reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nasze porody

jak wspominam poród


  • Wszystkich głosujących
    49
reklama
czesc dziewczyny, ja tu goscinnie z grudnia. Przeczytalam Wasze 2 relacje i oczywiscie poryczalam sie jak bobr. Piekne sa te historie, ale to tylko my - ciezarowki mozemy docenic chyba...:) Jestem przekonana ze nastawienie psychiczne to ogromnie wazne. Ja mam bardzo pozytywne podejsice i wierze ze bedzie wszystko super a Wasze relacje tylko mi to przekonanie wzmocnily. Dzieki!

Wszystkiego najlepszego dla listopadowek i ich kruszynek!!!
 
Ja opisze swój porod w skrócie, bo źle go wspominam, aczkolwiek już zapomniałam o bólu.

1 listopada na 19:30 pojechalismy na zajęcia do SzR, około 21:30 wrócilismy, wykapalismy się i poszlismy spać. Około 1:15 poczułam, że cos mi pekło, poleciałam do łazienki, ale nic wróciłam i połozyłam sie, ale za chwileczkę poczułam jak leje sie ze mnie. W panice , bo torba niekompletnie spakowana pojechalismy z powrotem do szpitala, bylismy tam około 2:00, połozna, która prowadziła SzR myslała, że czegos zapomnielismy. do 7 rano leżałam na sali, a potem juz na porodówce. Pierwsze bolesne skurcze zaczęły się około 10:30, potem były juz coraz mocniejsze, a o 17:10 urodziła się nasza kochana Majunia. Teraz z perspektywy czasu moge powiedzieć, że ból jest do wytrzymania. Ja najgorzej wspominam badania, trafiłam na dyżur najwredniejszej położnej. A samo parcie, trwało 30 minut, a dla mnie to była chwilka, wtedy nie wiem skad, ale miałam tyle sił i tak bardzo chciałam ju zobaczyc moja dzidzunie, że nie czułam bólu.
Niestety nasza kruszynka była niedotleniona i tylko chwilke ja miałam na brzuszku. A potem zobaczyłam ja dopiero na drugi dzien około 11.

I taka moja rada: trzeba sie jednak przygotować, że to jednak będzie bolec, bo ja po tych róznych optymistycznych opisach byłam pewna, że jestem twarda i dam sobie radę i po prostu ten ból troche mnie zaskoczył.

Mysle, że duze znaczenie ma połozna i gdyby nie to, ze ja trafiłam na taką a nie inną, to nie byłoby tak źle.

Przez cały pobyt w szpitalu bałam się depresji poporodowej, cały czas jak nie było przy mnie małej to chciało mi się płakać. Wszystko i wszyscy mnie denerwowali, pozatym sam czas pobytu w szpitalu (10 dni) był przygnębiajacy.

Ale dzis jesteśmy w domciu i jesteśmy najszczęsliwsi pod słoncem.
 
Najważniejsze Pycha że juz wszystko ok :) a z tym bólem to prawda trzeba się przygotowac że bedzie bolało ale trzeba ten ból traktować jak cos co pomaga wyjść kruszynce na świat.. moj gin powiedział że mam sie nastawic optymistycznie na ból.. łatwo powiedzieć gorzej zrobic -- zwłaszcza facetowi hihi:)
 
Pycha dzielna jesteś, tyle dni w szpitalu co? Ale bardzo podobał mi się Twój opis, nawet mi się łezka w oku zakręciła
ciekawe ile mnie przetrzymają? jakoś dam radę, chcę tylko,żeby moja żabcia już szybko była ze mną, tzn. mam nadzieję, że we wtorek wywołają mi poród i nie każą dłużej czekać... ::)

Karolinnka korzystaj ze słońca, u nas też teraz zaświeciło, choć rano było paskudnie ;D
 
Pycha, dzięki za powitanie i za... REALNY obraz porodu! Nie powiem żebym się "wystarszyła" ale warto do siebie dopuścić, tak oczywistą, myśl, że poród jednak wiążę się z bólem... No zobaczymy jak to będzie... Obym nie trafiła na taką wredną położną jak ty bo jej żyły poprzegryzam ;)
 
pycha cieszę się, ze juz teraz wszystko OK !!!! dobrze ,ze nam uswiadomilaś, ze tak naprwdę to nie jest tak "różowo",no ale jednak szybko się o tym bólu zapomina, bo dzidziuś wynagradza wszystko :)

justynko życzę Ci aby było tak jak to planujesz :)
 
Tak sobie czytam i powiem wam szczerze, ze wydawało mi się, że poprzednie porody jakieś łatwiejsze byłe - mniej męczące. Teraz niby bardzo szybko, ale uchetałam sie jak dziki bóbr.
A tak naprawdę, to jak jużtylko dzidziuś się wydostanie to cały ból i zmęczeni znika - i zostaje tylko wielkie SZCZĘSCIE.

Położnej nie miałam umówinej (zapłaconej), a zajęła się mną cudownie, w dodatku drugi raz, bo trafiłam na tą samą co sześć lat temu :))))
 
reklama
TRZYMAJCIE ZA MNIE KCIUKI!!!!
Kasieńka jednak nie wytrzymała z czekaniem na tatę (no bo ileż można czekać na faceta? ;) i właśnie zbieram się do szpitala... Kurcze! Nikt mnie nie uprzedził że to tak boli i to od samego początku!!! RATUNKU...
 
Do góry