Wprawdzie już minął miesiąc od mojego porodu ale mam troszkę czasu więc w paru zdaniach opiszę jak to było
Jak wiecie byłam rzekomo po terminie więc od 10.07 lezałam już w szpitalu na wywoływaniu. Zaczęli od zastrzyków, a gdyby one nie podziałały to 12.07 mialam dostac kroplówkę z oksytocyną (czego bardzo się obawialam po głuszkowych przejściach

) - na szczęście zastrzyki pomogły ;D Wszystko zaczęło się 11.07 od lekkich bóli współczujących, kiedy to o godzinie 13 z haczykiem rodziła moja współlokatorka z sali ;D ;D ;D tak mi jej było szkoda jak krzyczała, że aż mnie lekkie skurcze zaczęły łapać ale jeszcze wtedy nawet przez myśl mi nie przeszło, że to już magiczne TO. Ok. godz. 16 ból coraz większy... zgłaszam położnej , która to za chwilę podpina mnie pod KTG. Na KTG Wychodzi duuuużo skurczy... regularne. O 18 chodzę jakbym zaraz miała kupę zrobić, nawet majtki mi przeszkadzają - położna mówi - robimy lewatywę, jak będize poród rodzinny niech mąż przyjedzie ok. 21

A mąż był chwilę wcześniej i był bardziej przerażony niż ja tym co się ze mną dzieje. Miałam być twarda i rodzić bez znieczulenia ale okazało się, że jestem cienka jak dupa węża i zmiękłam - o 20 udaję się do dyżurki położnych i wręćz błagam o znieczulenie ZOP ... za małe rozwarcie... czekamy... o 21.... nareszcie wkłucie w kregosłup i ... dalej czekamy na rozwarcie... 21.30 dostaję wreszcie znieczulenie ... w przerwach między skurczami jestem już taka wycieńczona, że zapadam w kilkusekundowe drzemki... wszystko mnie drażni... Krzyskowi nie pozwolę się dotknać ani nic mówić... bo mam wrażenie że bardziej mnie boli... gdz. 22. zaczyna działac znieczulenie... leżę na łózku porodowym i tylko czuję skurcze które o dziwo prawie nie bolą :

fajnie... teraz tylko mam przeć... lajcik ;D lekarz mówi - niech pani nie zamyka oczu przy parciu bo pani popękają naczynka w oczach - dobra odpowiadam i prę dalej z zamkniętymi ;D w pewnym momencie położna mówi teraz nich pani mocno prze bo musi pani urodzić... i co się okazało... musiałm bo mały był owinięty 3 x pępowiną ... już go zaczęla praktycznie wyciągać ze mnie ale ostatnie parcie i ...22.20 Adas jest już na świecie... mała kuleczka z fioletową głowką...ja tylko mi go położyli na brzuchu i go zobaczyłam nazwałam go śłicznym brzydalem ;D tatuś był cały czas z nami... pamiętacie moje obawy co do rodzinnego... były niepotrzebne... oboje jesteśmy szczęśliwi, że razem (prawie ;D ;D) urodziliśmy naszego synka... który jak się okazało wcale nie był przenoszony ;D ;D
Bolało jak cholera ale już nie boli i napewno nie zraże się i ... a co mi tam... jeszcze raz sobie urodzę za jakiś czas
