Hej Dziewczynki :-)
joweg - wiem, że już wiesz, ale napiszę, gdyż innym może się przydać. Leków przeciwbólowych nie można brać dlatego, że zwiększają ryzyko krwawienie po punkcji (chyba przez to, że rozszerzają się naczynia krwionośne) i konieczność interwencji chirurgicznej. W novum w rozpisce nt. in vitro piszą wprost, że nie można brać aspiryny ani jej preparatów, np. acardu, acesanu i innych zawierających kwas acetylosalicylowy. Jak bardzo boli głowa to trzeba się skontaktować z lekarzem, który może zmniejszyć dawkę encortonu (po nim b. często boli główka), ale nic na własną rękę.
palu_nr1 - to nie jest tak, że koszt 8-15 tys. obejmuje jedno podejście bez mrożenia zarodków. Koszt wskazany przez dziewczyny we wcześniejszych postach to koszt leków do stymulacji i samej procedury in vitro. Jeżeli przy stymulacji wyhodujesz dużo zarodków, to podadzą Tobie 2 (tyle na ogół podają), a resztę zamrożą. Dodatkowy koszt jaki trzeba ponieść to przechowywanie mrożonych zarodków przez rok (w novum 650 zł). Jeżeli pierwszy transfer ze świeżych zarodków się powiedzie, to wydatki masz z głowy przez najbliższe dwa lata, jeżeli nie - czekają Cię wydatki związane głównie z kriotransferem, czyli transferem śnieżynek. W novum koszt kriotransferu przy nieudanym poprzednim to 1200 zł, a przy udanym, albo jak przychodzisz z innej kliniki 1800. Jeszcze dochodzą leki po transferze, ale to już niewielki koszt w porównaniu z powyższym. Gorzej jak się nie uda i nie wyhodujesz dużo komórek, albo niewiele się zapłodni. Wtedy faktycznie trzeba zaczynać od początku.
My wydaliśmy na in vitro:
6.900 - ICSI + INV (pół na pół, klasyczne in vitro to koszt 5.900)
3.000 - leki do stymulacji (stymulowałam się bez problemu)
650 - przechowywanie śnieżynek przez 1 rok
130 - leki po punkcji i po transferze
300 - przetoczenie HES (2x 150) - miałam pobranych 15 komórek i powiększony jajnik, więc mi przetoczyli żeby zmniejszyć ryzyko przestymulowania
265 - dostinex w dniu transferu też żeby zmniejszyć ryzyko przestymulowania
Jest jeszcze koszt badań przed, ale mi udało się większość zrobić w przychodni na nfz - mówiłam lekarzowi, że wymagają i w większości dostawałam skierowanie. Problem miałam tylko z hiv i żółtaczką (ale mąż u innego lekarza dostał), płaciłam też za chlamydię. No i oczywiście za badanie nasienia mężusia (badanie ogólne + posiew). I to chyba wszystko.
Pozdrawiam Was gorąco!