Witajcie
Nie było mnie od piątku bo uczyłam sie do egz, miałam w sobote, i chyba oblałam:-( wyniki we wtorek ale tak mi sie wydaje. Wczoraj wybraliśmy sie do znajomych do Gorzowa, od nas to jakies 100km. Nadia pierwszy raz jechała w foteliku i wyginała sie i płakała, nie podobało jej sie

A to dlatego ze zawsze wozilismy ja autem w gondoli. Wiem wiem ze tak sie nie powinno robic ale mój P. to uparciuch i tak mu było wygodniej i małej tez. Wczoraj miała swój debiut w foteliku i był ryk

Zaostalismy tam na noc i dopiero wrócilismy, tez pól drogi kwekała i popłakiwała

Kurcze za tydzien jedziemy w góry, to jakies 500km i aż sie boje co bedzie wyczyniała. Coś mi sie wydaje ze sie umęczymy.
Poza tym mam dzis dzien do bani, w drodze powrotnej pokłóciłam sie z P. bylismy zaproszeni do tesciów na obiad ale nie miałam ochoty isc i udawac ze wszystko ok. Mówie aby odwiózł mnie pod blok a on na to ze moge sie przejsc kawałek bo on Nadie zabiera ze soba. Przez chwile nie chciałam mu jej dac bo mnie wnerwił a teraz udaje troskliwego ojca ale przeciez nie bede sie z nim przed blokiem tesciów o dziecko kłóciła. Wróciłam wiec sama do domu. Kurde ale Ci faceci sie zmieniaja, mój to zaczyna za duzo sobie pozwalac ostatnio

chyba mu sie wydaje ze jak jest juz dziecko to bedziemy razem cokolwiek by sie nie działo, ze go nie zostawie itp. A ja mam takiego nerwa ze najchetniej bym mu torby wystawiła za drzwi

Ja jestem dosc dumna osoba i znam swa wartość i nie pozwole sobie aby ktos mnie nie szanował i chlapał jęzorem co mu ślina na jezyk przyniesie

teraz czekam az łaskawie wróci do domu i mam zamiar z nim poważnie porozmawiac. Ech az mi sie tych gór odechciało:-( Najchetniej pojechałabym sama z Nadinka;-)