reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Kto po in vitro?

reklama
Jessie, gratulacje!!! Choć jedna piękna wiadomość :)))

A ja nie wiem sama co robić. Już ochłonęłam i wydaje mi się, że mi się nigdy nie uda. Mam takie wrażenie, jestem w sumie pewna. Nie wiem czy tracić kolejną kasę. Czy po prostu nauczyć się nie chcieć(jeśli to możliwe;)) i nienawidzieć dzieci ( z tym w obecnej sytuacji nie mam problemu;p). Chciałabym jakos żyć inaczej, przebojowo, bawić się, ale już tak daleko zaszłam, budowa domu ciągle obowiązki, że nijak nie mogę tego zmienić chyba, że bym odeszła od M. a tego nie chcę..
 
Moniusia_ walcz dalej, nie poddawaj się! Każda z nas na jakimś etapie ma chwilę zwątpienia... ale nie można sie poddawać. A nie możesz powalczyć o dofinasowanie z MZ ?
 
Monia-przeczytaj sobie twojego posta i puknij sie kobito w czolo:-):-):-):-) To byla twoja pierwsza proba i podchodzilas do niej z przekonaniem,ze sie uda,ze musi. To jest moment w ktorym trzeba sie o Ciebie zaczac martwic. In vitro to dlugi i skomplikowany proces i trzeba miec mase szczescia,zeby za piewrwszym razem zaskoczylo. Nie mozna sie nauczyc "nie chciec i nienawidziec dzieci. To jest nasza biologia,ktora pcha nas do tego zebysmy mialy dzieci ,zeby cos na tym swiecie po nas pozostalo. Przeciwko temu nie wygrasz, a przeciez chcesz miec dzieci,prawda??? Z tym mezczyzna z ktorym jestes,ktorego kochasz? Bo kochasz.
Kieruja Toba w tej chwili emocje i chyba szukasz winnego nie tam gdzie trzeba.(facet,dzieci) W pierwszy zdaniu napisalas juz 3 sprzeczne slowa ,( wydaje mi sie, mam wrazenie, jestem pewna)... Tak sie cieszylas na te blade krechy,a teraz piszesz ,ze moglabys dzieci nienawidziec??? Nie traktuje tego zdania powaznie,bo moj 5 zmysl mowi mi ,ze wcale tak nie myslisz. jestes zraniona i najlepiej gdybys mogla o tym z kims pogadac,wyplakac sie,wykrzyczec swoj bol. Porozmawiaj moze z twoim M,on tez cierpi,chociaz nie potrafi tego okazac,dodatkowo czuje ,ze to przez niego jestes TY nieszczesliwa.Grzaski grunt,z ktorego niejedna para nie wyszla calo.Sciskam Cie mocno :tak::tak::tak:
 
reklama
anne, łoh :p co do 'nienawidzenia' to naprawde odkad nie moge miec, to wszystkie dzieci z wpadki (wyłącznie) traktuje jak powietrze, nie chcę patrzeć, a z ich matkami gadać. Wiem, że nikt niczemu nie winien i, że sama chciałabym wpaść. Ale gorycz przeze mnie przemawia i tyle. Swojej przyjaciółce jak niedawno zaszła w ciążę z M bratem po kilku m-cach znajomości.. to był dla mnie cios największy.. może nie życzyłam jak najgorzej wiadomo, ale juz się nie przyjaźnimy..nie potrafię.. miałam nadzieję,że się uda i jakoś się tą przyjaźń poskleja, ale już za bardzo mnie to boli, nie potrafię z nią nawet rozmawiać, a widzimy się codziennie..Czasem zacznie się fajnie rozmawiać ona wstanie, zobaczę jej brzuch.. i w ryk lecę płakać i do końca dnia się nie odzywam, bo nie chcę jakimś złym tonem czegoś nieumyślnie powiedzieć :(

a z M. porozmawiałam i się skonczyło, że osobno pijemy wino i mega się skłóciliśmy. I tak jak piszesz obwiniał przede wszystkim siebie i kazał się rozwieść jak mam narzekać;p Co do nastawiania się wcale się tak nie nastawiałam bardziej podchodziłam do tego, że pewnie to samo, ale wiadomo malutką nadzieję się miało :) Od kilku lat wszystko szykuję pod dziecko, nawet ciuchy sobie pokupowałam ciążowe i teraz nie umiem żyć, to najgorsze w tym.. jakbym nie miała budowy, to bym wyjechała, za dużo dzieci się porodziło i w ciąży jest kobiet w rodzinie M. bo u mnie to tylko jedno dziecko, a tam co chwilę i co chwile wołają, trzeba się cieszyć, a mi w domu później odbija :( ale dam radę, dam, muszę tylko odreagować.

jessie, nie wiem kochana.. mam udokumentowane tylko 6 m-cy leczenia, a gdzie 1,5 roku? Bo nie wiem w końcu jak to teraz jest czy rok musi być czy dwa.


Tak mnie dr-ka jeszcze nie przetrzymała. Czekam i czekam na telefon. Wiadomo na jakie wieści, ale mogłaby się już zlitować i drynknąć.
 
Ostatnia edycja:
Do góry