Wielkie gratki



!!!
Ja dobijam do finiszu i stresa mam jak nie wiem co. Wtedy przez problemy z ciśnieniem miesiąc przed rozwiązaniem siedziałam u rodziców, a m pracował, kończył remontować pokój Martynki i czekał na smsa ode mnie, że to już. A ja poszłam pięć dni przed terminem na wizytę i po ktg na porodówkę

, nie wiem jak to jest zacząć rodzić

. Zaczyman się bać wyjść w miejsca publiczne, chociaż tak faktycznie to mi miesiąc został, ale mam takie schizy, że mi wody odejdą w markecie. A najśmieszniej będzie, ajk nie dojadę na 1 urodziny siostrzeńca - będą 27.09, a dzidzia tak robiona, żebyśmy dali radę pojechać na imprezkę

. W poniedziałek mam wizytę, to się dowiem czy już dziecię przkręcone, bo ostatnio jeszcze nie, zaczynam pakować po mału torbę do szpitala i prać ubranka, tylko pogoda się zkiepściła

. A hormony szaleją. M od września pełną parą wraca do pracy. Muszę się jakoś zorganizować
