Madziu u mnie było tak: Jak tylko okazało się że jestem w ciąży, czyli ok. 6 tyg. ciąży, lekarz przepisał mi luteinę. Wiedział , że wcześniej podchodziłam do in vitro i poroniłam więc dał mi ją profilaktycznie. Od samego początku miałam bóle brzucha jak na okres, które miałam prawie codziennie. Potem pojawiały się sporadycznie malutkie brązowe plamienia, więc myślał że to od lutki i zmienił mi na duphaston. Niestety bóle brzucha nadal występowały. Miałam brać leki do 16 tyg., ale bóle brzucha nadal nie mijały, więc ponownie zmienił mi na lutkę mimo iż minął 16 tyg. Później zmieniłam lekarza w 17 tyg. :-) i mój nowy lekarz wysłał mnie do szpitala, bo bóle nadal się pojawiały , a dodatkowo oprócz luteiny spływała mi jakaś jakby woda, podejrzewali że to wody płodowe. To był dla mnie szok, bo na tym etapie nie ma sensu ich dolewania. W szpitalu okazało się że to raczej nie wody i znowu zmieniono mi na duphastom, bo podejrzewali że ta woda jest skutkiem ubocznym luteiny heh...ciekawa sprawa. Niestety bóle okresowe nadal mam od czasu do czasu, a podobno takowych już nie powinno być na tym etapie. Dla lepszego działania, ponownie lekarz kazał mi brać lutke i , bo działa rozkurczająco, mało tego podwoili mi dawkę, dodatkowo jak mam skurcze mam brać doraźnie duphaston i nospę. Ponadto na stałe biorę 1500 mg magnezu. Myślę, że lutkę będę brała do momentu, aż będę gotowa na poród. Mam tylko nadzieję że moja niunia to wytrzyma. Ta moja upragniona ciąża, niestety wiąże się dotychczas z potężnym stresem i bólem, czasami trudno wytrzymywałam.Byłam niejednokrotnie pewna że to koniec. Ale niunia walczy. Ruchy poczułam bardzo wcześnie jak na I ciążę, bo w 17 tyg. To było cudne, bo wiedziałam, że dziecko nadal żyje. Co ja przeżywałam, kiedy cały dzień nic nie czuła, ale kupiłam sobie detektor tętna i teraz jak mnie coś niepokoi, to słucham jej serduszka :-). Modlę się każdego dnia , żeby niunia dała radę, bo ja wytrzymam wszystko, oprócz jej straty.

Nikt nie mówił że będzie łatwo :-)