reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nie wiem co robic, rozstalam sie z mezem, ale wciaz sie stara.

Dołączył(a)
14 Maj 2024
Postów
6
Dzień dobry. Znam się z mężem od 9 lat, 7 lat jesteśmy po ślubie, ale od ponad dwóch lat nie mieszkamy, ze sobą.
Wyprowadziłam się od męża bo po narodzinach naszej corki mąż nie był przy mnie tylko wychodził ciągle z domu z koleżanką i wracał pijany. Po jakimś czasie otrzasnął się i zaczął starać się o mnie, o to byśmy do siebie wrócili. Jestem zagubiona. Przez ten czas choć nie mieszkaliśmy razem, spędzaliśmy mnóstwo czasu razem, jeździliśmy razem na wycieczki, a nawet na wakacje. Mąż odbierał córkę z przedszkola, gotował obiad a ja przychodziłam do niego po pracy jedliśmy razem obiad robiliśmy coś w trójkę I wieczorem wracałam do domu. Ja wiem to że mój mąż to dobry facet i dobry ojciec, sprząta gotuje jest pracowity ma dobra prace, jest romantyczny, pamięta o wszystkich rocznicach, kupuje kwiaty bez okazji itp. Nie da się z nim nudzić nie da popaść się z nim w rutynę. Mało się klucimy, prawie wcale, dobrze spędza nam się razem czas, mamy dużo wspólnych zainteresowań wszystko z boku wyglądało by ok ale jest jedno ale, za każdym razem kiedy do siebie się zbliżaliśmy i chciałam już mu dać szans, mąż upijał się i robił straszne głupoty które bardzo mnie raniły. Twierdzi jednak że sięgał po alkohol z bezsilności, z tego że jest sam I co wieczór żałuję co zrobił naszej rodzinie I pcha go to do picia a jak wypije to mu odwala. Przez to wszystko mam go dość, oddaliłam się od niego i nie wiem co robić. Mąż w tej chwili oddał się na leczenie, przebywa w szpitalu od ponad 2 tygodni i jeszcze przynajmniej tyle ma tam być a później raz w tygodniu obiecał chodzic na terapię, obiecuje mi że nie tknie już alkoholu, że będzie kontynuować leczenie by już nigdy niczego nie odwalić. I choć zostawiłam go z tym samego, nie wspieram go w żaden sposób, on mówi że zasłużył sobie na to i wie że jestem na niego wściekła, ale mówi że kocha mnie i córkę najbardziej w świecie, psychiatra wystawił diagnozę że ma zaburzenie osobowości i to też Przez to wybierał alkohol by przyćmić problemy. Mąż mówi że przejdziemy przez to razem, że wyzdrowieje że nauczy się na terapiach to wszystko kontrolować, że czeka nas jeszcze piękne życie, że będzie się już zawsze o mnie staral, że dla naszej trójki to szansa na normalne życie. Tylko potrzebuje w tym wszystkim mojego wsparcia, naszej rodziny bo bez nas sobie nie poradzi i nie wie czy sam przez to przejdzie. Ja wiem też że to najlepsze rozwiazanie dla nas, żeby córka wychowała się z ojcem, tylko ja nie wiem czy ja go jeszcze kocham nie wiem czy potrafię jeszcze z nim żyć tak bardzo mnie zranił. I choć ja go przed ślubem zdradziłam i on mi wybaczył mi i dal szanse. Jednak ja nie potrafię chyba mu wybaczyć że zaraz po narodzinach naszej corki jego w ogóle prawie nie było. Pracował na dwa etaty bo twierdził że musi bo nam nie wystarczy nam pieniędzy, a większość wolnego czasu spędzal na pijaństwie z koleżanką, on twierdzi że był mi wierny całe 9 lat nawet jak juz razem niemieszkalismy ale nie wieże mu w to nie ma takiej przyjaźni między mężczyzna i kobieta I myślę że z nią sypiał. Choć od ponad dwóch lat stara się o mnie o nasza rodzinę i wciaz dobrze sie przy nim czuje i bywam szczesliwa to mam blokadę. I moje pytanie jest takie, czy warto dac mu jeszcze szanse, czy zaufać jeszcze raz, czy wieżyc że leczenie pomoze i naprawdę jeszcze będzie pięknie, czy zobaczyć czy potrafię jeszcze z nim żyć, czy warto jeszcze raz spróbować z mężem dla dobra dziecka, stabilnej przyszłość i poczekać czy uczucia wrócą I z powrotem się do siebie zbliżymy jak kiedyś, czy wart dla dobra rodziny zrobic cos wbrew sobie by w przyszlosci bylo znow pieknie, bo narazie mówię mu że to przemyśle, że nie wiem co robić a on wciąż czeka. Czy powiedziec mu że nic z tego nie będzie nie będzie już żadnej szansy, a ja mam zacząć od nowa poznać kogoś i zobaczyć jak się życie potoczy?
 
reklama
Dzień dobry. Znam się z mężem od 9 lat, 7 lat jesteśmy po ślubie, ale od ponad dwóch lat nie mieszkamy, ze sobą.
Wyprowadziłam się od męża bo po narodzinach naszej corki mąż nie był przy mnie tylko wychodził ciągle z domu z koleżanką i wracał pijany. Po jakimś czasie otrzasnął się i zaczął starać się o mnie, o to byśmy do siebie wrócili. Jestem zagubiona. Przez ten czas choć nie mieszkaliśmy razem, spędzaliśmy mnóstwo czasu razem, jeździliśmy razem na wycieczki, a nawet na wakacje. Mąż odbierał córkę z przedszkola, gotował obiad a ja przychodziłam do niego po pracy jedliśmy razem obiad robiliśmy coś w trójkę I wieczorem wracałam do domu. Ja wiem to że mój mąż to dobry facet i dobry ojciec, sprząta gotuje jest pracowity ma dobra prace, jest romantyczny, pamięta o wszystkich rocznicach, kupuje kwiaty bez okazji itp. Nie da się z nim nudzić nie da popaść się z nim w rutynę. Mało się klucimy, prawie wcale, dobrze spędza nam się razem czas, mamy dużo wspólnych zainteresowań wszystko z boku wyglądało by ok ale jest jedno ale, za każdym razem kiedy do siebie się zbliżaliśmy i chciałam już mu dać szans, mąż upijał się i robił straszne głupoty które bardzo mnie raniły. Twierdzi jednak że sięgał po alkohol z bezsilności, z tego że jest sam I co wieczór żałuję co zrobił naszej rodzinie I pcha go to do picia a jak wypije to mu odwala. Przez to wszystko mam go dość, oddaliłam się od niego i nie wiem co robić. Mąż w tej chwili oddał się na leczenie, przebywa w szpitalu od ponad 2 tygodni i jeszcze przynajmniej tyle ma tam być a później raz w tygodniu obiecał chodzic na terapię, obiecuje mi że nie tknie już alkoholu, że będzie kontynuować leczenie by już nigdy niczego nie odwalić. I choć zostawiłam go z tym samego, nie wspieram go w żaden sposób, on mówi że zasłużył sobie na to i wie że jestem na niego wściekła, ale mówi że kocha mnie i córkę najbardziej w świecie, psychiatra wystawił diagnozę że ma zaburzenie osobowości i to też Przez to wybierał alkohol by przyćmić problemy. Mąż mówi że przejdziemy przez to razem, że wyzdrowieje że nauczy się na terapiach to wszystko kontrolować, że czeka nas jeszcze piękne życie, że będzie się już zawsze o mnie staral, że dla naszej trójki to szansa na normalne życie. Tylko potrzebuje w tym wszystkim mojego wsparcia, naszej rodziny bo bez nas sobie nie poradzi i nie wie czy sam przez to przejdzie. Ja wiem też że to najlepsze rozwiazanie dla nas, żeby córka wychowała się z ojcem, tylko ja nie wiem czy ja go jeszcze kocham nie wiem czy potrafię jeszcze z nim żyć tak bardzo mnie zranił. I choć ja go przed ślubem zdradziłam i on mi wybaczył mi i dal szanse. Jednak ja nie potrafię chyba mu wybaczyć że zaraz po narodzinach naszej corki jego w ogóle prawie nie było. Pracował na dwa etaty bo twierdził że musi bo nam nie wystarczy nam pieniędzy, a większość wolnego czasu spędzal na pijaństwie z koleżanką, on twierdzi że był mi wierny całe 9 lat nawet jak juz razem niemieszkalismy ale nie wieże mu w to nie ma takiej przyjaźni między mężczyzna i kobieta I myślę że z nią sypiał. Choć od ponad dwóch lat stara się o mnie o nasza rodzinę i wciaz dobrze sie przy nim czuje i bywam szczesliwa to mam blokadę. I moje pytanie jest takie, czy warto dac mu jeszcze szanse, czy zaufać jeszcze raz, czy wieżyc że leczenie pomoze i naprawdę jeszcze będzie pięknie, czy zobaczyć czy potrafię jeszcze z nim żyć, czy warto jeszcze raz spróbować z mężem dla dobra dziecka, stabilnej przyszłość i poczekać czy uczucia wrócą I z powrotem się do siebie zbliżymy jak kiedyś, czy wart dla dobra rodziny zrobic cos wbrew sobie by w przyszlosci bylo znow pieknie, bo narazie mówię mu że to przemyśle, że nie wiem co robić a on wciąż czeka. Czy powiedziec mu że nic z tego nie będzie nie będzie już żadnej szansy, a ja mam zacząć od nowa poznać kogoś i zobaczyć jak się życie potoczy?
Bardzo Ci współczuję sytuacji, w jakiej się znalazłaś. Myślę, że powinnaś rozważyć terapię własną i wspólną z mężem. Jest szansa, że może udać Wam się wspólne życie, ale będzie wymagało to mnóstwo pracy od Was obojga i nie będzie łatwo. Trochę martwi mnie to zaburzenie osobowości, nie wiem na ile problem ten występuje niezależnie od alkoholizmu i w jakim stopniu nasilenia. To dodatkowo może utrudniać sytuację, ale nie musi. Tak czy inaczej uważam, że pierwszym krokiem powinna być terapia Twoja i wspólna. Przyjrzałbabym się też zdecydowanie Waszej córce, ona pewnie też jej potrzebuje. Trzymam kciuki i gratuluję odwagi i determinacji, która już się wykazałaś, a która na pewno wiele Cię kosztowała.
 
Czy warto? Nikt Ci nie odpowie na te pytanie. To Ty go znasz najlepiej i wiesz do czego jest zdolny. Pamiętaj tylko, że człowiek który raz miał problemy z alkoholem będzie miał je całe życie. Nie ważne, że będzie trzeźwy miesiąc czy rok- jeśli kiedyś w chwili słabości, po kłótni znowu coś wypije to nie skończy się na jednym piwku i znowu zacznie regularnie się upijać. Alkoholizm zostaje z człowiekiem na całe życie więc sama musisz sobie zadać pytanie czy dasz radę tak żyć. Poza tym zastanów się czy go naprawdę kochasz czy chcesz do niego wrócić ze względu na dziecko. Napewno przyda wam się terapia ale przede wszystkim to Ty musisz podjąć świadomą decyzję czy udźwigniesz ciężar życia z alkoholikiem- bo nie ma pewności, że po terapii do tego nie wróci i wasze życie będzie sielanką.
 
Byłam już na terapi, a jak poszliśmy z mężem na terapię to Pani terapeutka powiedziała że nie wie jak nam pomóc... córka ma 3 lata nie całe, raczej jeszcze za wcześnie na jakąś terapię, a mąż nie jest alkoholikiem tylko jak mówi dochodzi do sciani nie wie co robić i sięga po alkohol raz na jakiś czas, ale te jego picie jest szkodliwe i destrukcyjne i zawsze jak się upije nienawidzi całego świata. I to właśnie są objawy tego zaburzenia osobowości wąchania nastrojów, zmiana zdania że raz on walczy a zaraz pisze czy mówi dam ci spokoj bądź szczęśliwa ułóż życie on wyjeżdża stąd gdzieś daleko i już nigdy go nie zobaczymy. Nie chce żeby wyjeżdżał nie xhce zebyvtracil kontakt ze mna czy z córką nie chce tracić kontaktu z jego mama i rodzina. Tylko nie wiem też czy warto wbrew sobie dać mu szanse i zobaczyć czy potrafimy jeszcze razem ze sobą żyć I nie wiem czy jeszcze może być razem pięknie. Czy warto poświęcić te kilka tygodni czy nawet miesięcy żeby sprawdzić czy się zmienił, a może faktycznie znów będzie przepięknie jak kiedyś, uczucia znów zapłoną i wszystko się ułoży, a co jeżeli nie? Tak trudna było mi odejść, teraz trudno mi wrócić a jak się nie uda żniw trudno będzie odejść, ale jak nie sprawdzę mogę tego żałować, a jak na prawdę wyjedzie? Już raz tak w swoim życiu zrobił wyjechał I zostawił wszystko zaczął od nowa, poznaliśmy się i został dla mnie tu w moim mieście. Nie wiem jaka decyzję podjąć, nawet jestem bardziej na tak już na nie, ale boję się, emocjonalnie już się od niego odsunęłam, ale z drugiej strony chce rodziny chce żeby córka miała dom inoboje rodziców. Pytam czy warto próbować, ostatni raz uwierzyć zaufać i dać szansę. Czy już to zostawić i jak chce to jiech wyjeżdża może nie zerwie z nami kontaktu i będzie nas odwiedzał. Czybkepiej dać mu szanse i zobaczyć co będzie, wspierać go w leczeniu i razem przejść przez te wszystkie trudne i ciężkie czasy a może owocem tego wszystkiego będzie nasza szczęśliwa rodzina I wszystko się ułoży. Warto jeszcze raz spróbować?
 
Skoro mąż twierdzi, że nie jest alkoholikiem, to nawet nie jest na początku drogi do wyleczenia. I właśnie tak jak myślałam, zaburzenia osobowości... nie doradzę Ci, czy w to iść, tylko Ty możesz podjać decyzję. Ale o matko, nie zazdroszczę. I znajdźcie innego terapeutę, bo bez tego będziesz mieć jazdy ekstremalne cały czas. Z terapią też, ale może dasz radę je udźwignąć.
 
Skoro mąż twierdzi, że nie jest alkoholikiem, to nawet nie jest na początku drogi do wyleczenia. I właśnie tak jak myślałam, zaburzenia osobowości... nie doradzę Ci, czy w to iść, tylko Ty możesz podjać decyzję. Ale o matko, nie zazdroszczę. I znajdźcie innego terapeutę, bo bez tego będziesz mieć jazdy ekstremalne cały czas. Z terapią też, ale może dasz radę je udźwignąć.
Zgadzam się.
 
Skoro mąż twierdzi, że nie jest alkoholikiem, to nawet nie jest na początku drogi do wyleczenia. I właśnie tak jak myślałam, zaburzenia osobowości... nie doradzę Ci, czy w to iść, tylko Ty możesz podjać decyzję. Ale o matko, nie zazdroszczę. I znajdźcie innego terapeutę, bo bez tego będziesz mieć jazdy ekstremalne cały czas. Z terapią też, ale może dasz radę je udźwignąć.
To nie mąż twierdzi że nie jest alkoholikiem, on sam stwierdził że ma problem to ja wiem ze on nim nie jest. A ja pytam co robić jakaś rada czy warto zawalczyć jeszcze o rodzinę jestem młodą mam 27 lat i nie wiem co robić. Sama jestem z rozbitej rodziny i wiem jak to ciężko jest. Mąż jest dobrym człowiekiem stara się ale raz na kilka miesięcy coś mu odwala i robi głupie rzeczy wychodzi z domu w zimę beż kurtki w nocy i go nie ma, a ja się martwię. A teraz od kad nie mieszkamy razem stara się i kiedy już prawie daje mu szanse, on znowu się zapija i na przykład zrywa mi nazwisko z domofonu bo twierdzi że nie zasluguje na jego nazwisko że zamiast budować to niszczę nasza rodzinę i krzywdzę siebie nasze dziecko I jego... mówi że nie będzie się tak zachowywał, że nie będzie miał powodu żeby pić to nie będzie pił. Tylko ja mu w to nie potrafię uwierzyć i może być dobrze aż któregoś dnia znów coś pójdzie nie tak napije się i będzie awantura, nie wiem czy jeżeli dobrze mi z nim stara się dba o mnie i o dziecko jest pracowity romantyczny itp. Czy warto mu dać szansę, bo nawet gdyby podwinęła mu się kiedyś tam noga I powiedzmy raz dwa razy do roku coś by się wydarzyło żeby się upił zrobił awanturę i poszedł gdzieś na całą noc, na działkę albo do samochodu spać, czy to jest aż tak dużo żeby niszczyć rodzinę i zaczynać od nowa, czy to nie wiele i warto dac szanse i wierzyć że to się już nigdy nie powtórzy. Stara się już dwa lata I choć ciągle go odtrącam, to dba o mnie i o córkę, jest zaangażowany i obiecuje ze jak dam mu szanse i będę go wspierać nauczy się kontrolować zerojedynkowo myślenie spowodowane zaburzeniem osobowości. Psychiatra też twierdzi że w szczęśliwej rodzinie I z terapia będzie mu łatwiej przez to przejść. Ja potrzebuje kogoś kto miał podobna sytuacje czy taki powrót do siebie ma w ogóle jakieś szanse na przetrwanie. Widzę jak bardzo nas kocha widzę jak się stara ale mam blokadę emocjonalnie od niego się odsunęłam i choć dobrze nam się spędza czas mam go już dość, ale z drugiej strony jest córeczka a ona jest jego oczkiem w głowie, mi ciągle powtarza że kocha mnie mocniej o wczoraj że jestem najpiękniejsza na świecie i że popełnij najwiekszy błąd swojego zycia że żałuję że jest idiota I jedyne czego pragnie to odzyskac rodzinę. I widzę jego starania ale boję się że uczucia już nie wrócą. Czy warto dac szanse zobaczyć jak to będzie i czy uczucia naprawdę wracają?
 
To nie mąż twierdzi że nie jest alkoholikiem, on sam stwierdził że ma problem to ja wiem ze on nim nie jest. A ja pytam co robić jakaś rada czy warto zawalczyć jeszcze o rodzinę jestem młodą mam 27 lat i nie wiem co robić. Sama jestem z rozbitej rodziny i wiem jak to ciężko jest. Mąż jest dobrym człowiekiem stara się ale raz na kilka miesięcy coś mu odwala i robi głupie rzeczy wychodzi z domu w zimę beż kurtki w nocy i go nie ma, a ja się martwię. A teraz od kad nie mieszkamy razem stara się i kiedy już prawie daje mu szanse, on znowu się zapija i na przykład zrywa mi nazwisko z domofonu bo twierdzi że nie zasluguje na jego nazwisko że zamiast budować to niszczę nasza rodzinę i krzywdzę siebie nasze dziecko I jego... mówi że nie będzie się tak zachowywał, że nie będzie miał powodu żeby pić to nie będzie pił. Tylko ja mu w to nie potrafię uwierzyć i może być dobrze aż któregoś dnia znów coś pójdzie nie tak napije się i będzie awantura, nie wiem czy jeżeli dobrze mi z nim stara się dba o mnie i o dziecko jest pracowity romantyczny itp. Czy warto mu dać szansę, bo nawet gdyby podwinęła mu się kiedyś tam noga I powiedzmy raz dwa razy do roku coś by się wydarzyło żeby się upił zrobił awanturę i poszedł gdzieś na całą noc, na działkę albo do samochodu spać, czy to jest aż tak dużo żeby niszczyć rodzinę i zaczynać od nowa, czy to nie wiele i warto dac szanse i wierzyć że to się już nigdy nie powtórzy. Stara się już dwa lata I choć ciągle go odtrącam, to dba o mnie i o córkę, jest zaangażowany i obiecuje ze jak dam mu szanse i będę go wspierać nauczy się kontrolować zerojedynkowo myślenie spowodowane zaburzeniem osobowości. Psychiatra też twierdzi że w szczęśliwej rodzinie I z terapia będzie mu łatwiej przez to przejść. Ja potrzebuje kogoś kto miał podobna sytuacje czy taki powrót do siebie ma w ogóle jakieś szanse na przetrwanie. Widzę jak bardzo nas kocha widzę jak się stara ale mam blokadę emocjonalnie od niego się odsunęłam i choć dobrze nam się spędza czas mam go już dość, ale z drugiej strony jest córeczka a ona jest jego oczkiem w głowie, mi ciągle powtarza że kocha mnie mocniej o wczoraj że jestem najpiękniejsza na świecie i że popełnij najwiekszy błąd swojego zycia że żałuję że jest idiota I jedyne czego pragnie to odzyskac rodzinę. I widzę jego starania ale boję się że uczucia już nie wrócą. Czy warto dac szanse zobaczyć jak to będzie i czy uczucia naprawdę wracają?
Twój mąż jest alkoholikiem. I ma zaburzenia osobowości. A uczucia? Tak, "dobre" uczucia mogą wrócić. Tak samo jak te "złe". Nikt Ci nie doradzi, czy warto, bo musisz sama podjąć decyzję. Jesteś z rozbitej rodziny plus teraz ta sytuacja... Przerobiłabym problem z terapeutą, skoro już byłaś na terapii to może poszukaj specjalisty od TSR (terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach)? Potrzebujesz odpowiedzi na już, a my Ci jej nie damy...
 
Nie obraź się, że tak zapytam, ale czy masz odpowiednie kompetencje, żeby twierdzić z całą pewnością, że mąż nie ma choroby alkoholowej?
Zmieńcie terapeutę na takiego, który będzie wiedział jakie działania podjąć. Jak sobie z pomocą terapii poukładacie pewne kwestie, to będziesz wiedziała, czy ten związek ma jeszcze jakiekolwiek szanse.
 
reklama
Nie ma czegoś takiego, jak " złota rada ", gdzie obca kobieta na forum Ci powie, że najlepsza opcja to będzie jak zrobisz to i to.

Z tego, co czytam, to facet się stara, zmienił się, zaczął chodzić na terapię ( co jest mega trudne dla osoby z problemem, aby sama sobie z niego zdała sprawę i jeszcze coś zaczęła robić w tym kierunku).
Wiem, że się nie wymaze tego, co się doświadczyło przez kilka lat, ale z tego, co czytam, to jest Ci z nim dobrze.
Jeśli dałabyś Mu Teraz szansę, to przecież nic nie tracisz, także moze warto spróbować, szczególnie, że on tobie też dał kiedyś szansę.
 
Do góry