- Dołączył(a)
- 14 Maj 2024
- Postów
- 6
Dzień dobry. Znam się z mężem od 9 lat, 7 lat jesteśmy po ślubie, ale od ponad dwóch lat nie mieszkamy, ze sobą.
Wyprowadziłam się od męża bo po narodzinach naszej corki mąż nie był przy mnie tylko wychodził ciągle z domu z koleżanką i wracał pijany. Po jakimś czasie otrzasnął się i zaczął starać się o mnie, o to byśmy do siebie wrócili. Jestem zagubiona. Przez ten czas choć nie mieszkaliśmy razem, spędzaliśmy mnóstwo czasu razem, jeździliśmy razem na wycieczki, a nawet na wakacje. Mąż odbierał córkę z przedszkola, gotował obiad a ja przychodziłam do niego po pracy jedliśmy razem obiad robiliśmy coś w trójkę I wieczorem wracałam do domu. Ja wiem to że mój mąż to dobry facet i dobry ojciec, sprząta gotuje jest pracowity ma dobra prace, jest romantyczny, pamięta o wszystkich rocznicach, kupuje kwiaty bez okazji itp. Nie da się z nim nudzić nie da popaść się z nim w rutynę. Mało się klucimy, prawie wcale, dobrze spędza nam się razem czas, mamy dużo wspólnych zainteresowań wszystko z boku wyglądało by ok ale jest jedno ale, za każdym razem kiedy do siebie się zbliżaliśmy i chciałam już mu dać szans, mąż upijał się i robił straszne głupoty które bardzo mnie raniły. Twierdzi jednak że sięgał po alkohol z bezsilności, z tego że jest sam I co wieczór żałuję co zrobił naszej rodzinie I pcha go to do picia a jak wypije to mu odwala. Przez to wszystko mam go dość, oddaliłam się od niego i nie wiem co robić. Mąż w tej chwili oddał się na leczenie, przebywa w szpitalu od ponad 2 tygodni i jeszcze przynajmniej tyle ma tam być a później raz w tygodniu obiecał chodzic na terapię, obiecuje mi że nie tknie już alkoholu, że będzie kontynuować leczenie by już nigdy niczego nie odwalić. I choć zostawiłam go z tym samego, nie wspieram go w żaden sposób, on mówi że zasłużył sobie na to i wie że jestem na niego wściekła, ale mówi że kocha mnie i córkę najbardziej w świecie, psychiatra wystawił diagnozę że ma zaburzenie osobowości i to też Przez to wybierał alkohol by przyćmić problemy. Mąż mówi że przejdziemy przez to razem, że wyzdrowieje że nauczy się na terapiach to wszystko kontrolować, że czeka nas jeszcze piękne życie, że będzie się już zawsze o mnie staral, że dla naszej trójki to szansa na normalne życie. Tylko potrzebuje w tym wszystkim mojego wsparcia, naszej rodziny bo bez nas sobie nie poradzi i nie wie czy sam przez to przejdzie. Ja wiem też że to najlepsze rozwiazanie dla nas, żeby córka wychowała się z ojcem, tylko ja nie wiem czy ja go jeszcze kocham nie wiem czy potrafię jeszcze z nim żyć tak bardzo mnie zranił. I choć ja go przed ślubem zdradziłam i on mi wybaczył mi i dal szanse. Jednak ja nie potrafię chyba mu wybaczyć że zaraz po narodzinach naszej corki jego w ogóle prawie nie było. Pracował na dwa etaty bo twierdził że musi bo nam nie wystarczy nam pieniędzy, a większość wolnego czasu spędzal na pijaństwie z koleżanką, on twierdzi że był mi wierny całe 9 lat nawet jak juz razem niemieszkalismy ale nie wieże mu w to nie ma takiej przyjaźni między mężczyzna i kobieta I myślę że z nią sypiał. Choć od ponad dwóch lat stara się o mnie o nasza rodzinę i wciaz dobrze sie przy nim czuje i bywam szczesliwa to mam blokadę. I moje pytanie jest takie, czy warto dac mu jeszcze szanse, czy zaufać jeszcze raz, czy wieżyc że leczenie pomoze i naprawdę jeszcze będzie pięknie, czy zobaczyć czy potrafię jeszcze z nim żyć, czy warto jeszcze raz spróbować z mężem dla dobra dziecka, stabilnej przyszłość i poczekać czy uczucia wrócą I z powrotem się do siebie zbliżymy jak kiedyś, czy wart dla dobra rodziny zrobic cos wbrew sobie by w przyszlosci bylo znow pieknie, bo narazie mówię mu że to przemyśle, że nie wiem co robić a on wciąż czeka. Czy powiedziec mu że nic z tego nie będzie nie będzie już żadnej szansy, a ja mam zacząć od nowa poznać kogoś i zobaczyć jak się życie potoczy?
Wyprowadziłam się od męża bo po narodzinach naszej corki mąż nie był przy mnie tylko wychodził ciągle z domu z koleżanką i wracał pijany. Po jakimś czasie otrzasnął się i zaczął starać się o mnie, o to byśmy do siebie wrócili. Jestem zagubiona. Przez ten czas choć nie mieszkaliśmy razem, spędzaliśmy mnóstwo czasu razem, jeździliśmy razem na wycieczki, a nawet na wakacje. Mąż odbierał córkę z przedszkola, gotował obiad a ja przychodziłam do niego po pracy jedliśmy razem obiad robiliśmy coś w trójkę I wieczorem wracałam do domu. Ja wiem to że mój mąż to dobry facet i dobry ojciec, sprząta gotuje jest pracowity ma dobra prace, jest romantyczny, pamięta o wszystkich rocznicach, kupuje kwiaty bez okazji itp. Nie da się z nim nudzić nie da popaść się z nim w rutynę. Mało się klucimy, prawie wcale, dobrze spędza nam się razem czas, mamy dużo wspólnych zainteresowań wszystko z boku wyglądało by ok ale jest jedno ale, za każdym razem kiedy do siebie się zbliżaliśmy i chciałam już mu dać szans, mąż upijał się i robił straszne głupoty które bardzo mnie raniły. Twierdzi jednak że sięgał po alkohol z bezsilności, z tego że jest sam I co wieczór żałuję co zrobił naszej rodzinie I pcha go to do picia a jak wypije to mu odwala. Przez to wszystko mam go dość, oddaliłam się od niego i nie wiem co robić. Mąż w tej chwili oddał się na leczenie, przebywa w szpitalu od ponad 2 tygodni i jeszcze przynajmniej tyle ma tam być a później raz w tygodniu obiecał chodzic na terapię, obiecuje mi że nie tknie już alkoholu, że będzie kontynuować leczenie by już nigdy niczego nie odwalić. I choć zostawiłam go z tym samego, nie wspieram go w żaden sposób, on mówi że zasłużył sobie na to i wie że jestem na niego wściekła, ale mówi że kocha mnie i córkę najbardziej w świecie, psychiatra wystawił diagnozę że ma zaburzenie osobowości i to też Przez to wybierał alkohol by przyćmić problemy. Mąż mówi że przejdziemy przez to razem, że wyzdrowieje że nauczy się na terapiach to wszystko kontrolować, że czeka nas jeszcze piękne życie, że będzie się już zawsze o mnie staral, że dla naszej trójki to szansa na normalne życie. Tylko potrzebuje w tym wszystkim mojego wsparcia, naszej rodziny bo bez nas sobie nie poradzi i nie wie czy sam przez to przejdzie. Ja wiem też że to najlepsze rozwiazanie dla nas, żeby córka wychowała się z ojcem, tylko ja nie wiem czy ja go jeszcze kocham nie wiem czy potrafię jeszcze z nim żyć tak bardzo mnie zranił. I choć ja go przed ślubem zdradziłam i on mi wybaczył mi i dal szanse. Jednak ja nie potrafię chyba mu wybaczyć że zaraz po narodzinach naszej corki jego w ogóle prawie nie było. Pracował na dwa etaty bo twierdził że musi bo nam nie wystarczy nam pieniędzy, a większość wolnego czasu spędzal na pijaństwie z koleżanką, on twierdzi że był mi wierny całe 9 lat nawet jak juz razem niemieszkalismy ale nie wieże mu w to nie ma takiej przyjaźni między mężczyzna i kobieta I myślę że z nią sypiał. Choć od ponad dwóch lat stara się o mnie o nasza rodzinę i wciaz dobrze sie przy nim czuje i bywam szczesliwa to mam blokadę. I moje pytanie jest takie, czy warto dac mu jeszcze szanse, czy zaufać jeszcze raz, czy wieżyc że leczenie pomoze i naprawdę jeszcze będzie pięknie, czy zobaczyć czy potrafię jeszcze z nim żyć, czy warto jeszcze raz spróbować z mężem dla dobra dziecka, stabilnej przyszłość i poczekać czy uczucia wrócą I z powrotem się do siebie zbliżymy jak kiedyś, czy wart dla dobra rodziny zrobic cos wbrew sobie by w przyszlosci bylo znow pieknie, bo narazie mówię mu że to przemyśle, że nie wiem co robić a on wciąż czeka. Czy powiedziec mu że nic z tego nie będzie nie będzie już żadnej szansy, a ja mam zacząć od nowa poznać kogoś i zobaczyć jak się życie potoczy?