Moim zdaniem to kwestia pracy nad zwierzęciem. Nasz Bruno jest wzięty ze schroniska i problemem nie było wsiadanie, bo wsiadać wsiadał ale rzygał, dostawał piany, czasem klocka zrobił. Bał się, że go wywieziemy i zostawimy. Zaczęliśmy jezdzic z nim male odległości, zawsze dostawał nagrodę. Trochę też pomogły wyjazdy z Krakowa na działkę. Teraz mamy wypracowana taka metode ze jedzi na głodniaka, po godzinie jazdy ma zawsze przerwę i przed wyjazdem musi się wyszaleć wybiegać. Różnie jest czasem się uda cala trasę na Śląsk przejechać bez przygód, czasem ma gorszy czas i zwymiotuje, ale jest duży progres