Dario, jesteś niewiele starsza ode mnie

Niby "masz jeszcze czas" (swoją drogą jak ktoś mi tak mówił, chciałam go udusić, albo "wystarczy przestać myśleć, a ciąża sama przyjdzie" - taa.. chyba z d*py)..
Kate, wiem że są pary, których problemy są znacznie poważniejsze - dlatego przez ostatnie 2,5 roku starań nigdy się nie załamywałam, ponieważ wiedziałam, że jeżeli wszystkie "naturalne" sposoby zostaną wykorzystane, przy in vitro MUSI się udać. Teraz tylko żałuję, że wcześniej nie podjęliśmy tej decyzji, ponieważ wymagało to ode mnie dużo siły i motywacji. Ja w głębi serca też wierzę, że jeżeli para bardzo chce mieć dziecko, w końcu szczęście się do nich uśmiechnie. Tylko w niektórych przypadkach szczęście idzie małymi kroczkami, dlatego tyle czekają
Wiem, że medycyna i tak jest najważniejsza - połowa mojej rodziny jest po studiach medycznych i pomagała mi na każdym kroku, ale i tak wierzę w to, że pozytywne nastawienie, brak stresu również przekłada się na powodzenie. Przez wszystkie wizyty w Gamecie żartowałam sobie z dr P. nawet podczas transferu (pod koniec) śmiałam się, że teraz powinny zagrać brawa i fanfary jak w samolotach Ryanair i doktor wybuchnął śmiechem jak i pani z labo

Takie nastawienie też pomaga nam to wszystko przetrwać, bo wiele z nas wie, że in vitro to ostatnia nadzieja na dziecko (przed adopcją) i ta myśl niestety potrafi niszczyć...