Witam porannie,
u nas też nie za ładnie.
Wojtek wczoraj był nieznośny. Histeria trwała od rana
do popołudnia. Wszystko na nie, rzucanie się na ziemię, w kałuże, spacer to była męka pańska. Generalnie miałam go dość,
miloku gratuluje kilogramów i w ogóle to jestem pełna podziwu dla Ciebie. U nas jest niania do pomocy- sama z dwojką to bym chyba siadła po trzech dniach. M się przygotowuje teraz do examinu zawodowego i w weekendy ucieka do roboty żeby się spokojnie pouczyć . I po tych weekednach to jestem ledwo żywa mimo, że babcie czasem biorą Wojtka na kilka godzin.
agutek pytałaś o odczuwanie macierzyństwa przy drugim dziecku.
POjawienie się Wojtka to był dla mnie kosmos. POczątki były trudne i organizacyjnie i psychicznie. Nie spodziewałam się, że będę wiecznie zmęczona, rozdrażniona, niewyspana.Nie wiem jak było u Was dziewczyny ale na mnie miłość do Wojtka nie spłynęła w ciaży ani wraz z pojawieniem się go na świecie. Ja się tej miłości musiałam nauczyć, z każdym dniem. Może jestem wyrodna matka ale tak właśnie miałam. Za to wszystko było w małym interesujące, zachwycające , pierwsze, nowe, był czas , żeby się nad małym skupić i poświęcić mu się.
Gdy rodził się Michał już wiedziałam " jak to się je". Mam jednak mniej czasu dla niego, nie podniecam się już tak strasznie pierwszym uśmiechem , nowymi umięjętnościami- ale oczywiście jest to dla mnie ogromna radosc. Jestem w tym macierzyństwie jakaś taka bardziej pewna i okrzepła. Wszystko jest bardziej oczywiste.Jednocześnie jednak żal mi tego " rutyniarstwa". Nie umiem odpowiedzieć na pytanie czy to macierzyństwo jest pełniejsze. Chyba nie.