reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Marcowe mamy 2022

To prawda, ja mojego lekarza nie spotkałam przez cały pobyt w szpitalu, ale jak na IP dałam kartę ciąży i zobaczyli nazwisko, to od razu się dla mnie miejsce znalazło (tylko wtedy był remont i było ciężko własnie miejsce)
Ja myślę że warto rodzić w szpitalu w którym Nasz lekarz prowadzący pracuje, chociażby z tego względu właśnie. Ja pewnie wybiorę Jaczewskiego.
 
reklama
Właśnie byłam dzisiaj już na pierwszych badaniach bety i teraz muszę tylko czekać na wynik, a w piątek mam powtórkę.
Będzie dobrze! I to jest najgorsze że zła wizyta u lekarza skutkuje u nas stresem ogromnym. Czasami już do końca ciąży. Ja też byłam przerażona że nie było nic a jednak wszystko się pojawiło 🙂 Daj znać jak masz betę dzisiaj
 
Mówi Pani nie prawdę. W samej Polsce wśród osób poniżej 40 roku życia zmarło nie więcej, niż 20 osób. Najmłodsza ofiara koronawirusa w Polsce miała 32 lata i miała choroby współistniejące (jak zresztą prawie wszyscy, którzy umarli będąc zakożonym Covid-19), więc jak można mówić o wielu osieroconych dzieciach (mam na myśli osieroconych już w niemowlęctwie w związku z koronaworusem), skoro zdecydowana większość kobiet, które rodzą dzieci jest przed czterdziestką? Tym bardziej nie ma mowy o śmierci niemowląt spowodowanej koronaworusem. Mało tego, osób poniżej 40 roku życia choćby hospitalowanych z powodu koronawirusa nie było w Polsce nawet 200, a osób z tej grupy wiekowej podłączonej do respiratora ok. 100. Dane zebrane do tej pory pokazują, że kobiety w ciąży zarażone covid-19 rzadziej mają objawy takie, jak gorączka, dreszcze itp, niz kobiety które nie są w ciąży. Nie ma żadnych badań, które wskazywałyby na ryzyko wad rozwojowych u dzieci, których matki były zarażone covidem, a same płody zarażają się od matki, ale "przechodzą" zakażenie bez uszczerbku na zdrowiu. Jedyne ryzyko, to przedwczesny poród, ale ryzyko pojawia się to, jeśli kobieta zarazi się koronawirusem w III trymestrze. Oczywiście jest to poważne ryzyko, ale nadal uważam, że ryzyko zakrzepicy, ostrej małopłytkowości, czy zapalenia mięśnia sercowego po szczepieniu jest poważniejsze (to moje subiektywne zdanie, rozumiem, że inni mogą myśleć inaczej) ponieważ może prowadzić do poronienia i problemów z prawidłowym rozwojem płodu już na wcześniejszym etapie ciąży, a dodatkowo zagraża zdrowiu i życiu matki. Przypominam dodatkowo, że przyjęcie szczepionki i tak nie daje nam całkowitej odporności i nie ogranicza transmisji wirusa, a jedynie łagodzi przebieg choroby, który u kobiet w wieku rozrodczym i tak jest łagodny, bądź zupełnie niezauważalny. Dlatego kompletnie nie rozumiem w ogóle koncepcji szczepień osób młodych. Gdyby chociaż ta szczepionka ograniczała transmisję wirusa, to miałoby to sens. Ale nie ogranicza. Mało tego, jeśli chodzi o ryzyko zakrzepicy i małopłytkowości po szczepieniu to jest ono wyższe właśnie w tej grupie młodszych kobiet, którym koronawirus praktycznie niczym nie zagraża. Rozumiem osoby starsze, które ciężko przechodzą covida, u których często niestety zakażenie wirusem prowadzi do zgonu. Wtedy ryzyko związane z zachorowaniem jest za pewne wyższe, niż ryzyko związane z ciężkimi NOPami. Ale u osób młodych jest na odwrót. Wśród wszystkich młodych osób, do 32 roku życia nie zmarł nikt z powodu zakażenia Covid-19, natomiast odnotowane są już zgony po szczepieniu na Covid-19 wśród tej grupy wiekowej. Ale niech oczywiście każdy robi, jak uważa.
Skąd czerpiesz swoją wiedzę, z filmików z żółtymi napisami na FB, czy od "doktorów" którzy z medycyną nie mają nic wspólnego? Powiedziałam już tutaj, że nie będę toczyć takich dyskusji, wielokrotnie padały tutaj prośby, żeby nie kontynuować tematu, a Ty ciągle od nowa go zaczynasz. Możesz uszanować to, że to forum odnośnie ciąży? Jestem położną, swoją wiedzę czerpię ze źródeł naukowych, mam mnóstwo znajomych pracujących w szpitalu i znam opowieści z pierwszej ręki. Takie dyrdymały na mnie nie działają. A teraz naprawdę proszę, przestań mnie oznaczać i ciągnąć temat. Jestem tu dla relaksu, temat szczepień już dawno zakończyłam.
 
Witam się ze wszystkimi.. 😊😊
Chyba w końcu się wyspałam bo dopiero wstałam.

Powiedzcie mi, czy wy też macie takie ciągnięcia jajników np podczas wstawania albo zmiany pozycji??
Hejka,ja czasem jak wstaje czuje jakby skurcz jak na okres,ale to podobno normalne chociaż dopytać dziś ginekologa
 
Dziewczynki a powiedzcie mi jeszcze.
Na tym etapie faktycznie jeden dzień w usg robi taaaka różnice??
W 5-6 tygodniu mozesz zobaczyc pecherzyk ciazowy/pecherzyk ciazowy z pecherzykiem zoltkowym/zarodek. Z kazdym mijajacym dniem jest wieksza szansa, ze zobaczysz cos wiecej niz tylko pecherzyk ciazowy, wiec uwazam, ze dobrze zrobilas nie przekladajac wizyty.
 
reklama
Nie chciałam się wypowiadać odnośnie covidu i szczepień ale widzę że wątek dalej jest wałkowany więc napiszę. Ja mając 35 lat zachorowałam na covid. Przeszłam bardzo źle - musiałam zrezygnować z pracy I 5 miesięcy leczyłam się na serce (koleżanka ma uszkodzony mięsień serca po covid nie miała tyle szczęścia co ja). Ja przez 5 miesiecy mogłam tylko 1 emerycki spacer dziennie. Nie mam chorób współistniejących. Kolega z pracy - wysportowany, brał udział w maratonach- doszczętnie zniszczone jedno płuco. Oboje robiliśmy 2 przerwy żeby wyjść na 1 piętro. Nie byłam hospitalizowana bo jak zachorowałam to u nas przeszła fala i nie było miejsc w szpitalu. Byłam pod kontrolą telefoniczną lekarza rodzinnego.
Mój kochany dziadziuś zmarł na powikłania po covid. Nie mogliśmy się nawet pożegnać 😪😪😪😪 ani złapać go za rękę ...nic... myślę o nim codziennie.
Nie patrze na dane,które piszecie bo niestety to nie jest rzeczywistość. Rzeczywistość była taka że u mnie na wsi wiele osób zmarło, wiele leczy się do tej pory. Policja, sanepid, lekarze - nie poradzili sobie ze skalą zakażeń.
Jestem zaszczepiona, mąż, znajomi i rodzina również. Ja bałabym się że mogę umrzeć następnym razem.
Nie piszę tego żeby kogokolwiek oceniać czy zmuszać do szczepienia. Piszę bo często słyszę - nie znam nikogo kto przeszedłby to źle. A myślicie że mam się czym chwalić? Czy inne osoby które też tak przechorowały mają się czym chwalić?
Napisze jeszcze że moi rodzice mający ponad 60 lat nie zachorowali mimo że w domu był covid. Dziadziuś przeszedł bezobjawowo ale niestety nie dało się go uratować. Sąsiadka przeszła covid I zmarła po tygodniu na zawał. Wiele osób u mnie umierało po covidzie na powikłania. Nie znajdziecie ich w statystykach. Nie mieli szans zwłaszcza że w szpitalu musieli czekać 12h na wynik testu gdzie nie robili z nimi nic bez wyniku. 12h przy zawale to ogrom.
Większość zaraziła się covidem ze szkoły podstawowej gdzie chodzą nasze dzieci. Mieszkam na małej wsi, znamy się w większości. Może w dużych miastach tego tak nie widać ale u nas było widać spustoszenie. Nie wszyscy chcieli mówić na co zmarła dana osoba ale dało się to zauważyć na pogrzebie.
Jeśli kogoś nie dotknęło to osobiście to nie zrozumie :( Ja pozegnalam najbliższą osobe ,58 lat ,zadnych chorób,nałogów,okaz zdrowia .Kolejna osoba (29 lat) byla hospitalizowana ,ale wyszla z tego ,nie ominęło też osoby po pelnym szczepieniu i choc przeszla lagodniej to ze skutkami dalej sie zmaga .Ja bylam wtedy w początkowej ciąży ,ale tego dnia co dostalam najgorsze informacje skonczyla sie tez ciąża ....i szczerze jak czytalam wczoraj na grupie niektore wypowiedzi to bylo mi cholernie przykro
 
Do góry