Jestem, jestem, podczytuję, ale jeszcze kończę zlecenie, to nie piszę:-( Wczoraj 18 stron machnęłam, na dziś 10 zostało i finito...na kafelki to nie będzie, ale przynajmniej przestaną wydzwaniać mili panowie z pogróżkami, że rachunki nie popłacone

Jakieś szaleństwo się zrobiło z windykacją (Post, wiesz coś o tym?;-)), ostatnio po 5 dniach od terminów płatności już się różne instytucje dopominać zaczynają, a przecież ja zawsze płacę później, bo mam niestandardowe terminy wypłat
Widziałam Wasze torty....i swojego nie pokażę w związku z tym

Z braku czasu był bardzo prosty, tylko opłatek z kucykami na wierzchu, na dodatek krzywo przyklejony

Ale dziecko happy było a to najważniejsze

A i dziękujemy za kartki...nie pamiętam, od kogo, bo Flo od razu przechwytuje, jak tylko znajdziemy, gdzie pan listonosz upchnął...pan listonosz generalnie spoko jest, u nas drzwi przez remonty prawie nigdy nie zamknięte, to co bedzie mnie chłop niepokoił, jak nie trzeba nic podpisywać, to dyskretnie zostawia gdzieś w holu..moja wina, że bajzel mam i nie zawsze od razu znajdę
Kic, spokojnie z chodzeniem, Flo też jak miała półtora roku zaczęła chodzić, zresztą wszystko poźniej robiła, do tej pory pamiętam horror bezsensownej rehabilitacji, a teraz śladu nie widać, że coś niby nie tak było

Rehabilitacja Sary to w sumie sam masaż, no ale pani robi to zdecydowanie bardziej fachowo niż ja, bo ja się boję za mocno docisnąć, żeby jej nóżek nie połamać...w tym tygodniu jeszcze jeździmy, potem pani ma urlop, więc może sąsiada-masażystę poproszę o pomoc ( o ile rzeczywiście jest masazystą, bo nie pytałam, ale tak ludzie 'godojom':-)) Z szyną lekka kicha, bo rehabilitantka potwierdziła, co i ja myślałam, ze buty są za duże po prostu...a mniejszych nie robią no i zonk jest

Nie mogę się do ortopedy dodzwonić, ale będę próbować do skutku, bo w sumie jakoś te nogi jednak unieruchomić trzeba.
Renia, fajnie że z brzuszkiem młodego lepiej po kroplach

Ja w sumie małej nic nie daję, bo nie ma jakiś większych problemów, standardowo raz-dwa razy dziennie ją boli, ale nie trwa to długo i nieuchronnie kończy się skażeniem środowiska naturalnego:-) Natomiast młoda nie przepada za byciem sama i tu jest większy problem, bo wszystko spoko, jak jest na rękach, a odłożona zaczyna marudzić

No a że ten tydzień tatuś się zajmował, to zamiast nauczyć samodzielności i przetrzymać kwęki nosi do u**nej śmierci i dziecko nieludzko rozpuszczone
dobra, dość pisania, bo zegar deadline'owy tyka:-( U Was też taka paskudna pogoda? Tu od początku lipca nie ma dnia bez deszczu - musimy dom okopać i odwilgocić, a nie ma jak, bo ciągle leje...przyjdzie w zimie oskardami ziemię łupać
