survivor26
Mamy lipcowe'08
Ooo......widzę, że i Ciebie, Kamu, dorwal klub wszechwiedzących matek, żon i kochanek
Ja nie wiem, czemu w większości kobiet widok ciężarnej budzi niepohamowaną konieczność nastraszenia, skarcenia i wychowania tejże.... ale też to co rusz przerabiam, tyle, że już nabrałam dystansu nieco..zwłaszcza, jak najbardziej światłe rady otrzymuję od niezamężnych, bezdzietnych koleżanek
Ostatnio jedna z nich tonem nieznoszącym sprzeciwu oznajmiła mi, że ona nie wyobraża sobie, jak można brać leki w ciąży i dziecko truć (dodam, że chodzi o lek na podtrzymanie, który dziecku nie szkodzi, a raczej pomaga)....inna z kolei postraszyła, że jak tak puchnę i obrączki zdjąć nie mogę to będzie problem przy porodzie (zaowalowana sugestia, że bez amputacji palca się nie obejdzie
) no ręce z majtkami opadają
Pozostaje przetrzymać i ewentualnie odbić sobie na młodszym pokoleniu strasząc kolejne matki
ja nadal leżę i zdycham po tym cholernym "podtrzymywaczu", ale jeszcze tylko trzy dni brania, a potem przez samą różnicę w samopoczuciu, powinnam mimo wielkiego brzucha czuć się jak nowo narodzona:-) złe samopoczucie jednak ma i dobre strony, mąż lekko spanikował, że jak taka marna jestem, to a nuż wcześniej urodzę i się ostro do roboty z meblami wziął...pół komody już stoi, w kolejny weekend wykańczanie i będzie można zapakować ją gadżetami dla Młodej:-)
U Was też takie lato w pełnym rozkwicie? bo we Wrocławiu 25 stopni, bezchmurne niebo i normalnie nic tylko leżeć na łące, kwitnąć i dzieci w brzuchu hodować
Ja nie wiem, czemu w większości kobiet widok ciężarnej budzi niepohamowaną konieczność nastraszenia, skarcenia i wychowania tejże.... ale też to co rusz przerabiam, tyle, że już nabrałam dystansu nieco..zwłaszcza, jak najbardziej światłe rady otrzymuję od niezamężnych, bezdzietnych koleżanek
Ostatnio jedna z nich tonem nieznoszącym sprzeciwu oznajmiła mi, że ona nie wyobraża sobie, jak można brać leki w ciąży i dziecko truć (dodam, że chodzi o lek na podtrzymanie, który dziecku nie szkodzi, a raczej pomaga)....inna z kolei postraszyła, że jak tak puchnę i obrączki zdjąć nie mogę to będzie problem przy porodzie (zaowalowana sugestia, że bez amputacji palca się nie obejdzie
) no ręce z majtkami opadają
Pozostaje przetrzymać i ewentualnie odbić sobie na młodszym pokoleniu strasząc kolejne matki
ja nadal leżę i zdycham po tym cholernym "podtrzymywaczu", ale jeszcze tylko trzy dni brania, a potem przez samą różnicę w samopoczuciu, powinnam mimo wielkiego brzucha czuć się jak nowo narodzona:-) złe samopoczucie jednak ma i dobre strony, mąż lekko spanikował, że jak taka marna jestem, to a nuż wcześniej urodzę i się ostro do roboty z meblami wziął...pół komody już stoi, w kolejny weekend wykańczanie i będzie można zapakować ją gadżetami dla Młodej:-)
U Was też takie lato w pełnym rozkwicie? bo we Wrocławiu 25 stopni, bezchmurne niebo i normalnie nic tylko leżeć na łące, kwitnąć i dzieci w brzuchu hodować

buziaki
U mnie na szczęście obeszło się bez "złotych" rad. Wręcz przeciwnie. Wczoraj spotkałam się z koleżanką, która rodziła 1,5 roku temu w tym szpitalu i u tej samej lekarki co prawdopodobnie ja. Koleżanka jest oazą spokoju i głosem zdrowego rozsądku. Rewelacyjnie na mnie działa. Nie upiększa tej całej imprezy (poród itp) ale jednocześnie konkretnie i bez zbędnych horrorystycznych ozdobników mówi co i jak. Wiem, że nie będzie łatwo zarówno w szpitalu jak i potem, no bo przecież macierzyństwo to wielkie wyzwanie ale będzie ok. Jestem nastawiona pozytywnie. Mam inna koleżankę, która strasznie nalega na spotkanie ze mną. Sama rodziła w styczniu ale ja jej unikam jak ognia. To ten typ, co zawsze będzie pokazywał najgorsze strony wszystkiego. Coś w stylu: ja miałam źle, to Ty nie możesz mieć lepiej, a zapewne będziesz mieć gorzej
brrrrrrrrrrrrr........ Rozmawiałam z nią przez telefon ostatnio. Jak się dowiedziała, że będzie dziewczynka to stwierdziła, że bez sensu bo same dziewuchy się rodzą i ogólnie lepiej mieć chłopaka. Jak się dowiedziała, że mnie nie boli kręgosłup, to była co najmniej negatywnie zaskoczona. Ją już na tym etapie bardzo bolał i jeszcze się przekonam co to znaczy. O ZGROZO
Jak najdalej od takich! Tak więc muszę używać wszelkich sposobów coby się wymigać od bezpośredniej konfrontacji. Ale co tam: ja bym sobie nie poradziła? Pozdrawiam słonecznie i zaraz zbieram się na spacerek z brzuchem