No i sie nam robi jeszcze bardziej miedzynarodowo
A u mnie dzien taki sobie znowu. Zaczal sie fatalnie - o wlos uniknelam wypadku z Adasiem w samochodzie, zgroza! Mam dosc tego przekletego lodu! Wpadlam w taki poslizg, odwozac rano malego do zlobka, ze wyladowalam w poprzek czyjegos wjazdu na podworko, w kierunku przeciwnym niz jechalam

Chwile musialam ochlonac, a potem mi lzy do oczu naplynely, kiedy pomyslalam o Adasku z tylu w foteliku. Na szczescie w nic nie uderzylismy, choc bylo baaardzo blisko.
Potem sie jakos uspokoilam troche, pewnie dlatego ze w pracy duzo zajecia, jak zwykle zreszta. Ale przy odbieraniu malego juz bardzo uwazalam. Troche pobylam dluzej z Adasiem i bylo mi lepiej. Az do czasu kiedy sie poklocilam z mezem...ehh. Teraz wrocil z zakupow i sie nie odzywa, no zesz kurde...a nic mu w sumie nie zrobilam. Ale co tam.
Widze, ze i u niektorych z Was tez niewesolo -
Mala Mi, bardzo Ci wspolczuje, to musi byc okropne mieszkac w takiej atmosferze. Trzymam kciuki, zebyscie sie mogli szybko wyniesc na swoje.
Ja na moja tesciowa w sumie nie narzekam. Dobre ma kobieta intencje, mimo ze jej nie zawsze wychodzi. Ale Adasia jej moge powierzyc, w sumie opiekowala sie nim przez pierwsze 2 tygodnie po moim powrocie do pracy. Wczesniej bylo roznie, ale przeprowadzilam z nia powazna rozmowe i na szczescie dotarlo. A chodzilo wlasnie o moje specyficzne zyczenia dotyczace opieki nad malym (usypianie, karmienie, drzemki itp.) i wreszcie zrozumiala, ze to ja jestem mama i mam jednak najwiecej do powiedzenia.
Tesc to w ogole malo miejsca w naszym zyciu zajmuje, tak jak zreszta bylo w dziecinstwie mojego meza. Mama wychowywala ich samych (meza i siostre jego) a tatus sie ponownie ozenil i mial inne priorytety. I tak sie zdziwilam, ze przyslal 100 dolarow przed urodzinami Adasia i potem na Gwiazdke troche ubranek.
Moi rodzice oczywiscie jeszcze malego nie widzieli "na zywo", tylko przez Skype. Ale nie wiem czy to w sumie zle, ze sa daleko - z nimi to tez mialam niezle przejscia jak mieszkalam w Polsce. Co prawda dali nam dla Adasia 1000 dolarow jak bylam w Polsce w zeszlym roku i przezylam szok. Ale gorzej jednak ze wsparciem emocjonalnym....ale to juz dluga historia.
A Adas jutro bedzie bral udzial w swoim pierwszym "party" - jedno z dzieci ma urodziny i panie urzadzaja impreze. A we wtorek bedzie kolejna - walentynkowa, hihihi. Moj maly imprezowicz... :-)