reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nastawienie lekarzy do 1 trymestru :/

A może po prostu ogólnie coś niepokoi lekarkę i woli sprawdzić? I żeby Cię nie stresować, to nie powiedziała o swoich przypuszczeniach?
Tz powiedziała wprost, że martwi ją bicie serca. Potem wytłumaczyła to, że zależy od kiedy serce bije więc mam się nie martwić. Ale na końcu dodała, że powinno bić 150. I dostałam mindfuck.
 
reklama
Ale przecież nie o tym napisałam :/ tylko o tym, że za każdym razem słyszę, że to nie do końca ciąża, bo ryzyko jest tak duże poronienia, że muszę non stop tylko myśleć o najgorszym. Nie mogę się cieszyć - z dobrych wyników - bo przecież trzeba założyć, że przyjdzie zaraz najgorszej.
A jeśli chodzi o przykład chodzenia po tygodniu na badanie (prywatne zresztą za dużo $$) to lekarka widząc prawidłowe USG 6+3, prawidłowe wyniki krwi, wszystkiego - uznała, że mam przyjść za tydzień, a bo serce może już nie bić. Dla mnie takie podejście jest szokujące! Dla Was to jest opiekuńczość i realizm - dla mnie, to jest po prostu nieludzkie.
Może trzeba rozważyć zmianę lekarza?
 
Hej! Taka bardziej myśl czy też żal post. Urodziłam 1 dziecko - zdrowa ciąża, zdrowe dziecko. W 1 trymestrze miałam badanie krwi w 6tc, i trzy usg (6, 9, 12). Żadnych beta HCG - i miałam święty spokój. Teraz - 2 ciąża - dowiedziałam się o niej relatywnie wcześnie bo w 4+2. I tu zaczyna się po prostu dla mnie ciąg stresu..."Zrób beta hcg", "no ale zrób jak wzrasta po 48h, ale wiesz - jak nie wzrośnie to poronienie albo pozamaciczna, może być różnie". Wynik dobry. mmm koniecznie przyjdź na USG, musi serduszko bić. Idę na USG 6+3 - wszystko ok. Wczoraj moja ginekolog patrzy na badania - oj coś słabo to serduszko bije, powinno 150. Czytam w Internecie - na 6 tydzień w normie, lekarka która robiła USG też powiedziała, że jest wszystko dobrze. Ale lekarka w ramach konsultacji już w 6+5 chciała robić kolejne usg - czy bije, a może nie bije? może umarło? Wściekłam się. Nie - przyjdę za dwa tygodnie. Proszę przyjść za tydzień - i dodaje - "różnie może być w tym czasie".

I powiem Wam, że od wczoraj chodzę zła i wściekła - wiadomo, że przejęłam się słowami lekarki, ale myślę sobie, że na co nam ta cała medycyna jak kobieta w ciąży w 1 trymestrze traktowana jest jako potencjalne Kot Schrödingera. I dlaczego? Bo z jednej strony jestem w ciąży ale non stop czuję, że muszę udowadniać komuś, że jednak nie poroniłam i mam już tego serdecznie dosyć.

Nie umiem się cieszyć tą ciążą i duża w tym zasługa lekarzy.
Ja Cię rozumiem. W pierwszej ciąży poszłam do lekarza w 6 tygodniu, dwa dni po teście. Później było jakieś plamienie i co chwile wizyty i straszenie. Mam zdrowego syna. Właściwie to cała ingerencja lekarska skończyła się na straszeniu. Więcej nie poszłam do tych straszących, znalazłam bardziej wyluzowanego lekarza.

W drugiej ciąży - dowiedziałam się w 4 tygodniu. Do lekarza świadomie poszłam w 11. Ja wychodzę z założenia, że w pierwszym trymestrze nie ma sensu się stresować, bo naprawdę mało można na tym etapie zrobić, a stres wpływa negatywnie na rozwój płodu. Teraz mamy już 32 tydzień ciąży :)

Ja zmieniłabym lekarza.
 
Nie musisz chodzić tak często, jeśli to Cię rozbija i nie pozwala cieszyć się ciążą. Nawet do tego samego lekarza nie musisz już nigdy więcej się umawiać. Z drugiej strony, jeśli lekarka uznała coś za odbiegające od normy, to w sumie jej zachowanie jest rzetelne.
 
Ale przecież nie o tym napisałam :/ tylko o tym, że za każdym razem słyszę, że to nie do końca ciąża, bo ryzyko jest tak duże poronienia, że muszę non stop tylko myśleć o najgorszym. Nie mogę się cieszyć - z dobrych wyników - bo przecież trzeba założyć, że przyjdzie zaraz najgorszej.
A jeśli chodzi o przykład chodzenia po tygodniu na badanie (prywatne zresztą za dużo $$) to lekarka widząc prawidłowe USG 6+3, prawidłowe wyniki krwi, wszystkiego - uznała, że mam przyjść za tydzień, a bo serce może już nie bić. Dla mnie takie podejście jest szokujące! Dla Was to jest opiekuńczość i realizm - dla mnie, to jest po prostu nieludzkie.
No trudno to Twoje podejście. Ja wolę jak ktoś jest ze mną szczery. Lekarka ma wątpliwośc i się tym podzieliła. Taka jej praca. Dobrze że mówi. Lepiej wiedziec niż żyć w bańce. Jak Ci nie pasuje to zmien lekarza, jest wielu olewających co mówią cokolwiek się dzieje że to normalne :) Znam z doświadczenia. Znajdziesz takiego bez problemu na 100%.
 
Ale Wy wiecie, że lekarz nie straszy bo w zasadzie najczęściej to ma w dupie co się wydarzy bo przyjmuje kilkanaście pacjentek dziennie i gdyby każdą tragedię przeżywał to zwariowałby po 3 tygodniach pracy. Lekarz Was informuje o nieprawidłowościach bo tego wymaga profesjonalne podejście do jego pracy, a to że Was to straszy to nie wina lekarza. Lepszy lekarz, który szczerze powie co się dzieje z ciążą i jakie są ryzyka niż taki co będzie przez 9 msc ukrywał na przykład wadę dziecka. Dociekliwy, zainteresowany i uważny lekarz to już rzadkość. Naprawdę wolałybyscie usłyszec "super bobas, YOLO", kiedy coś jest nie tak?
 
No trudno to Twoje podejście. Ja wolę jak ktoś jest ze mną szczery. Lekarka ma wątpliwośc i się tym podzieliła. Taka jej praca. Dobrze że mówi. Lepiej wiedziec niż żyć w bańce. Jak Ci nie pasuje to zmien lekarza, jest wielu olewających co mówią cokolwiek się dzieje że to normalne :) Znam z doświadczenia. Znajdziesz takiego bez problemu na 100%.
Proponuję tez nie robić prenatalnych albo wogóle olac wszystkie badania bo jeszcze okropny lekarz Cię postraszy że coś jest poza normą kilka milimetrów i z pewnością zrobi to tylko po to żeby Ci zepsuć humor. A mógłby milczeć lub powiedzieć że wszystko dobrze nawet jak nie jest. Po to chodzisz chyba do lekarza, że dowiedzieć się jaki jest stan i jakie są fakty.
 
Ale przecież nie o tym napisałam :/ tylko o tym, że za każdym razem słyszę, że to nie do końca ciąża, bo ryzyko jest tak duże poronienia, że muszę non stop tylko myśleć o najgorszym. Nie mogę się cieszyć - z dobrych wyników - bo przecież trzeba założyć, że przyjdzie zaraz najgorszej.
A jeśli chodzi o przykład chodzenia po tygodniu na badanie (prywatne zresztą za dużo $$) to lekarka widząc prawidłowe USG 6+3, prawidłowe wyniki krwi, wszystkiego - uznała, że mam przyjść za tydzień, a bo serce może już nie bić. Dla mnie takie podejście jest szokujące! Dla Was to jest opiekuńczość i realizm - dla mnie, to jest po prostu nieludzkie.
Proste rozwiązanie, to zmienić lekarza. Jak inny będzie mówił to samo, to lepiej się nad tym zastanowić.
 
reklama
Ale Wy wiecie, że lekarz nie straszy bo w zasadzie najczęściej to ma w dupie co się wydarzy bo przyjmuje kilkanaście pacjentek dziennie i gdyby każdą tragedię przeżywał to zwariowałby po 3 tygodniach pracy. Lekarz Was informuje o nieprawidłowościach bo tego wymaga profesjonalne podejście do jego pracy, a to że Was to straszy to nie wina lekarza. Lepszy lekarz, który szczerze powie co się dzieje z ciążą i jakie są ryzyka niż taki co będzie przez 9 msc ukrywał na przykład wadę dziecka. Dociekliwy, zainteresowany i uważny lekarz to już rzadkość. Naprawdę wolałybyscie usłyszec "super bobas, YOLO", kiedy coś jest nie tak?
Są lekarze, którzy zupełnie bezpodstawnie straszą. Niestety. Jeżeli na takiego nie trafiłaś, to masz szczęście.
Znam wiele rozdygotanych i płaczących dziewczyn, które lekarz nastraszył w ciąży jakimiś dziwnymi rzeczami, ktorych nawet nie ocenia się na ten wiek ciąży. Ostatecznie nic się nie działo.
Niestety nie każdy lekarz ma aktualną wiedzę medyczną, czasami trafi się na gorszy dzień i ktoś się wyżyje na pacjentce.
Lekarze to tylko ludzie.
Ja znałam ryzyko braku kontroli u lekarza przed 11 tygodniem i byłam gotowa je podjąć (mój lekarz prowadzący wiedział o moim podejściu i go nie komentował).
Zwłaszcza po tym, co zafundowały mi dwie lekarki w pierwszej ciąży (raz wyszłam z siniakami na brzuchu od walenia głowicą od usg i z łzami w oczach, bo „jak nie przestanę celowo zaciskać macicy, to poronię”).
 
Do góry