reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Znasz to? Dzień ledwo się zacznie, a Ty już masz na koncie przebieranie w półśnie, mycie części do laktatora i gorączkowe poszukiwania smoczka pod kanapą. Jeśli w tym chaosie marzysz choć o jednej rzeczy, która ułatwi Wam codzienność – weź udział w konkursie i wygraj urządzenia Baby Brezza, które naprawdę robią różnicę! Biorę udział w konkursie
reklama

Mamusie jako Staraczki po raz drugi :-)

sweety ja tez juz nie wytrzymuje co do paczkow, nie przejmuj sie:) ale np mam ochote ciagle na czekolade Milke jakas z orzechami albo Ptasie mleczko ale nie kupuje, powstrzymuje sie:)
Ale w tamtej ciazy to polowy nie tykalam slodyczy, nie smakowaly mi, za to mieso moglam jesc non stop. Teraz na WSZYSTKO mam smaka, doslownie!
ja mam bol piersi, szczegolnie w nocy jak wstaje do wc, a wstaje chyba z 10 razy w ciagu nocy, no i ciagly glod prowadzacy do mdlosci i zawrotow glowy. Tzn to nie glod bo jestem ciagle najedzona...
Sweety przytylas juz cos?
 
reklama
Aldo -w 22 tc miałam USG połówkowe i pani dr kazała mi je powtórzyć bo miałam nisko łożysko i ono było nawet brzeżnie przodujące i wtedy mieliśmy zakaz współżycia (właśnie, żeby to łożysko obserwować) i miałam za m-c powtórzyć USG. Poleciła mi dobrego specjalistę od USG w nOvum, i tam poszłam (tam też ona pracowała i mnie przyjmowała) i ona była w gabinecie obok podczas USG bo wtedy akurat zapisałam się na USG i do niej od razu na wizytę, i Lekarz najpierw zbadał i zmierzył Szymka, przepływy i powiedział, że z dzieckiem jest wszystko ok, zdrowy, ruchliwy chłopak, zero nieprawidłowości i powiedział "a teraz sprawdzimy to nieszczęsne łożysko" i skoro miał już Dopplera włączonego, to najpierw sprawdził łożysko dopplerem i mu się nie spodobało bo nie było przyczepu pępowiny. Wtedy kazał mi się bardziej rozebrać, bo powiedział, że musi coś sprawdzić soną dopochwową i bardzo mnie przepraszał ale musi, no i patrzył coś długo w milczeniu, na podbrzusze pod macicą mi uciskał, potem kazał mężowi nasicnąć guzik na sprzęcie, żeby zdjęcie zrobił i powiedział, że idzie po doktor Sotowską (moją panią dr) i że zaraz wraca. Weszli obydwoje, on jeszcze raz mnie przy niej zbadał sondą dopochwową również lekko uciskając, rozmawiali między sobą, ale nic z tego nie rozumiałam i potem powiedzieli, żebym się ubrała i poszła do gabinetu bo muszą z nami porozmawiać.
Przeszliśmy do gabinetu i mi powiedzieli co się dzieje, że z dzieckiem jest wszystko ok, ale mam źle zbudowaną pępowinę i naczynia pępowinowe są wrośnięte w błony płodowe i wchodzą do łożyska bokiem, i że są one akurat tuż pod główką Szymka, na samym dole tuż nad kanałem szyjki i muszę jak najszybciej trafić do szpitala, ponieważ w razie, gdyby doszło do pęknięcia błon płodowych (odejścia wód - krwotoku nie do zatrzymania) to dziecko będzie miało 3minuty na to, żeby je wyjąć operacyjnie bo inaczej się udusi i wykrwawi, i że ja po pół godzinie też bym się wykrwawiła, więc muszę "w razie czego" być w szpitalu, gdzie cały personel będzie powiadomiony o mojej sytuacji i reakcja na krwotok będzie natychmiastowa - znaczy cesarka. Powiedzieli mi również, że to już by był najczarniejszy scenariusz, i że prawdopodobnie spokojnie doczkam do planowej cesarki na oddziale i nie stanie się nic złego. No i miałam jechać do domu, mąż ma mnie spakować, i mam leżeć, brać no-spę forte 4x1, wstawać TYLKO do łazienki i do stołu na jedzenie i czekać na telefon od dr. Sotowskiej. Dr zadzwoniła następnego dnia rano, że ordynator się zgodził mnie przyjąć ale nie od jutra, bo akurat się miejsce zwolni na patologii ciąży, i następnego dnia po jej telefonie z samego rana byłam na IP, weszłam poza kolejnością (zadzwoniłam po nią i ona wyszła po mnie i mnie "porwała"), i zaprowadziła mnie na oddział. I tam miałam KTG codziennie x3 oraz no-spę forte 4x1 by nie doszło do skurczy (nie miałam ani jednego). No i doczekałam spokojnie do 36tc, ale ja bym i dłużej poczekała, ale Szymek dostał już dawno steryd na rozwój płuc, na USG wyszło, że ma 3 kg i zadecydowali, że dłużej nie czekają.
 
Ollena - ja nie mam jakichś specjalnych zachcianek, ale zawsze byłam łasuch i myślę, że teraz jak staram się ograniczać słodycze, to po prostu ten głód czasem dość gwałtownie się ujawnia. I jest tak, że kilka dni nie jem słodyczy, a potem przychodzi moment tak jak dziś, ze muszę i już:-)
Poza tym jem różne rzeczy, ale się nie objadam. Na ostatniej wizycie ważyłam 58 kg - wydaje mi się, że te tygodnie kiedy tylko leżałam i zabijałam mdłości jedzeniem dały mi jakieś +2kg, sądząc po tym co w pasie. Ale ja się nigdy regularnie nie ważyłam i nie wiem z jaką dokładnie wagą zaczynałam, podejrzewam, że jakieś 56-57kg.
Muszę sobie w ogóle kupić wagę łazienkową, bo nasza jest zepsuta.


Mam jeszcze dzisiaj ochot usmażyć placuszki z jabłkami, chciałam placki ziemniaczane, ale spotkały się z dezaprobatą chłopaków. M powiedział, że mam mu zrobić michę sałaty.
 
Aldo -w 22 tc miałam USG połówkowe i pani dr kazała mi je powtórzyć bo miałam nisko łożysko i ono było nawet brzeżnie przodujące i wtedy mieliśmy zakaz współżycia (właśnie, żeby to łożysko obserwować) i miałam za m-c powtórzyć USG. Poleciła mi dobrego specjalistę od USG w nOvum, i tam poszłam (tam też ona pracowała i mnie przyjmowała) i ona była w gabinecie obok podczas USG bo wtedy akurat zapisałam się na USG i do niej od razu na wizytę, i Lekarz najpierw zbadał i zmierzył Szymka, przepływy i powiedział, że z dzieckiem jest wszystko ok, zdrowy, ruchliwy chłopak, zero nieprawidłowości i powiedział "a teraz sprawdzimy to nieszczęsne łożysko" i skoro miał już Dopplera włączonego, to najpierw sprawdził łożysko dopplerem i mu się nie spodobało bo nie było przyczepu pępowiny. Wtedy kazał mi się bardziej rozebrać, bo powiedział, że musi coś sprawdzić soną dopochwową i bardzo mnie przepraszał ale musi, no i patrzył coś długo w milczeniu, na podbrzusze pod macicą mi uciskał, potem kazał mężowi nasicnąć guzik na sprzęcie, żeby zdjęcie zrobił i powiedział, że idzie po doktor Sotowską (moją panią dr) i że zaraz wraca. Weszli obydwoje, on jeszcze raz mnie przy niej zbadał sondą dopochwową również lekko uciskając, rozmawiali między sobą, ale nic z tego nie rozumiałam i potem powiedzieli, żebym się ubrała i poszła do gabinetu bo muszą z nami porozmawiać.
Przeszliśmy do gabinetu i mi powiedzieli co się dzieje, że z dzieckiem jest wszystko ok, ale mam źle zbudowaną pępowinę i naczynia pępowinowe są wrośnięte w błony płodowe i wchodzą do łożyska bokiem, i że są one akurat tuż pod główką Szymka, na samym dole tuż nad kanałem szyjki i muszę jak najszybciej trafić do szpitala, ponieważ w razie, gdyby doszło do pęknięcia błon płodowych (odejścia wód - krwotoku nie do zatrzymania) to dziecko będzie miało 3minuty na to, żeby je wyjąć operacyjnie bo inaczej się udusi i wykrwawi, i że ja po pół godzinie też bym się wykrwawiła, więc muszę "w razie czego" być w szpitalu, gdzie cały personel będzie powiadomiony o mojej sytuacji i reakcja na krwotok będzie natychmiastowa - znaczy cesarka. Powiedzieli mi również, że to już by był najczarniejszy scenariusz, i że prawdopodobnie spokojnie doczkam do planowej cesarki na oddziale i nie stanie się nic złego. No i miałam jechać do domu, mąż ma mnie spakować, i mam leżeć, brać no-spę forte 4x1, wstawać TYLKO do łazienki i do stołu na jedzenie i czekać na telefon od dr. Sotowskiej. Dr zadzwoniła następnego dnia rano, że ordynator się zgodził mnie przyjąć ale nie od jutra, bo akurat się miejsce zwolni na patologii ciąży, i następnego dnia po jej telefonie z samego rana byłam na IP, weszłam poza kolejnością (zadzwoniłam po nią i ona wyszła po mnie i mnie "porwała"), i zaprowadziła mnie na oddział. I tam miałam KTG codziennie x3 oraz no-spę forte 4x1 by nie doszło do skurczy (nie miałam ani jednego). No i doczekałam spokojnie do 36tc, ale ja bym i dłużej poczekała, ale Szymek dostał już dawno steryd na rozwój płuc, na USG wyszło, że ma 3 kg i zadecydowali, że dłużej nie czekają.

oj to dobrze, ze się tak skonczyło i podziwiam Cię, ze chcesz drugą iąże bo ja bym się bala
napisalam do specjalisten an npr co sądzą o moim wykresie jestem ciekawa opinii :p

Cóż, gdyby nie to, że w drugiej ręce miałam kij od mopa, który też kupiłam, to pewnie nie przeżyłby drogi do domu, a tak musiałam jeszcze chwilkę poczekać:-)

:-D:-D ja to jadlam pączki i zagryzalam kielbasą:szok:
 
Kurcze Rysica, ale historia !!! Powiem Ci, ze naprawde super lekarzy mialas, dzieki nim wlasciwie wszystko sie dobrze skonczylo :-)
Sweety hahahha :-) smacznego i az tak sbie nie odmawiaj ;-)
 
Pajka paczki z kielbasa??? hihi hardcore lol. Ja w zeszlej ciazy jalam ogorki kiszone maczane w bitej smietanie, powaznie ;-) al teraz ani mi sie sni, tylko suchy chleb bo wymiotuje caly czas :-(
 
Pajka - ano właśnie dlatego tak długo zwlekałam z decyzją o drugim dziecku, ale jakoś się przemogłam. Poza tym każdy lekarz mówi, że w drugiej jest nikła szansa, że VP się powtórzy. Poza tym po takiej pierwszej ciąży będę miała tą ciążę lepiej i częściej monitorowaną na USG, będzie sprawdzane łożysko i błony płodowe oraz pępowina, no i będę musiała być na L-4 całą ciążę "na wszelki wypadek".

Dawaj wykres na NPR - ciekawa jestem ich reakcji hahahha :D

Aldo - tak, lekarzy miałam świetnych :) I to dzięki nim Szymek żyje! Chodziłam prywatnie do nOvum, kliniki leczenia niepłodności, bo mój mąż ma zaufanie do niej bo zna dyrektora (jego siostra wynajmuje od niego mieszkanie, a mąż czasem dorywczo u niego w bufecie pracował i na jego prywatnych przyjęciach też czasem) i to Ryś mnie namówił, żebym tam ciążę prowadziła. a Dr Sotowską wybrałam jako lekarza prowadzącego, bo pracowała też na Karowej w Warszawie a zawsze lekarz prowadzący ze szpitala to coś bardo pożądanego w ciąży :D
 
Mnie naet jak nie jestem w ciąży to nie odstraszają kulinarne kombinacje. Więc zjedzenia śledzi, a zaraz potem zagryzienie tego czekoladą to norma u mnie.
Z ostatnich kulinarnych szaleńst pamiętam - bo była rewelacyjna - zupę - taki krem - chrzanową, z wędzonym łososiem, a na wierzchu tej zupy był kleks...z czekolady. Pycha:-)
 
reklama
Do góry