reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nasze porody

Gustlicek uśmiechałam się do monitora jak głupia. Te wszystkie bóle to chyba nic jak się spojrzy na ten Skarb co z nas wyszedł.
 
reklama
Dziewczyny gratulacje, dzielne z Was kobietki;-)
Goteczko poza tym, ze pieknie malujesz, mogłabyś spokojnie zająć sie pisaniem;-)
 
Mój poród nie był lekki. ;-)
O 19 w sobotę 13.06 dostałam skurczy i były one regularne, najpierw co 5 minut, potem co 2-3 minuty. Wzięłam gorącą kąpiel (położna powiedziała, że nie był to najmądrzejszy pomysł :baffled:), bo myślałam, że przejdą, a Michał pakował torbę. Pojechaliśmy do szpitala i zatrzymali mnie na patologii. Dali mi kroplówkę z Fenoterolem i powiedzieli, że jak to fałszywy alarm, to za dwie doby wyjdę. Ale skurcze nie ustały, chwilę nawet myślałam, że poród się cofa, bo miałam przerwy między skurczami nawet do 10 minut. Ale o 12 w południe znowu zaczęły się co 5 minut. Zawieźli mnie na badanie, pan doktor mówi, że mam już prawie pełne rozwarcie i że jedziemy na porodówkę. Michał mało nie zemdlał jak wróciłam do pokoju i oznajmiłam, że to już.:biggrin2: Na porodówce tłok, rodziła jedna za drugą, tylko nie ja. Cały czas musiałam leżeć podłączona do ktg, na którym skurcze nie wychodziły, mimo, że myślałam przy każdym że zejdę. Do 19 trzymali mnie na Fenoterolu, mimo, że dla mnie już było jasne, że skoro skurcze są co dwie minuty i rozwarcie na 9, to raczej poród sie nie cofnie. O 19 przyszła nowa zmiana i szybko zdecydowali, że odłączają Fenoterol, podali mi glukozę dożylnie i zaczęło się.
Położna przecięła mi pęcherz płodowy, i przy skurczach kazali pchać.;-) Ani się nie darłam, starałam sie jak mogłam, ale jednak brakowało mi tchu na parcie co jakiś czas, a stał taki buc z boku, pan doktor i komentował, że gdyby pacjentki słuchały położnych, to porody trwałyby krócej. Wkurzyłam sie i to mi dało siłę, położna mówi w końcu, że ostatni skurcz, pchamy i będzie po wszystkim. I o 20.20 (według szpitala, ja myślałam, że urodził się 20.40) urodził się Janek. Położyli mi go na chwilę, poszli go ważyć i mierzyć (2530 g i 48 cm), i po chwili wpada pani pediatra, że zabierają go na OIOM, bo ma niewydolność oddechową. Potem przyszła pani pediatra do nas i zapytała czy miałam robiony posiew, mówię, że miałam, ale nie mam jeszcze wyników, więc powiedziała, że i tak zastosowali antybiotyk, bo możliwe, że doszło do zakażenia bakterią. (Pani pediatra akurat miała dyżur w MSWiA, normalnie pracuje na Karowej i jest bardzo cenionym lekarzem, szczęście, że ona akurat była na zmianie) i powiedziała, że stan jest poważny, że dostał 6 pkt (po jednym odjętym za wszystko oprócz serca) i musimy czekać. W życiu się tak nie bałam. Pozszywali mi krocze i zawieźli na salę, a Michał pojechał do domu. Rano poszłam do Janka, ale nic więcej nie umieli mi powiedzieć, poza tym, że stan jest stabilny. Zaintubowali go i podłączyli do respiratora i tak wentylowany był przez dwa dni, następnie był ekstubowany do CPAP, od 4 doby oddychał już samodzielnie.
Przy wypisie ważył 2490 g ( w 4 dobie ważył 2200g). Jak rozmawiałam z pielęgniarkami od noworodków mówiły, że to ciężki przypadek, ale był tak dzielny, że stał sie ich ulubieńcem.
Na wypisie mam napisane:
- wcześniactwo 34 t.c + 6 dni
- stan po zamartwicy :szok:
- niewydolność oddechowa
- wrodzone zapalenie płuc
- krwawienie około dokomorowe II stopnia po stronie prawej
Brzmi to wszystko trochę strasznie.

Ale Janek jest wart każdego skurczu.
 
Kleo - obydwoje jestescie bardzo dzielni i trzymam mocno kciuki za Janka :) Porod faktycznie malo przyjemny ale najwazniejsze ze wszystko w koncu dobrze sie skonczylo :D
 
Ja byłam juz 2 tyg w szpitalu. Wysokie ciśnienie okazało się zatruciem ciążowym. Dodatkowo u dziecka podejrzewano wadę serca. W szpitalu mnie trzymali bo dwukrotnie na KTG wychodziły deceleracje. 20 czerwca (sobota) zjadłam sobie czereśni i o 17.00 Pani podłączyła mnie do 3go juz tego dnia KTG. Mąż był koło mnie a tu znów deceleracja! Położna poszła po lekarza a ten krótko: robimy cięcie! Zabrali mnie na porodówkę, tam byłam pod KTG i czekałam na swoją kolej. Ponieważ dziecko znów zaczło wariować to o 20:30 zabrali mnie na salę operacyjną i zrobili cesarkę. Piotruś od razu zaczął płakać, oddychał sam ale ze względu na podejrzenie wady wylądował na intensywnej terapii. Nie był w inkubatorze tylko pod lampą. Zobaczyłam go po raz pierwszy w poniedziałek.
 
Ptaszyna - mam nadzieje ze Piotrus ma sie ok. Pociesze cie ze taki porod jak Twoj (zaplanowana, zrobiona na spokojnie cesarka) jest na drugim miejscu pod wzgledem bezpieczenstwa dla matki i dziecka - pierwszy jest porod naturalny bez zadnych komplikacji, potem zaplanowana cesarka, a potem wszystko inne wiec kleszcze, nagla cesarka itp. Dobrze wiec ze w pore zajeli sie malym i teraz juz z gorki :)
 
reklama
Do góry