Hej!
My już w domku!!!!!
Taki był wczoraj zekręt, że nawet nie było jak napisać. Była fatalna pogoda, klima się w aucie znów zepsuła więc malutka dojechała do domu cała spocona, od razu ją przebraliśmy w sukieneczkę na ramiączka i cyckaliśmy się co chwilę od 17 do prawie północy - nic się nie dziwię, bidulka moja. Ale potem jak o północy zasnęła to ją o 4 budziłam i spała do 8:30... Będę ja musiała chyba budzić na karmienie w nocy... Bo na piersi powinno się karmić co 3h minimum... No ale jak w dzień będzie jadła co2h bo tak je, to może w nocy nie trzeba jej aż tak budzić... Nie wiem, dylemat mam ;P Nie chcę jej organizmu rozregulować...
Poród - ok 11:40 podłączyli mi oxy i chyba po jakiś 2h zaczęłam czuć skurcze, może po 3h zaczęły być takie, że wiedziałam że to jednak skurcze, prawie nie bolało, najlepsze, że bolało TYLKO w podbrzuszu, i nie było ich widać na KTG. Ale że rozwarcie postępowało jednak i szyjka była jeszcze miękksza więc ok 17 decyzja, że idę na porodówkę. Skurcze już były trochę boleśniejsze, na tyle, że musiałam stawać (bo z pompą oxytocynową chodziłam) ale na tyle delikatne, że żeśmy z mężem żartowali i rechotali się podczas nich ;POK 18:30 poszłam na porodówkę, a ok 19 przejęła mnie po zmianie dyżuru "nasza docelowa" położna

Zbadała mnie i powiedziała, że rozwarcie jest na 4 cm na razie (myślałam, że na 6 cm, no ale dobra...) Skurcze bolały coraz bardziej, ale spokojnie i do wytrzymania

Najlepiej mi było jak skakałam na piłce. Ale po kolejnych 2h postęp był kiepski - 4,5 cm... Zdecydowałyśmy z położną, że przebije mi pęcherz, bo wód mam dużo i pęcherz słabo szyjkę rozpycha, a że główka nisko, to szybciej spowoduje rozwarcie szyjki. No i wody się zaczęły sączyć, podłączyli mnie pod KTG na 20 minut i zaczęły się dopiero mocne skurcze! PO 15 minutach kazałam mężowi ją zawołać, żeby mnie odłączyła i pozwoliła zejść, bo bóle na leżąco były nie wytrzymania. Położna przybiegła do razy, zbadała i UWAGA - w 15 minut z nieco ponad 4 cm zrobiło się ponad 8 cm!!!!! Skurcze już były jeden za drugim (KTG temu cały czas przeczyło ;P) więc napełniła mi wodę do wanny, żeby je trochę złagodzić i jej się udało

Ale zaraz przyszły parte, ale mi położna nie pozwoliła przeć od razu, bo wiedziała, że chcę ochronić krocze, więc parte sobie były a mała się powoli wstawiała w kanał rodny. Potem wyszłam z wanny, bo już mi przestało być wygodnie bo za wąska była i weszłam na czworaka na łóżko a potem w ogóle się położyłam, i w pozycji leżąco bocznej (najwygodniejszej dla mnie w tamtym momencie) urodziłam

Rodziłam powolutku więc nie pękłam ani mnie nie nacięli, jak czubek główki było widać, dotknęłam jej włosków

Jak już główka wyszła po jeszcze jeden skurcz i wyszły ramionka i położna powiedziała, żebym ją sama wzięła, więc całą resztę właściwie wyciągnęłam z siebie ja i położyłam na brzuszek

Rany, to było niesamowite

Potem leżeliśmy 2h na sali, lekko mnie w środku zszyli ale rozpuszczalnymi i z wierzchu nic nie czuć
A teraz idę małą nakarmić bo czkawki dostał ;P