Jak wiecie miałam we środę stawić się na monitoring i tak też zrobiłam. Wyczekałam się w ogromnej kolejce i w końcu nadeszła moja chwila. Pod zapisem skurczy brak więc troszkę zmartwiona tym faktem czekałam na usg a tam jak obuchem w łeb lekarz rzuca tekst, że małowodzie nastąpiło. I że zostaje od razu w szpitalu. To ja kretynka nieszczęśliwa jak walnęłam szlocha przy masie lekarzy to jak teraz jeszcze sobie przypominam to czerwienie się ze wstydu. Mój przyszedł i poszliśmy do kiosku przy szpitalu, bo nie miałam torby kupiłam koszulę i poszłam na oddział. Od razu podłączyli mnie pod ktg i dali kroplówkę z Oxy i miałam tak leżeć i czekać 3 godziny. Kroplówka się skończyła to była godzina ok18 nic się nie działo więc poszłam spać. Od 3 rano zaczęły się skurcze co 8 minut i w między czasie odszedł mi czop. skurcze były juz co 5 minut. ok 10 rano przyszedł obchód i lekarka mnie zbadałą powedziała, ze wody się sączą i że mam rozwarcie na 4 cm. Powiedział, że teraz godzinkę poleżę i położna zaprowadzi mnie na porodówkę. Dostałam jakis zastrzyk i tak leżałam. Zaczęły się skurcze przy których chciałam grysc tynk ze ściany, bo trwały coraz dłużej i częsćiej przychodziły a najgorsze w tym wszystkim było to, że położna mi nie wierzyła, bo na ktg wychodziło 20 % i jeszcze do tego skwitowała, ze jestem mało odporna na ból, bo ona 12 godzin rodziła. Za chwile przyszła jakaś inna położna i mówię jej, ze się chyba zaczęło, bo już to wszystko było bardzo często i bardzo boląco. Odłączyła mi ktg i powiedziała, żebym sie spakowała to przejdziemy na porodówkę tylko jeszcze mnie zbada. Przy badaniu wychodziło, ze rozwarcie na 6 cm. A i położna, która mnie badała pow zę tamto ktg jest popsute. Jak przeszła przez korytarz na porodówkę rozwarcie już było 8 cm. chwilę jeszcze pochodziłam ale co chwile wołałam, że chcę mi się siku i tak łaziłam w te i we te aż w końcunkazli mi się położyć na fotelu. Musiałam sie wysoko wgramolić a juz nie miałam siły no ale jakoś jakoś mi się udało. Znów podłożyli ktg-skurcze 100 % za moment poczułam, że chce kupę. I tak położna mi tłumaczyłam, ze jak przychodzi skurcz to mam przy jednym skurczu lapać trzy głębokie oddechy i wypuszczać je dołem jednocześnie prząć. No ale w tych bólach to nic do mnie nie docierało i robiłam jakos inaczej. Wkońu załapałam o co kaman i tak z 6 razy aż w końcu poczułam, że coś mnie strasznei piecze i wystaje z dziury i położna do mnie, że juz jest główka i ze jak chce to moge jej dotknąć . I tak zrobiłam dostałam powera i 2 parcia a moje cudo było już u mnie na brzuszku cieplutkie i wpatzrone we mnie taką miłośćia, ze myślałam, że góry mogę przenosić.
I tak narodziła sie moja miłośc bez której nie umię już żyć. Wypełnia wszytskie moje myśli, cały mój świat to moja kruszynka, któr ajest najcudowniejszym prezentem jaki dostałam od życia.
A i po wyjściu na świat Hani głośno orzekłam, że moge rodzić znów oczywiście za kilka lat. Spadam, bo o dziwo ksiezna mego serca sie budzi.