Witam serdecznie w ten paskudny, deszczowy dzień,
fiore - &&& za V.
dobrze, że As się trzyma...
Katasza - mnie taką histerię urządził kiedyś własny brat, jak z nim zostałam...

Młoda wtedy co prawda byłam, miałam może ok. 10 lat, ale do końca życia nie zapomnę, jak wył za moją mamą, która tylko na moment wyszła do sklepu. Jak mi tak mój mały zacznie, to wiem, że przed oczami będę miała tą własnie sytuację z wtedy, brrr


Trzymam &&& za siostrę i jej maleństwo
Poza tym, jakoś nie mam w sobie tego czegoś, żeby dzieciaki do mnie specjalnie lgnęły czy coś... Wydaje mi się nawet, że w ogóle nie mam podejścia do dzieci i też mnie to dołuje...

Olisiaa - ja, poza ciuszkami mam jedynie szczotkę do czyszczenia butelek, rożek, trochę kosmetyków, łóżeczko (które mam nadzieję przyjdzie w tym tygodniu), cieplejszy śpiworek z takim misiem w środku a dla siebie - koszulę do porodu (dość krótką, ale wygodną, wiem, że jej nie pobrudzę

) i jedną koszulę do karmienia - to wszystko. Pod koniec tygodnia jak wpłyną nam pieniążki, to może kupimy butelki - póki co po jednej, żeby już były. Nie panikuję - jest jeszcze marzec. Pamiętam, że jak moja mama rodziła mojego brata (1995 rok) to jak już był na świecie, to my z babcią biegałyśmy po sklepach za kocykiem i jakąś poduszką, a mój tata kupował wózek - to dopiero były czasy...


Mój M też uważa, że "spokojnie Kochanie, zdążymy ze wszystkim, nic się nie martw" ;-);-)
Mysiochomis - wyhamuj może trochę, może przenieś korepetycje do siebie? Ja tak zrobiłam i przynajmniej czuję się swobodniej np. z częstym bieganiem do kibelka, no i nie muszę jeździć pomiędzy dzieciakami - to dużo daje... ale ja tak od zawsze robię, za wygodna jestem


&&& za mamę :*
Pieszczoszko - chyba bez potrzeby (czyli przenoszenia) nie poszłabym na sztuczne wywołanie...


Ja od samiuśkiego rana sama w domu, małżonek w Krakowie, miał jechać tylko na 2 godziny (do 11) i siedzi nadal. Wiedziałam, że tak będzie, jego uczelnia dała mi się poznać z tej strony już kilka razy. I nikogo nie obchodzi oczywiście, że on dojeżdża ładny kawałek i bycie codziennie "na zawołanie" jest czasami dość problematyczne... Nie mówiąc o kosztach dojazdu samochodem (żeby było szybciej i nie złapał znowu jakiejś grypy jadąc na schodach zapchanego busa)



ale to przecież tylko student


Miłego dnia dziewczynki.