Kochane jakoś zabrać się ne mogłam do pisana.
Zacznę od tego że licytowałyśmy się z Miłką o termin 1 pażdz ;-) jakoś tak łasnie mi ta data pasowała, ale tak jak pisałam przeziębiłam się i postanowiłam grzecznie czekać.
Całą sobote śledzłąm BB i poczynania Malutkiej z jej skurczami
bo ja wcześniej skuczy nie mialam (albo po prostu ich nie czułam). Sobota zleciała raz dwa, mąż się urwał na kilka godzin wieczorem na jakieś walki MMA bo przecież z tyłkiem w weekend wysiedzieć w domu to dla niego koszmar- wrócił po 24. Położyliśmy się spać. Leżałam jakieś 15 min bo coś rozbolała mnie głowa. Wstałam.
I zaczęło się taki jakiś - dziwny ból w plecach i podburzu jednocześnie . Jakoś nie przejęłam się tym specjalnie w końcu termin tuż tuż..... Spojrzałam na zegarek i przypomniałam sobie o zapiskach Malutkiej i "notowaniach skurczowych" .
Faktycznie pobolewało mnie co 10 minut
i tak mineła godzina, poźniej kolejna.... myśle sobie to chyaba już a że był środek nocy (godz. 3) myślę sobie nie będę panikować to tylko skurcze co 10 min . Mąż chrapał w najlepsze , rodzice spali w pokoju obok , a ja wpadłam na pomysł ciepłej kąpieli. Napuściłam wodę i wywołałam wilka z lasu czyli mamę (bo kto kąpie sie o 3 w nocy). Jak tylko uslyszała że mam slurcze co 10 minut to spanikowała
! A ja na luzie bo przecież skurcze nadal co 10 min i ni ch,,,a nie chca cześciej i mocniej. Ubrałam się , dopakowałam torbę i obudziałam męża, który nie był ty faktem zachwycony.
W szpitalu bylismy o 4 . Przyjęły mnie 2 zaspane obrażone kobitki (chyba piguły) , wypełniły dokumenty , przebrałam się w koszlę i poszliśmy na porodówkę. Skurcze nadal jak w domu co ok 10 min bez zmian. Na porodówce okazało się że nie ma miejsc, wszytskie sale zajęte , wszystkie porodówki zajęte , sala przedporodowa pełna
!!! Po kilku minutach wyłonił się lekarz z prędkością żółwia prześliśmy do sali zabiegowej. Po badaniu okazało się że mam 5 cm rozwarcia. I znów papiery do podpisania a miejsca jak nie ma na porodówce tak nie ma! Chwilke przed 5 wywalili jakąś kobietę z mniejszym rozwarciem z sali i zastąpiłam jej miejsce. Podłączyli kroplówkę , położna zbadała mnie jeszcze raz i powiedziała że mam 7 cm rozwarcia . W między czasie zapytałą czy mąż nie chcał być przy porodzie. Z tego wszystkiego zapomnialą o nim i siedział bidulek gdzieś w poczekalni
. Podłączyli mi KTG i położna kazała wzywać jak będę czuła bóle parte bo ona sama leciala na inne sale odbierać porody. Zostaliśmy sami.
I tylko jak wyszła skurcze stały się mega mocne .Leżałam na boku i oddychałam ustami tak szybko jak moglam podczas skurczu , ściskając rękę męża niczym Pudzian. Po chyba 3 takich skurczach, kazałam mu pobiec po położną. I teraz poszło szybko Przy pierszym partym bałam się urodzić ;-) przy takim bólu ciężko bylo mi równocześnie wstrzymać oddech, przeć i przyciągąc kolana do siebie! Pomógł mi dużo mąż bo jakoś jego polecenia dosierały do mnie na sali. I w końcu pojawił się Ozi na moim brzuchu
Mała czarna kochana głowka. Nie ma nic piękniejszego jak zobaczyć po 9 msc wyklucie się malutkiego ludzika!!
Można na niego patrzeć jak w obrazek 24 h.
ps . od przyjęcia mnie do szpitala do urodzenia urodziłam w 1,27 godz !!
a mówią że z pierwszym dzieckiem nie będzie tak łatwo.