calineczkaa - rozumiem Cię. Po mnie też nie spływa wszystko jak po kaczce, też bardzo chcę być mamą. Ale aż takiego czarnowidztwa jak Ty to nie uprawiam ;-) Też już przeżyłam nieco porażek, próżnych nadziei na ciążę, operację, potem znów nadzieje. Teraz też mam pod górkę. Ale co zrobić. Takie życie. U mnie cała rodzina pod kątem zdrowotnym ma zawsze pod górkę albo są nietypowym przypadkiem. Na szczęście wszystko się dobrze kończy, tylko czasem trzeba na ten szczęśliwy koniec trochę poczekać.
Nie powiem, chciałabym żeby udało się za pierwszym razem, ale jak się nie uda, to cieszę się, że mam jeszcze szansę, że to definitywnie nie przekreśla szans na macierzyństwo.
Cieszę się, jak innym się udaje, jak moje koleżanki zachodzą w ciążę, ale z drugiej strony jest mi przykro, że to nie mnie się udało. Chociaż koleżanki jeszcze jakoś znosiłam, natomiast jak się dowiedziałam, że mój brat cioteczny z dziewczyną będą mieli dziecko to się popłakałam. Dopiero potem przyszedł czas na radość z ich szczęścia. Dobrze tylko, że przysłali sms, bo my byliśmy wtedy na urlopie, bo jakbym tak im w twarz wybuchła płaczem to byłaby lipa ;-)
A wracając do Ciebie ;-) nawet jeśli teraz Ci się nie uda, to nie oznacza, że kolejna stymulacja i ta cała reszta będą gorsze od pierwszego razu. Może będzie nawet lepiej? Tego nawet najstarsi górale nie wiedzą.
BTW - ja też się modlę i Ty i inne staraczki pewnie też. A kościół jest przeciwny. Nie wiedzieć czemu. Gdyby Bóg był przeciwny temu, to jakbyśmy szły do kościoła to pewnie piorun by w nas strzelił.....a tak się nie dzieje, hehe :-)