A ja tak troszkę zmienię temat. Mam strasznego stresa w związku z Martynką, bo tak ja pisałam o tych okularach to jest ok. Dzielnie nosi i nie trzeba jej za mocno przypominać i pilnować, ale jeśli chodzi o plasterek to masakra. I pani doktor, która ją badała wpadła na pomysł, że przyjmą ją na oddział dzienny na okulistykę i będą ćwiczyć. Moja mama pracuje piętro niżej i weźmię ją na tydzień do domu, rano będzie zabierać do pracy i prowadzić na zajęcia, bo to trochę jak przedszkole wygląda, ale będą inne dzieci z plasterkami i o 13 zabierać. Szkopuł w tym żeby ona chciała współpracować, bo tak to ją wypiszą

, a samo noszenie okularów na wadę nie pomoże. Boję się strasznie, że jej po pierwszym dniu się odwidzi i o kant stołu, a ja z nią jechać nie moge, bo lepiej jeśli bedzie tam sama. Tłumaczę sobie, że to dla jej dobra, ale jakoś tak ciężko na własnej skórze. Jeszcze wczoraj byłyśmy w poradni zaburzeń metabolicznych, bo przez głupiego lekarza przedawkowałam jej kiedyś d3 i teraz ma kontrolne wizyty na tarczycę, bo raz wyniki wyszły takie podwyższone. Wizytę miałam na 13, a pani w zabiegowym, że Martyna powinna byc na czczo i najlepiej do 10:30, ale pobiorą krew. Więc teraz jestem ciekawa, czy z tego powodu wyniki nie wyjdą niemiarodajne, chociaż do tej pory nikt na to nie zwracał uwagi, a to już trzecie pobranie

Bądź tu mądry.