Witam się i ja przy kawce:-)
Natolin nie było tak źle z tym porodem u mnie,ja się nie bałam porodu wcale,byłam spokojna,myślałam że skoro tyle kobiet rodzi bez znieczulenia to ja tez dam radę.Tak było do ostatniego tygodnia kiedy to wylądowałam w szpitalu na ciśnienie i obrzęki.Wtedy już miałam okazję nasłuchać się rodzących i mnie strach obleciał,więc ciśnienie wiadomo - nie mogli zbić.W końcu się udało,ale po tygodniu znowu wylądowałam w szpitalu z tym ciśnieniem i wtedy już gin powiedział że mnie nie puście i wywołujemy porod.Ja byłam jeszcze nie gotowa psychicznie,(wcześniej byłam bardziej gotowa),a tu on mi mowi 3 tygodnie przed czasem że to już,kiedy ja wiem że mały jeszcze malutki i chciałam aby był w brzuchu jak najdlużej,ale się nie dalo bo mogło się to bardzo bardzo źle dla nas skończyć.Zresztą przez to moje zatrucie ciążowe on już nie rósł.Ciśnienie poszło jeszcze bardziej do góry,kołatanie serca,bóle w klatce,stąd leki na uspokojenie.w obliczu zagrażającej rzucawki(drgawek które mogły zagrozić w czasie porodu życiu mojemu lub/i dziecka) cesarka była nieunikniona.Teraz się naprawdę cieszę że tak się to wszystko skończyło,że mialam ta cesarkę,a mojemu lekarzowi to będe zawsze już wdzięczna.Ja gorzej wspominam to co było po,ale tak naprawdę nie ze względu na ból,który nie da się ukryć towarzyszy przy każdej próbie wstania z łóżka przez pierwsze dni,ale bardziej przez moje problemy z nawałem pokarmu i tym,że moje dziecko nie mogło złapać piersi,dwie nocy nie spaliśmy wcale,a on płakał...ja chyba gorzej od niego.Złapałam doła,naprawde nie mogłam się nic spytać na obchodzie lekarzy,żeby nie mieć łez w oczach,tak mnie cala ta sytuacja dobiła.W dodatku pielęgniarki tylko niektóre były pomocne i miłe,większość niestety nie mogła zrozumieć o co chodzi,przeciez przychodziły przystawiały go(czyli wykręcały mu niemiłosiernie główkę i moja pierś i łapal wtedy na chwilkę),zaczynał ssać a one"no przecież ssie) i wychodziły.On zasypiał mi dosłownie po 5 minutach i wypuszczał pierś,po chwili brodawki nie było równała się z piersią i znów miałam problem.Kapturki nie mialam na co założyć,nawet sama próbowałam zassać pierś żeby zrobić tą brodawkę dla dziecka(serio,bo miałam ogromne więc dalam radę dostać)i nic to nie pomagało,to jak on biduś z tym maluńkim dzióbkiem miał to zrobić.DLa mnie szpital "po" to był koszmar i chcialabym o tym zapomnieć,ale chyba tak się nie stanie.Oczywiście nie wszystko było takie czarne,bo miałam opieke mojego gina w szpitalu(naprawde cudowny lekarz) i zaraz po cc opiekowała się mną fantastyczna położna,która podkładała mi pod tyłek podkłady zmieniała podpaskę a po tym jak mnie postawiła na nogi stała ze mną w łazience i pilnowała jak się myłam,żebym nie zemdlała i sama mi nawet założyła majtki,podkład.Złota,kochana kobieta.Szkoda że miała zmianę tylko na noc po moim cc i juz jej później nie było.Każdy poród jest ciężki czy to psychicznie,czy fizycznie- ale przecież warto...jest dla kogo.
Wybaczcie,że isę tak rozpisałam,ale chyba mnie naszło na wspomnienia...
margerrita gratuluje ząbka
Aniawa zdrówka,jeszcze raz zdrówka!
MOriam dla mnie wątróbka też jest bleeee
Frogg ja czasem myślę,że mnie by się przydał tasiemiec hehe ale to z przymrużeniem oka oczywiście;-)
Elizabennett cieszę się,że już dobrze ze zdrowiem,no i życzę mniej pracy!
Emiliab a wiesz,że ja też tak robię z makaronem?Bardzo dobre,tanie i zwykle wszystkie produkty są akurat w domu
mała_mi88 ja swojemu zrobiłam fotki wystającej łepetynki,jak mi się obudził i nie wiadomo kiedy się odwrócił na brzuch i same rączki też fotografowałam,jak dwie trzymal na baczność i ostro oglądał.
happybeti, współczuje...ehh jak ja "lubię " tych wszystkich fachowców.NIby się znają na robocie,a trzeba ich na każdym kroku pilnować.
Magnolia gratuluje suwaczka :-)
Coś jeszcze chcialam napisać,ale mi się zapomniało.Skorzystałam z drzemki niunia i napiłam się spokojnie z wami kawki,może zdążę jeszcze umyć podłoge w kuchni i przedpokoju zanim się obudzi.Miłego dnia laski wy moje ;-)