reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Weź udział w konkursie i wygraj laktator SmartSense i wyprawkę dla mamy 💖 Kliknij Do wygrania super nagrody, które ułatwią codzienne życie rodziców.

    Wygraj grę z serii Słonik Balonik dla maluszka 💖 Wchodź Zadanie jest proste. Działaj i wygrywaj

reklama

Paplanina

Kaira, coś wiem na ten temat...Z tym, że mój ojciec w pewnym momencie się opamiętał...Sam poszedł na odwyk i od dwóch lat nie pije.Ale wcześniej to był z nim horror...Czasem nawet bałam się do domu wracać, bo nie wiedziałam w jakim "tatuś" będzie humorze i stanie :-(.Doszło nawet do tego, że po kilku interwencjach policji w domu, założyłam mu sprawę w sądzie o znęcanie się nad rodziną...:zawstydzona/y:.Dostał śmieszne zawiasy i ileś tam godzin do przepracowania na rzecz miasta...A opamiętał się dopiero wtedy, kiedy mój brat wyjechał do Anglii, ja byłam w Irlandii, Mama już w szpitalu, a on sam z moją siostrą w domu.I jak pewnego dnia wrócił do domu w takim stanie, że wyrżnął orła, roztrzaskał sobie łuk brwiowy o żeliwny kaloryfer (kilka mm i miałby po oku), moja wówczas 13-letnia siostra spakowała co najpotrzebniejsze,chwyciła psa i kota i o 22 pognała z płaczem do babci i przeleżał całą noc, zakrwawiony na podłodze w kuchni - następnego dnia, na trzeźwo poszedł do babci (czyli swojej mamy), podobno uklęknął, rozpłakał się i powiedział, że sam nie da rady, że musi na odwyk.Groziło mu już odebranie praw rodzicielskich do mojej siorki.Do szpitala nie chcieli go wpuszczać, bo zawsze zawiany szedł i moja Mama zakazała pielęgniarkom i lekarzom, aby go wpuszczali na oddział.Mój brat nie rozmawiał z nim, ja również...I udało się.Teraz, po tylu latach, potrafimy normalnie rozmawiać.Chociaż nie potrafię powiedzieć do niego "tato", zwracam się bezosobowo.Ale i tak mamy dobry kontakt, a w Oliwkę zapatrzony jest jak w obrazek święty.I nawet nie wiecie, jak mnie duma rozpiera, kiedy ktoś, kto nie wie, że mój ojciec jest już niepijący, i proponuje mu jakiś alkohol, a on z usmiechem odpowiada - NIE PIJĘ.Pewnie nigdy nie zapomnę mu tego, co zrobił ("dzięki" niemu ja i mój brat mamy nerwicę), ale teraz cieszę się z tego, jak jest.I wiem, że mój ojciec, chociaż tego nie mówi, żałuje tych lat, kiedy pił - przez to wywalili go ze studiów (studiował w szkole oficerskiej,marzył by być zawodowym żołnierzem), przez to tracił jedną pracę za drugą...Ale wiem, że stara się teraz, nadrabia stracony czas i zapewne na swój sposób go kocham.Opiekuje się Mamą, dba o moją siostrę, troszczy się o Oliwkę...Pomagał nam przy remoncie jak mógł (bo on to taka złota rączka,pomaluje,zafuguje,skręci,naprawi...).
Ech, nie wiem, co mnie tak ostatnio na zwierzenia wzięło...:zawstydzona/y:.Pewnie dlatego że na codzień nie mam z kim pogadać, pożalić się...A tutaj mogę się wygadać do woli i może nawet ktos mnie zrozumie ;-).
 
reklama
Ja jak byłam mała to wstydziłam sie tego że nie mam tatusia i mówiłam że nie żyje, ale jak zaczełąm dorastac to stwierdziłam że to on mnie zostawił i to on sie powinien tego wstydzić i od tamtej pory juz sie nie wstydziłam i mówiłam wprost. Ale teraz tak sobie mysle że jakby było z nim żle, jakis alkohol albo przemoc to lepiej że go nie było przynajmniej był święty spokój. Inna zawsze mozesz sie pozalic wysłucham:tak:

A my naszej Zuzance dzisiaj przekulismy uszy i juz nikt jej nie pomyli z chłopcem, co sie czasami zdarzało i doprowadzało mojego męża do nerwicy, jak ktos mógł jego najukochansza córunie do chłopca porównać:wściekła/y:ładnie wygląda, chociaż troche płakała,jutro będą fotki:-)
 
To czekamy niecierpliwie na fotki!!! Oli tez ciągle planuje przekuc uszy, nawet ma dwie pary kolczyków ale jakos na planach sie ciagle kończy. Chyba troche sie boje:baffled:
Dobrze Inna ze sie wygadałas, czasami to bardzo pomaga. Ja akurat tate mam ok, moze nie idealny, ale bardzo go kocham. Za to tesc mi sie trafił alkocholik, i kiedy wprowadzałam sie do meza to tak naprawde nie wiedziałam co mnie czeka. A potem ciaza, i ciagły stres, przydzie nie przyjdzie, czy dziecka nie strace( to było straszne)czasami brzuch bolał mnie tak mocno, ze myslałam ze nie donosze ciązy:-( U mnie to jest tak ze on mieszka u swojej matki, ale w tym domu jest mu prawnie przyznany jeden pokoj po rozwodzie z tesciowa.Mezus wiecznie w pracy. I w sumie przychodził sie tylko awanrurowac i bic tesciowa. a tesciowa latami tak traktowana pewnie nic by nie zrobiła z tym wszystkim, ale ja nie mogłam zyc w takim stresie, to mnie zabijało. Namówiłam ja(a w sumie zmusiłam podstepem, mowiąc ze chciał mnie udezyc bo sama by sie nigdy chyba nie zdecydowała) do złozenia sprawy w sadzie, dostał wyrok w zawieszeniu na 3 lata, uspokoił sie o tyle ze przestał ja bic, ale pokur....ac przychodził nadal. Przyjechała do mnie 11 letnia siostra na wakacje, awantura jednej nocy, drugiej i wtedy zobaczyłam jak moja siorka jest przerazona i szlag mnie taki trafił , ze sie na niego zuciłam i zaczełam go bic na wszystkie znane mi sposoby, :zawstydzona/y:i od tego czasu awantury sie skonczyły, przychodzi raz w miesiacu albo zadziej zeby zabrac cos ze swojego pokoju i spada. czasami jak jest pijany to zamruczy ze mnie do sadu pozwie. Ostatnio noge złamał i kuleje, a ze mieszkamy na 4 pietrze to praktycznie tu nie zagląda, ostatnio 3 miesiace temu był, jeszcze ukradł 5 dych co na wierzchu lezały:no:
no to to była moja historia:happy:
 
Wiecie, jak tak sobie ulżyłam i się wygadałam, jak poczytałam Wasze życiowe historie, to sobie tak pomyślałam - ktoś, kto miał zawsze w miarę normalny dom, normalną rodzinę, ktoś kto żył bez stresu czy tatuś uderzy mamusię lub coś w tym stylu, nigdy, przenigdy nie zrozumie osoby, która zamiast normalności miała horror...Lub ma horror...Ja najgorszemu wrogowi nie życzę tego co działo się i dzieje w moim życiu (mimo tego,że mam 23 lata,wiele przeszłam), ale od swojego faceta, ojca mojego dziecka, z którym mieszkam, z którym tworzę jakąś tam rodzinę, z którym chcę spędzić całe życie - od kogoś takiego mogę oczekiwać zrozumienia...Choćby niewielkiego...
Cieszę się, że chociaż przed Wami mogę sie wygadać :tak:.
 
nie miałam w domu problemu alkoholowego, chociaż brat mojej mamy był alkoholikiem, ale krótko mieszkaliśmy z nim.Ale wiekszość moich koleżanek miała w domu alkoholowe piekło, i wiem jak one to przeżywały, niektóre do dzis, niecierpie pijusów:wściekła/y:bo niszczą nie tylko swoje ,życie ale życie swoich dzieci, małzonków:wściekła/y:
ale wiem że to choroba i niszczy czasami bardzo wartościowych ludzi, znam kilka przypadków, że super człowiek ma problem z alkoholem i dobrze że czasami udaje sie wyjsć ludziom na prostą.
 
ja przebilam pauli uszy jak miala 3 lata patija bez wzgledu na wiek strach jest:tak:

chcialabym powiedziec ze problemu alkocholowego nie znam ale niestety:-(moj tata popija od tak dawna ze nie pamietam zeby nie pil:baffled:fakt nie robi awantur po prostu wypije i idzie spac jest dobrym czlowiekiem ale cholernie slabym i kieliszek to jego ratunek:no:nie wiem dlaczego ale siedzi we mnie wstyd za niego i to co robi:zawstydzona/y:to juz tyle lat a ja nie potrafie sie z tym pogodzic rozmawiam z nim tlumacze ale to jak grochem o sciane nie potrafie mu tego wybaczyc:no:ile stracil przez picie nie wiem czy sam z tego zdaje sobie sprawe:confused:mieszkamy z nim wiec nadal jestem skazana na patrzenie na jego pijanstwo a przy okazji moje dzieci:no:cholera mnie bierze ze nawet sie nie stara wyjsc z tego :wściekła/y:moze jak cos mu sie przydarzy i dostanie kubel zimnej wody to sie opamieta:-(ja juz mam dosyc walko z wiatrakami:-(
 
STO LATEK KOCHANEJ OLIWCE !!!

W mojej najblizszej rodzince problemu alkoholu nie ma. Jednak i w rodzinie mojej mamy i w rodzinie taty są nałogowi alkoholicy. Przeważnie już cieżko chorzy (wujek w zeszłym roku uciekł spod łopaty grabarzowi :no:) i zbyt słabi psychicznie przy przestać pić. Dla nich już nie ma ratunku, jeśli własna śmierć ich nie przeraża...
Mogę się tylko domyslać, co przeżywacie mając w domu alkoholika i podziwiam was za tą siłę i odwagę do walki (patija, poo co ta zawstydzona minka - działałaś w obronie rodziny).
 
Wiem Inna ze moze nie zrozumie jak to jest zyc z alkoholikiem latami, bo u mnie trwało to tylko rok. W kazdym razie od tego czasu nie pije alkoholu, nie moge poprostu mam jakis wstret. Moze kiedys mi przejdzie? A domu rodzinnego nie miałam normalnego, tez był horror, bo nie tylko alkoholik potrafi niszczyc zycie.
Niewiem Nineczka, ale mi jakos wstyd sie przyznac ze to zrobiłam. Moja tesciowa powiedziała ze ona przez tyle lat nigdy go nie uderzyła. A ja po roku, nie wytrzymałam. Teraz nie załuje, bo zaczol sie mnie troche bac.. Ale i tak mi głupio.
 
współczuję wam dziewczyny. alkohol to jednak przekichana sprawa.ja też nie lubię pijaków. mimo że ja lubię się czasem napić /np na imprezc/ to nie przepadam jak pije mój ojciec. nie ma co się wstydzić za kogoś, niech ten się wstydzi kto pije. ale łatwo mi gadać...
a teraz historia mojej choroby...trochę się zejdzie ale co tam, kto chce ten przeczyta. zawsze mi lepiej było jak się wypisałam, zawsze jako nastolatka prowadziłam pamiętnik...
mój ojciec nie jest nałogowym alkoholikiem /a może jest/ ale impreza zawsze musi być zakrapiana alkoholem...jak był pijany to lał moją mamę ile wlezie. zawsze było pełno krwi, potłuczone szkło, zabarykadowane drzwi, czasem policja. mnie nie uderzył ale zawsze się go bałam. bałam się tego co może zrobić mojej mamie a byłam zbyt mała by jej pomóc.najlepsze jest to, że jak wytrzeźwiał to miał wielkie pretensje że nikt do niego się nie odzywa. że on przecież nic nie zrobił, to tylko my...moja mama zaczęła bardzo chorować i z awantury na awanturę było coraz gorzej. chorowała bardzo długo, kilka lat przeplatało się między pobytem 3 miesięcznym w szpitalach a 3 tygodniowym w domu. i zawsze po awanturze przez ojca trafiała znowu do szpitala. tak myślę że to on ją wykończył. mama zawsze mówiła że chce dożyć mojej matury bo chce być pewna że ją zdam. była super. nawet jeździła ze mną za chłopakiem który mi się strasznie podobał, czatowałyśmy pod jego domem aż wyjdzie w lany poniedziałek żebym tylko mogła go zobaczyć. była cudowna.i nigdy tego nie zapomnę.chciłabym być i ja taka dla mojej Lilci.nie zapomnę ostatniej Wigilii: ona w szpitalu, po operacji, sama w wielkiej sali bo wszyscy wyszli na przepustkę. jej smutne oczy, pełne łez i ta cholerna samotność. najgorsze Swięta w moim życiu. jak była w domu było fajnie. mimo że leżała w łóżku przez większość czasu, uwielbiałam się przytulić do niej i opowiadałam jak było w szkole. albo przychodziłam do jej pokoju, uczyłam się na głos a ona tak mnie słuchała i słuchała...również czasem było ciężko. imprezy żadko bo trzeba było z mamą siedzieć, wstawanie w nocy do mamy...pamiętam jak leżała na OIOMie w Wawie nieprzytomna, z rurką w gardle bo nagle zatrzymał jej się oddech. wizyty tylko pojedynczo po 10 minut. czekając na swoją kolejkę uczyłam się na korytarzu do matury. wtedy myślałam że to naprawdę zbliża się koniec. ale wyszła z tego. wyszła do domu po bardzo długim czasie. w domu jak to w domu. ja zdałam maturę, zapisałam się na studia zaoczne i chciałam ić do pracy. ale nie mogłam, bo niemiałby się kto opiekować mamą. moje życie sprowadziło się do siedzenia w domu i czekania aż mama zadzwoni jak będzie chciała iść do ubikacji, czy żeby ją umyć, dać jeść. moja najstarsza siostra w ciąży /choć ona wtedy też bardzo pomagała.../a średnią zawsze interesowały imprezy. ja nie umiałam powiedzieć mamie wprost, że wolę isć się bawić niż siedzieć z nią. moja mama już widziała że nie tylko ona się męczy. rodzina także. to była bardzo frustrująca sytuacja, codzienne awantury, do tego mój ojciec więcej popijał piwka i robił większe awantury. aż w końcu znowu z mamą się pogorszyło a ona...powiedziała że woli leżeć w szpitalu niż w domu. że chce natychmiast do szpitala. pamiętam jak ze łzami w oczach i wielkim żalem, smutkiem machała z okna karetki która ruszała na sygnale.na następny dzień już była w ciężkiej agonii...a potem koniec. był straszny upał a ja poszłam do szpitala tylko na pół godziny. wróciłam do domu i z siostrą miałyśmy jechać z powrotem wieczorem, ale nie zdążyłyśmy. dostałyśmy telefon...ja początkowo nie wierzyłam.nie płakałam, uśmiechałam się, nawet jak zobaczyłam mamę w szpitalu z karteczką o której był zgon nie dowieżałam. w domu tylko ja odbierałam telefony i pojechałam po siostrę do pracy bo byłam "najtrzeźwiejsza"ale wieczorem dostałam histerii...w nocy wyłam za mamą...mój ojciec był załamany. po jej pogrzebie wyrzucił moją siostre w ciąży z domu. strasznie pobił się z jej mężem. znów na pogotowie... po jakimś czasie modliłam się żeby znalazł sobie jakąś kobietę bo był naprawdę nie do wytrzymania. czepiał się wszystkiego.no i znalazł.przez jakiś czas nawet było fajnie ale zapomniał o swoich córkach. z resztą Bożena też miała córki, a z nimi na początku ojciec miał wspaniały kontakt. i tak to za jakiś czas się skończyło.znów co chwila były awantury. na moim weselu pobił się z własną żoną że niby przez dzieci. gada, że oni zawsze tylko kłócą się przez nas...a jak się kłócili to...zawsze wzywał mnie żebym ich godziła. a ja w końcu powiedziałam pier...lę. mam swoje życie i nim się będę zajmowała. po weselu Bożena się wyprowadziła i znów z ojcem było źle. zaczął pić ale wtedy pojawiły się głupie córeczki które go zaczęły pocieszać. bardzo wtedy mi znów go było szkoda, jakoś niezależnie co ktoś zrobi jak jest mu źle nie umiem odmówić pomocy. Bożena po jakimś czasie wróciła i wszystko wróciło do normy. ale nadal zawsze kłócą się o...dzieci...teraz znów go zaczynam nienawidzić bo: jakiś czas po śmierci mamy namawiał mnie i moje siostry na to, żebyśmy wyprowadziły majatek po mamie. jest tego trochę, a przynajmniej trochę by sytuację finansową każdej z nas rozwiązało. ojciec powiedział, że odpisze się od wszystkiego, że wszystko będzie dla nas, że on nie chce tego dziedziczyć. jak my zaczęłyśmy sprawę to on...nagle zarządał majątku. nie wiem czy to wpływ jest jego żony czy jego widzimisia ale postępuje nie fair. oznajmił że jego działkę po mamie dostaniemy może po jego śmierci, jak jej nie sprzeda i nie kupi sobie ekstra samochodu. do biednych to on nie należy wiec nie ma co się litować. z ojcem jest tak. jak jest dobrze to można z nim konie kraść ale jak jest źle to już na całego. ten człowiek wtedy niszczy psychicznie każdego kto mu się nawinie. dla mnie jest strasznie despotyczny. w każdym bądź razie, powoli przestaję go kochać...
 
reklama
Kobietki ciezkie zycie mialyscie....kazdy podobo dzwiga jakis krzyz, tyle ze jedni maja lzej inni ciezej. Teraz mamy wlasne rodziny i jak czytam szczesliwe. A za usmiech naszych malenstw wiele bysmy oddaly:-)
Ja mialam bardzo szczesliwe dziecinstwo i dorastanie, mimo ze sie nie przelewalo (mam czworo rodzenstwa) jestesmy kochajaca rodzina. O problemie alkocholowym tez cos wiem...moj chlopak, pierwszy (myslalam ze jedyny wtedy) pil ale nie dal sobie przegadac ze jest alkocholikeim....po 3-cim powrocie do niego prawie sie zareczylismy bo ja glupia myslalam ze jak kocha przestanie dla mnie pic....znajomy mojego brata pomogl mi przejrzec na oczy i po 5-ciu latach zerwalam z nim. Teraz mam cudownego meza i synka. Moj maz zna problem alkoholowy ze swojego domu, jego ojciec do dzis pije. Jak bylismy para powiedzial mi kiedys "mam nadzieje ze zbudujemy wspaniala rodzina i ze nasze dzieci beda mialy lepiej niz my z naszym ojcem" ....i spelnilo sie :-)
 
Do góry