reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Nieudane starania - kiepski seminogram

Po około 4 miesiącach powtórzyliśmy badanie. Jakość plemników się poprawiła ale i tak nie umiałam zajść w ciąże BAARDZO długo. Dlatego zawsze muszą się badać dwie osoby. Możesz zerknąć na mój wątek, napisałam tam wszystko co wiem (bardziej intuicyjnie niż naukowo bo lekarzem nie jestem :) Tak więc są to tylko moje sugestie.

Dziś robiłam TSH i mam 1.44, mąż tez miał w normie, ale nie pamietam wyniku. W takim razie jeszcze ta fragmentacja. A po jakim czasie udało się Wam?

Około 7-8 lat, z początku na zasadzie co ma być to będzie bo odstawiłam hormony. Generalnie nie znaleziono przyczyny oprócz słabej morfologii i niedoczynności tarczycy.

W ogóle dziwna sprawa bo moje dziecko niemal się urodziło w urodziny ojca a poczęte zostało w moje urodziny :D Jakbyśmy byli zaprogramowani.
 
reklama
Około 7-8 lat, z początku na zasadzie co ma być to będzie bo odstawiłam hormony. Generalnie nie znaleziono przyczyny oprócz słabej morfologii i niedoczynności tarczycy.

W ogóle dziwna sprawa bo moje dziecko niemal się urodziło w urodziny ojca a poczęte zostało w moje urodziny :D Jakbyśmy byli zaprogramowani.
Super, ze się udało 😃 piękny prezent urodzinowy!
 
Tylko widzisz, z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że in vitro nawet jak jest zalecane, nie zawsze jest konieczne. Prawda jest taka, że w ekonomicznym interesie klinik jest zalecanie in vitro „na wyrost”. Ta metoda nie daje gwarancji ciąży (a tym bardziej udanej ciąży) i jest obarczona podobnym ryzykiem rozpadu związku jak starania naturalne. Według mnie to jest świetna metoda, ale bardzo nadużywana. Bo naprawdę, według mnie jest trochę nieetyczne np. stymulowanie młodych kobiet przy niepłodności męskiej juz po roku leczenia czy zalecanie IVF u par, które naturalnie zachodzą w ciąże, ale problemem jest donoszenie przy braku diagnostyki poronień. W tym przypadku mamy do czynienia z parą „idealnie rokujących pacjentów”. ICSI czy IMSI, bo mamy dziewczynę z super rezerwą i warunkami, załatwi sprawę i statystki i bilans finansowy kliniki rosną, para zadowolona, bo jest ciąża. A potem mogą się pojawić problemy zdrowotne, kasa się nie zgadza a tak naprawdę ciążę można było uzyskać naturalnie.

PS. Ja też nie polecam diet i suplementacji czy chłodnych pryszniców Zamiast leczenia - wątpliwa skuteczność za to ryzyko - żadne. Czasem po prostu potrzeba wielu prób :)

Pewnie że nie zawsze jest konieczne. Ja też zaszłam dwa razy w ciążę. Naturalnie.
Pod opieką kliniki jestem od 1,5 roku i nie bylo mowy o in vitro bez diagnostyki poronień nawykowych.
Potem, pomimo sprzeciwu lekarza spróbowaliśmy stymulacji cyklu letrozolem. A gdy wszystkie inne możliwości (oprócz inseminacji, bo to dla mnie strata kasy) zdecydowaliśmy się na in vitro, po drodze adopcja i dawca nasienia...
Na wiele prób nie mam czasu, ani ochoty, ani siły. A przez ostatnie 3 lata i cyklach 25 dniowych nie opuściliśmy żadnego [emoji2370]
Nie wiem o jakich problemach zdrowotnych mówisz, które mogą pojawić się po jakimś czasie po in vitro... Jestem miesiąc po i bolą mnie jajniki nadal. Hiperstymulacji nie miałam. Nie ma badań , które mówią,że in vitro zwiększa prawdopodobieństwo pojawienia się raka czy obniżenia rezerwy jajnikowej. Nie znalazłam zadnych innych badań na to że in vitro jest długofalowo szkodliwe dla zdrowia.
 
Bardzo ważne badanie to AMH, ono pozwoli również ocenić, ile masz czasu. Ja chwale kariotypy i badania genetyczne, przy czym jak pisałam - jestem ześwirowana na punkcie badań i tego, żeby wiedzieć ile się da. Ale trzeba mieć świadomość, że wady czy mutacje wykryte w badaniach MOGĄ być przyczyną niepowodzeń, ale nie wykluczają uzyskania zdrowej ciąży.
 
Pewnie że nie zawsze jest konieczne. Ja też zaszłam dwa razy w ciążę. Naturalnie.
Pod opieką kliniki jestem od 1,5 roku i nie bylo mowy o in vitro bez diagnostyki poronień nawykowych.
Potem, pomimo sprzeciwu lekarza spróbowaliśmy stymulacji cyklu letrozolem. A gdy wszystkie inne możliwości (oprócz inseminacji, bo to dla mnie strata kasy) zdecydowaliśmy się na in vitro, po drodze adopcja i dawca nasienia...
Na wiele prób nie mam czasu, ani ochoty, ani siły. A przez ostatnie 3 lata i cyklach 25 dniowych nie opuściliśmy żadnego [emoji2370]
Nie wiem o jakich problemach zdrowotnych mówisz, które mogą pojawić się po jakimś czasie po in vitro... Jestem miesiąc po i bolą mnie jajniki nadal. Hiperstymulacji nie miałam. Nie ma badań , które mówią,że in vitro zwiększa prawdopodobieństwo pojawienia się raka czy obniżenia rezerwy jajnikowej. Nie znalazłam zadnych innych badań na to że in vitro jest długofalowo szkodliwe dla zdrowia.
Ja uważam, że każda zbędna terapia może być szkodliwa. To są końskie dawki hormonów. I wiele leków „ekstra”. To nie jest witamina C. Jeśli uda się za pierwszym razem i nie jesteś poor responder - super, ale ile można? Można dostać choćby zawału od estrogenów czy nabawić się depresji. Może dojść do zaburzeń metabolicznych czy przedwczesnej menopauzy, choć sprawdzić się tego nie da… Zrosty… to jest ryzyko różnorakich komplikacji, którego ja nie chciałam podejmować niepotrzebnie i okazało się, że jednak można mieć poczęte naturalnie dziecko mimo kiepskiego nasienia. Po prostu ja musiałam „poczekać”. Większość zabiegów poprzedzonych ciąża naturalną albo przypadków spontanicznej ciąży po IVF świadczy dla mnie o tym, że inwazyjne zabiegi były do uniknięcia.
 
Ja uważam, że każda zbędna terapia może być szkodliwa. To są końskie dawki hormonów. I wiele leków „ekstra”. To nie jest witamina C. Jeśli uda się za pierwszym razem i nie jesteś poor responder - super, ale ile można? Można dostać choćby zawału od estrogenów czy nabawić się depresji. Może dojść do zaburzeń metabolicznych czy przedwczesnej menopauzy, choć sprawdzić się tego nie da… Zrosty… to jest ryzyko różnorakich komplikacji, którego ja nie chciałam podejmować niepotrzebnie i okazało się, że jednak można mieć poczęte naturalnie dziecko mimo kiepskiego nasienia. Po prostu ja musiałam „poczekać”. Większość zabiegów poprzedzonych ciąża naturalną albo przypadków spontanicznej ciąży po IVF świadczy dla mnie o tym, że inwazyjne zabiegi były do uniknięcia.

W fizjologicznej ciąży estrogen jest wyższy niż przy stymulacji. Gdyby estrogeny były tak niebezpieczne to ciąża byłaby dla kobiety zabójcza.
Znam osoby, które miały 20 i więcej transferów i żyją.
Poza tym nie znam żadnych badań potwierdzających możliwość wystąpienia przedwczesnej menopauzy, bo stymulacja działa na pęcherzyki antralne, te widoczne malutkie na początku cyklu. Stymulacja może chwilowo obniżyć amh, takie rzeczy widziałam, ale po czasie wszytko powinno wrócić do normy.
O zrostach na jajnikach po punkcji pewnie mówisz... Nic mi o tym nie wiadomo. Ja czytałam ulotki leków, zalecenia przed punkcja i narkoza itd. I muszą napisać o skutkach ubocznych. Zrosty przy punkcji nie były jednym z nich.
Wg mnie najniebezpieczniejszą z całej procedury jest narkoza.
A jeśli chodzi o depresję to nie oszukujmy się - która para podchodząca do in vitro jest w stabilnym stanie psychicznym? Ja jestem wrakiem po tym czasie, serio. Podczas stymulacji miałam momenty niezlych załamek. Zwłaszcza po punkcji miałam jebitny zjazd. Minął cykl od tego i stary do mnie powiedział, że wróciła stara Magda [emoji3] a po in vitro, mimo że nieudanym, inaczej do tego podchodzę. Ile rozczarowań miałam podczas starań naturalnych! Ile ciśnienia na seks w TYM dniu. In vitro daje mi poczcie, że zrobilam wszytko i więcej się nie da.jesli się nie uda to moge pożegnać się z macierzyństwem, ale zrobiłam wszystko co w mojej mocy. Zupełnie inaczej się psychicznie czuję. Lepiej. A i seks znowu się udaje.
O zaburzeniach metabolicznych nic mi nie wiadomo, ale tematem interesuje się już parę lat i z opowiadań, naprawdę niewielka ilość kobiet przytyła po stymulacji. Niektóre chudną. Ale ja przy stymulacji nie uprawiałam sportu bo po prostu nie miałam na to siły, dlatego parę kilo przytyłam. Do tego wieczne terminy, organizacja tego wszystkiego wymaga czasu, czasem nie ma go na sport czy zdrowe jedzenie.

EDIT
Doczytałam i są możliwe minimalne zrosty o wielkości igły, która wbijają podczas zabiegu punkcji. Ja bym bardziej przejmowała się ewentualnym zakażeniem czy możliwością krwawienia z jajnika do jamy brzucha, ale to nie jest nawet 1% przypadków.
No cóż, każdy musi zdecydować za siebie.
 
Ostatnia edycja:
W fizjologicznej ciąży estrogen jest wyższy niż przy stymulacji. Gdyby estrogeny były tak niebezpieczne to ciąża byłaby dla kobiety zabójcza.
Znam osoby, które miały 20 i więcej transferów i żyją.
Poza tym nie znam żadnych badań potwierdzających możliwość wystąpienia przedwczesnej menopauzy, bo stymulacja działa na pęcherzyki antralne, te widoczne malutkie na początku cyklu. Stymulacja może chwilowo obniżyć amh, takie rzeczy widziałam, ale po czasie wszytko powinno wrócić do normy.
O zrostach na jajnikach po punkcji pewnie mówisz... Nic mi o tym nie wiadomo. Ja czytałam ulotki leków, zalecenia przed punkcja i narkoza itd. I muszą napisać o skutkach ubocznych. Zrosty przy punkcji nie były jednym z nich.
Wg mnie najniebezpieczniejszą z całej procedury jest narkoza.
A jeśli chodzi o depresję to nie oszukujmy się - która para podchodząca do in vitro jest w stabilnym stanie psychicznym? Ja jestem wrakiem po tym czasie, serio. Podczas stymulacji miałam momenty niezlych załamek. Zwłaszcza po punkcji miałam jebitny zjazd. Minął cykl od tego i stary do mnie powiedział, że wróciła stara Magda
emoji3.png
a po in vitro, mimo że nieudanym, inaczej do tego podchodzę. Ile rozczarowań miałam podczas starań naturalnych! Ile ciśnienia na seks w TYM dniu. In vitro daje mi poczcie, że zrobilam wszytko i więcej się nie da.jesli się nie uda to moge pożegnać się z macierzyństwem, ale zrobiłam wszystko co w mojej mocy. Zupełnie inaczej się psychicznie czuję. Lepiej. A i seks znowu się udaje.
O zaburzeniach metabolicznych nic mi nie wiadomo, ale tematem interesuje się już parę lat i z opowiadań, naprawdę niewielka ilość kobiet przytyła po stymulacji. Niektóre chudną. Ale ja przy stymulacji nie uprawiałam sportu bo po prostu nie miałam na to siły, dlatego parę kilo przytyłam. Do tego wieczne terminy, organizacja tego wszystkiego wymaga czasu, czasem nie ma go na sport czy zdrowe jedzenie.
Naprawdę nie musisz mnie przekonywać, że to jest dobra metoda, bo uważam, że to jest osiągniecie porównywalne z przeszczepami. Jednak uważam, że jeśli jest szansa na naturalną ciążę to należy próbować i IVF to naprawdę warto się wstrzymać. A zwłaszcza w przypadku kobiety bez żadnych przeciwwskazań.
I naprawdę wiem, że żadna jeszcze po IVF nie umarła, ale to nie jest obojętne dla organizmu.
Zrosty robią się na skórze (nie każdemu, ale widziałam i nikomu nie życzę).
Z każdą kolejną próbą dochodzą kolejne leki, na przykład sterydy, których moim zdaniem nie należy stosować u osób z predyspozycją do cukrzycy.
Bardzo dobrze, że walczysz o dziecko z taką pomocą, ale młodej i zdrowej dziewczynie nie polecałabym od razu tak inwazyjnej metody. Myślę, że w sytuacji, gdzie naturalne poczęcie jest możliwe mniej obciążający dla związku jest seks niż zastrzyki kilka razy dziennie i częste wizyty w klinice. Przy czym podkreślam, że chodzi mi konkretnie o ten przypadek.
 
Naprawdę nie musisz mnie przekonywać, że to jest dobra metoda, bo uważam, że to jest osiągniecie porównywalne z przeszczepami. Jednak uważam, że jeśli jest szansa na naturalną ciążę to należy próbować i IVF to naprawdę warto się wstrzymać. A zwłaszcza w przypadku kobiety bez żadnych przeciwwskazań.
I naprawdę wiem, że żadna jeszcze po IVF nie umarła, ale to nie jest obojętne dla organizmu.
Zrosty robią się na skórze (nie każdemu, ale widziałam i nikomu nie życzę).
Z każdą kolejną próbą dochodzą kolejne leki, na przykład sterydy, których moim zdaniem nie należy stosować u osób z predyspozycją do cukrzycy.
Bardzo dobrze, że walczysz o dziecko z taką pomocą, ale młodej i zdrowej dziewczynie nie polecałabym od razu tak inwazyjnej metody. Myślę, że w sytuacji, gdzie naturalne poczęcie jest możliwe mniej obciążający dla związku jest seks niż zastrzyki kilka razy dziennie i częste wizyty w klinice. Przy czym podkreślam, że chodzi mi konkretnie o ten przypadek.

Nie mam zamiaru cię przekonywać do in vitro. Sama jestem w jakimś tam stopniu przeciwna. To ogromna ingerencja w organizm i wielki biznes, na którym cierpimy my - pacjenci.
Ja sama wstrzymałam się tak długo jak mogłam. I w sumie nie żałuje (zależy od dnia,czasem żałuje czasem nie). Musiałam też zrobic wiele badań, a i mój partner był przeciwny. Ale większość kobiet po in vitro żałuje, że tyle czekała z decyzją.
Ale fajne, że możemy porównać dwa punkty widzenia na podobną sprawę [emoji106]
Ja uważam, że to jedyna słuszna i najskuteczniejsza metoda, ale każdy powinien iść tą drogą dopiero kiedy poczuje się w pełni na to gotowy.
Ja ponadto traktuje niepłodność jako problem pary. Gdyby to na mnie trafiło to oczekiwałabym wsparcia od mojego partnera, tak samo będę go wspierać w przypadku jego niepłodności.
 
Nie mam zamiaru cię przekonywać do in vitro. Sama jestem w jakimś tam stopniu przeciwna. To ogromna ingerencja w organizm i wielki biznes, na którym cierpimy my - pacjenci.
Ja sama wstrzymałam się tak długo jak mogłam. I w sumie nie żałuje (zależy od dnia,czasem żałuje czasem nie). Musiałam też zrobic wiele badań, a i mój partner był przeciwny. Ale większość kobiet po in vitro żałuje, że tyle czekała z decyzją.
Ale fajne, że możemy porównać dwa punkty widzenia na podobną sprawę [emoji106]
Ja uważam, że to jedyna słuszna i najskuteczniejsza metoda, ale każdy powinien iść tą drogą dopiero kiedy poczuje się w pełni na to gotowy.
Ja ponadto traktuje niepłodność jako problem pary. Gdyby to na mnie trafiło to oczekiwałabym wsparcia od mojego partnera, tak samo będę go wspierać w przypadku jego niepłodności.
To co napisałaś z tym, ze większość kobiet żałuje, ze tyle czekała, to jest coś co chodzi mi po głowie od momentu jak się otrząsnęłam po zobaczeniu wyników męża. Oczywiście minęło bardzo niewiele czasu, może się okazać, ze te wyniki się poprawia, jednak ja jestem z tych co zakładają najgorszy scenariusz. I rzeczywiście analizowałam ten temat, bo nie chciałabym się kurczowo trzymać myśli, ze może się udać naturalnie. Bo równie dobrze może się nie udać. Nie chciałabym spędzić kilku lat na tym, by usilnie poprawiać te wyniki męża. Jednak widzę, ze in vitro większość osob bierze po uwagę po nieco dłuższym czasie starań niż my. My około rok temu zaczelismy sie starać, ale nie dodalam ze mieliśmy 5 miesięczna przerwę we współżyciu z powodu moich problemów zdrowotnych, niezwiązanych z płodnością, wiec tak naprawdę to te nasze starania trwają krócej. Ale kluczowe jest to co napisałaś wcześniej z tym ze mogą sie pogorszyć relacje jak i zdrowie psychiczne. Mi chce sie płakać jak raz na jakiś czas mój mąż napije sie alkoholu. Lekarz niby powiedział ze okazjonalnie można, ale wiecie, chciałabym zrobić sto procent tego co mogę albo i więcej. Jest to dla mnie frustrujace.
 
reklama
To co napisałaś z tym, ze większość kobiet żałuje, ze tyle czekała, to jest coś co chodzi mi po głowie od momentu jak się otrząsnęłam po zobaczeniu wyników męża. Oczywiście minęło bardzo niewiele czasu, może się okazać, ze te wyniki się poprawia, jednak ja jestem z tych co zakładają najgorszy scenariusz. I rzeczywiście analizowałam ten temat, bo nie chciałabym się kurczowo trzymać myśli, ze może się udać naturalnie. Bo równie dobrze może się nie udać. Nie chciałabym spędzić kilku lat na tym, by usilnie poprawiać te wyniki męża. Jednak widzę, ze in vitro większość osob bierze po uwagę po nieco dłuższym czasie starań niż my. My około rok temu zaczelismy sie starać, ale nie dodalam ze mieliśmy 5 miesięczna przerwę we współżyciu z powodu moich problemów zdrowotnych, niezwiązanych z płodnością, wiec tak naprawdę to te nasze starania trwają krócej. Ale kluczowe jest to co napisałaś wcześniej z tym ze mogą sie pogorszyć relacje jak i zdrowie psychiczne. Mi chce sie płakać jak raz na jakiś czas mój mąż napije sie alkoholu. Lekarz niby powiedział ze okazjonalnie można, ale wiecie, chciałabym zrobić sto procent tego co mogę albo i więcej. Jest to dla mnie frustrujace.

I dla mnie i dla mojego partnera próby poprawienia nasienia były katorga. Z tym alkoholem miałam to samo, a mój partner pije bardzo rzadko.
On nie chciał tych tabletek jeść, a ja nie chciałam mu odpuścić bo a nóż widelec pomogą. Dyskusje trwały w nieskończoność, rok czasu. Nawet próbowaliśmy się rozstać.
Ja mam 33 lata, więc ani młoda ani stara, a jednak żyje pod ogromną presją czasu, bo od 35 roku życia drastycznie spada płodność u kobiet. To taka niby magiczna granica. Zbadaj amh, wynik pokaże ci ile masz mniej więcej czasu jeszcze.
Ja zaszłam w ciążę jak uprawialiśmy seks 3 razy dziennie w dniu owulacji. Jeden lekarz powie, że to nie ma sensu, a drugi, że w drugim i kolejnym strzale może znaleźć się ten zdrowy plemnik. Próbujcie każdego sposobu, nie macie nic do stracenia. A przygotowania do in vitro na pewno trochę potrwają. Samo wybranie kliniki to już niezły orzech do zgryzienia.
Polecam akademię płodności, one mają fajne diety i wskazówki w walce z niepłodnością męska. ja kupiłam płodnobook męski, ale już nie do końca wykorzystałam, bo już oboje nie mieliśmy motywacji.
 
Do góry