reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

nie mam juz sily...

tygrysek235

mama Dawidka
Dołączył(a)
8 Styczeń 2008
Postów
393
Miasto
Aberdeen
Z L. znamy sie 7 lat..od poczatku byl moim dobrym kumplem, czasami cos tam miedzy nami zaiskrzylo, ale po krotkim czasie dochodzilismy do wniosku ze nie potrafimy byc razem(wlasciwie to bardziej ja do tekiego wniosku dochodzilam)...Prawie nic sie nie zmienialo - nadal czesto sie spotykalismy, chodzilismy do pubu, zwierzalismy sie sobie, mielismy partnerow..No wlasnie...Z moim bylym narzeczonym bylo mi bardzo dobrze, wiadomo zdarzaly sie o gorsze dni..Kiedy poszedl do wojska bardzo sie od siebie oddalilismy..ten czas wykorzystal chyba L. ciagle byl przy mnie i ktoregos dnia pomyslalam ze skoro jest takim super przyjacielem to moze i partnerem bedzie tez cudownym? Moze tym razem sie uda?
Na poczatku wszystko bylo pieknie...potem zaczelo sie psuc ale ja caly czas chcialam ratowac to co piekne...Zapragnelismy dziecka...bardzo szybko zaszlam w ciaze i bylismy szczesliwi.Wyjechalismyza granice( najpierw L. a po 2 miesiacach ja do niego dojechalam - bylam wtedy w 6 m-cu)...I to chyba tu wszystko zaczelo sie walic...coraz wiecej klotni, coraz mniej rozmow...Doszlo do tego ze czuje sie jak smiec..Bo przeciez to On jest najwazniejszy, najmadrzejszy..to On zarabia na nas pieniadze( co bardzo czesto mi wypomina), On rzadzi tymi pieniedzmi(ja nawet nie wiem ile ma na koncie)...Kaze mi isc do pracy (ok ja sama tez chce isc chociazby po to zebym nie musiala o wszystko zebrac - doslownie) ale jak go prosze o pomoc jakakolwiek( moj ang. jest slaby) to sie wypina...
Jego zdaniem nic nie robie tylko siedze caly dzien z d...w domu... nie docenia tego co zrobie tylko zawsze zauwazy ze czegos nie zrobilam( jak np. dziecko ma marudny dzien i nie posprzatam)...Kiedy przychodzi do domu liczy sie tylko komputer...
Nie potrafimy juz spokojnie rozmawiac - prawie kazda rozmowa konczy sie klotnia..dlatego najczesciej w naszym domu slychac...cisze albo dla odmianz krzyki - moje bo ja juz nie daje rady....
Wiem- na pewno ktos napisze: odejdz...Juz tyle razy probowalam ale nie potrafie..nie mam sily zebrac sie i odejsc...Z reszta kilka razy juz mu to mowilam to przez jakis czas bylo lepiej a potem znowu to samo...Ostatnim razem powiedzialze jak chce to moge wrocic do Polski ale bez dziecka, ze mi go nie odda...dla niego jestem histeryczka i robie ze wszystkiego problem...
ale nie mam tez sily tak zyc...To wszystko odbija sie na dziecku bo jestem bardzo nerwowa i mam starsznego dola - nawet juz nie cieszy mnie zabawa z malym...
Czuje sie jakby ktos wysysal ze mnie energie...nie chce mi sie zyc...Trzymam sie jakos tylko ze wzgledu na malego i mame...
A wiecie co mnie najbardziej dobija? Ze czesto po klotni albo po tym jak specjalnie robi mi na zlosc( sa to rzeczy, ktore wie ze mnie denerwuja i zeby mnie wkurzyc robi je specjalnie) przychodzi do lozka i jakby nic sie nie stalo niewinnym glosem mowi zebym go przytulila a jak tego nie zrobie to zaraz foch i ze ja go nei kocham...kto kogo? wlasciwie ja juz chyba nie wiem co to znaczy milosc...wypalily sie we mnie wszystkie uczucia- zostal tylko zal, bol i wstyd ze tak mi sie zycie ulozylo....
 
reklama
W sercu mnie ścisnęło jak to przeczytałam. To okropne co teraz przeżywasz, jak on Cie traktuje.Jestes w dodatku z dala od rodziny. Współczuje Ci bardzo, potrafię sobie wyobrazić jak się musisz czuć. Traktuje cię bez szacunku, robi na złóść, wypomina, najważniejszy i najmądrzejszy Pan... znam ten typ :crazy:. Lepiej uciekaj bo jak teraz traktuje Cię bez szacunku to potem może być już tylko gorzej. Wiem że ći trudno i nie chcesz odejść aletakie życie to nie życie.Jestes od niego uzależniona i on to wykorzystuje. Ja uważam że człowiek swojej natury nie zmieni jak on jest taki to juz taki będzie, mogą byc chwile lesze w waszym związku ale ja bym uciekała od razu. Dla siebie i dla dziecka. Masz na pewno rodzinę, dom do którego mogłabys wrócić? Szkoda marnować życie dla takiego :angry:. Zamiast wypominać że nic nie robisz (co przy dziecku nie jest prawdą) mógłby ci pomóc szukać pracy. A on nie pomoże i jeszcze wypomina, Co to za facet?? Chcesz żeby dziecko patrzyło na wasze kłótnie?, spokojniejsza będziesz bez niego.
Trochę chaotycznie to napisałam ale to ze złóści na tego :angry:.
Pozdrawiam Cię serdecznie, ściskam. Pisz, wygadaj się będzie ci może choć trochę lżej :sorry2:
 
Kurcze ale Ci sie narobilo... :-(Ja bym odeszla...nie wytrzymalabym tego i nie chcialabym zeby moje dziecko patrzylo na te klotnie...Bo kazdy stres w domu odbija sie na dziecku... niestety... Wiadomo ze ciezko jest podjac taka decyzje...ale po czasie jak juz podejmie sie taki krok to juz idzie z gorki... Pamietam jak ja kiedys bylam w takim chorym zwiazku i tez mieszkalismy zagraniaca... Jezu leczyl mnie ten facet na maxa,bylo mi cholernie zle ai tak nie umialam podjac tej decyzji...w koncu jak bylismy w Polsce na urlopie tam udalo sie zakonczyc ten zwiazek... nawet rzeczy swoich wszystkich nie zabralam bo to byl tylko urlop na kilka dni...ale co tam...teraz sie z tego ciesze... nikt nie robi mi juz chorych scen zazdrosci itd... Zycze ci powodzenia!!!! Napewno ci sie uda!!!!
 
Tygrysek jak czytam twoją historie włos mi się jeży.Dziewczyno na co ty czekasz...Jesteś młoda,masz całe życie przed sobą schowaj wstyd do kieszeni i wracaj do rodziny.Wiem powiesz łatwo wam mówic.Wiesz ja swego czasu przechodziłam gehenne więc wiem co to znaczy.Powiem ci jedno musisz miec szacunek dla suiebie,nie wolno ci pozwalac na to,żeby twój partner cię tak traktował.Twierdzisz,że ze względu na dziecko przechodzisz przez to wszystko,kochana ja też kiedyś uważałam,że ze względu na dzieci musze się męczyc i męczyłam się w chorym związku wiele lat - naprawde nie warto.Broniąc siebie bronisz dziecko.Wcale nie jest dobrze kiedy dziecko słucha awantur,patrzy na twoje znerwicowanie.Przemyśl to i uciekaj.Może byc gorzej.Na to co robi ma twoje przyzwolenie- ciche.
 
pewnie nie takich słów od nas tu oczekiwałaś, ale i ja to powiem - odejdź. jestesmy silniejsze, niż nam samym się wydaje, poradzisz sobie swietnie bez tego faceta. sama tkwiłam w tak toksycznym zwiazku, uzależniona od człowieka, który niszczył mnie dzień po dniu. i wiem, że można odejść, i że nie tylko warto, ale trzeba to zrobić.

choćby po to, by kiedyś ktoś ci powiedział, że nareszcie się uśmiechasz.

szans na 'poprawę', jeśli oboje nie zdecydujecie się na terapię, raczej nie ma. tu może pomóc tylko specjalista, a wy musielibyście chcieć podjąć leczenie. brzydkie słowo, ale to, co jest dookoła ciebie jest chore. nie oszukujmy się.

i jeszcze coś, chyba najważniejsze. może teraz tego nie widać, ale on niszczy twoje, wasze dziecko. jeśli zostaniesz ono nigdy nie stworzy normalnego domu widząc, co robi ojciec. a tego zadna z nas nie chce.
 
no trudno powiedzieć coś innego niz to ODEJDŹ, bo chyba sama czujesz, że to nie ma sensu i tylko Cię niszczy. Te groźby, że nie odda Ci dziecka chyba niewiele warte. Przecież możesz po prosu wrócić ''na urlop '' do kraju i cześć, no a poza tym juz widzę jak taki typ potrafiłby się zajać dzieckiem skoro teraz Ci nawet nie pomaga.

Wiesz, jeśli nawet teraz wydaje Ci się że nie umiesz odejść to przynajmniej spróbuj się usamodzielnić na początek finansowo, bo bez tego ani rusz. Przede wszystkim załóż własne konto, nawet jeśli nie znasz języka zawsze znajdziesz bank,gdzie jest obsluga w j. pol.
 
reklama
a ja nie powiem Ci odejdz ja powiem przemysl głeboko czy na pewno chcesz bez niego zyc i co czujesz, pomin sytuacje w jakiej jestes i zastanów sie tylko nad swoimi uczuciami bo widze w tobie siebie
ja miałam podobną sytuacje u nas wszystko sie rypło jak na Swiat przyszła Natalka nie dawałam rady mieszkałam dodatkowo z tesciami, wyprowadziłam sie wynajelismy mieszkanie papiery o separacje lezały na stole ale ja ciagle po mimo tego co mi robił czułam ze go kocham kasa?? podobnie nie miałam nic nawet aby se podpaski kupic. wróciłam na siłe do pracy, wziełam opiekunke dziecko dałam do niej, o ograniczyłam mu kontakty był z mała gdy ja tego chciałam mieszkalismy razem ale sie mijalismy, uzbierałam kase na wakacje z nadzieją.... wakacje ok po nich koszmar wrócil, ale na wakacjach przekonałam sie ze kocham, walczyłam dalej u mnie zbawieniem była drug ciąza, fakt z ogromnymi kompikacjami ale wtedy sie zmienil...... dzis jest juz duzo lepiej ale ciagle walcze choc czasem zastanawiam sie czy warto ale zdazaja sie miłe dni i dla nich chce walczyc aby było ich jeszcze wiecej i chciała bym w małzenstwie jeszcze byc kiedys tak szczesliwa jak byłam w dniu slubu.

nie powiem odejdz powiem kieruj sie sercem.
 
Do góry