Dzień dobry
Ano,tak ,jak pisałam w poprzednim poście,jakos trudno mi zacząć pisac...Olena też mi "nie może wyjść z głowy" i czekam dziś na jej posta,bo martwię się o nią....( i tu "kłania się" post Makuc
*),która pisze,ze forum ma tak wielki wpływ na nasze życie...)
Przedwczoraj wieczorem Ida,potem rano Eliza ,ja i potem jeszcze parę Dziewczyn ostrzegało ją,żeby nie zostawał z nim sama,żeby na jego powrót z pracy "przygotowała się",zapraszając do domu jakąś "trzecią osobę"...mnie tez martwi to,że byc może zbyt impulsywnie zadziałała,że by może nie przygotowała się należycie do tej rozmowy z nim...:-(.Ale mam też nadzieję,że znając go,nie ryzykowała.Że to zrobiła.Że się "zabezpieczyła".
Ale czy żałuję,że tak jej doradzałam,żeby odeszła?Nie.Bo to jedyne wyjście z takiej sytuacji.Ja nie widze żadnej szansy,że jej mąż się poprawi,a wprost przeciwnie,jak pokazuje zycie,to takie sytuacje tylko sie pogarszają.I nie widze powodu,dla którego miałaby jeszcze czekac z podjęciem decyzji.Wydaje mi się,że jak ktoś pisze o takich rzeczach na forum ,to jest w desperacji .
To nie jest tak,ze dziewczyna posprzeczała się z mężem o głupotę,a my jej piszemy "odejdź od niego".I to nie jest chyba tez tak,że TYLKO pod wpływem impulsu zadziałała i wysłała tego smsa.Z własnego doświadczenia wiem,że myśli sie o tym długo ,że robi się wszystko,"żeby było dobrze".Ale jeśli nic nie pomaga?Jesli mimo starań,ustępstw na każdym kroku i schodzenia z drogi "panu i władcy" jest coraz gorzej,to na co czekac????W imię czego????
Ech...to bardzo trudne...Ale ...z drugiej strony...co miałysmy zrobić?Napisac "tulam,bardzo mi przykro"????Mi sie wydaje,że olena dawno juz chciała to zrobić.Sama pisała,że była zdesperowana,że gdyby nie dzieci,to nawet myślała o zrobieniu sobie czegoś....Że tu szukała nie tylko wsparcia,dobrego słowa,ale jakby potwierdzenia tego,co sama już dawno wiedziała- że ten związek nie ma sensu,że trzeba go zakończyć.
I wydaje mi sie,że żadna z nas nie ma co do tego wątpliwości,tylko zwyczajnie martwimy się,żeby jej nie zrobił krzywdy.
Ale...prawda jest taka,że tę krzywdę on robi jej ciągle- fizycznie i psychicznie.powodem jest sms o rozstaniu,czy nieumyta lodówka,czy kolacja dla dziecka,czy przysłowiowa "za słona zupa"...A post oleny "to moja wina,że zniszczyłam nasz związek" świadczy o tym najdobitniej.Boimy się,że to,co mu zakomunikowała,może na niego podziałać jak płachta na byka.Ale tak może podziałac wszystko,bo wszystko może byc pretekstem do zrobienia awantury i bicia.Ja pamietam,jak mój ex urządził mi wielką awanturę kiedyś po koncercie o telefon,który sam zgubił po pijaku.No,ale to była MOJA WINA!!!!Że się narąbał zaraz po itd....
.
Cos dziś nie idzie mi to pisanie...
Przepraszam,ale nie poodpisuję Wam:-(
Tylko dzięki dla Sariski za skład pierogów.:***
I :*** dla Mamyagusi ,bo tez się martwię,że jej smutno i cięzko...:-(
A, M. jeszcze został na jeden dzień- ciężko mu wyjeżdżać...ale dzis chyba juz naprawde nie ma odwołania...:-(
Ano,tak ,jak pisałam w poprzednim poście,jakos trudno mi zacząć pisac...Olena też mi "nie może wyjść z głowy" i czekam dziś na jej posta,bo martwię się o nią....( i tu "kłania się" post Makuc
Przedwczoraj wieczorem Ida,potem rano Eliza ,ja i potem jeszcze parę Dziewczyn ostrzegało ją,żeby nie zostawał z nim sama,żeby na jego powrót z pracy "przygotowała się",zapraszając do domu jakąś "trzecią osobę"...mnie tez martwi to,że byc może zbyt impulsywnie zadziałała,że by może nie przygotowała się należycie do tej rozmowy z nim...:-(.Ale mam też nadzieję,że znając go,nie ryzykowała.Że to zrobiła.Że się "zabezpieczyła".
Ale czy żałuję,że tak jej doradzałam,żeby odeszła?Nie.Bo to jedyne wyjście z takiej sytuacji.Ja nie widze żadnej szansy,że jej mąż się poprawi,a wprost przeciwnie,jak pokazuje zycie,to takie sytuacje tylko sie pogarszają.I nie widze powodu,dla którego miałaby jeszcze czekac z podjęciem decyzji.Wydaje mi się,że jak ktoś pisze o takich rzeczach na forum ,to jest w desperacji .
To nie jest tak,ze dziewczyna posprzeczała się z mężem o głupotę,a my jej piszemy "odejdź od niego".I to nie jest chyba tez tak,że TYLKO pod wpływem impulsu zadziałała i wysłała tego smsa.Z własnego doświadczenia wiem,że myśli sie o tym długo ,że robi się wszystko,"żeby było dobrze".Ale jeśli nic nie pomaga?Jesli mimo starań,ustępstw na każdym kroku i schodzenia z drogi "panu i władcy" jest coraz gorzej,to na co czekac????W imię czego????
Ech...to bardzo trudne...Ale ...z drugiej strony...co miałysmy zrobić?Napisac "tulam,bardzo mi przykro"????Mi sie wydaje,że olena dawno juz chciała to zrobić.Sama pisała,że była zdesperowana,że gdyby nie dzieci,to nawet myślała o zrobieniu sobie czegoś....Że tu szukała nie tylko wsparcia,dobrego słowa,ale jakby potwierdzenia tego,co sama już dawno wiedziała- że ten związek nie ma sensu,że trzeba go zakończyć.
I wydaje mi sie,że żadna z nas nie ma co do tego wątpliwości,tylko zwyczajnie martwimy się,żeby jej nie zrobił krzywdy.
Ale...prawda jest taka,że tę krzywdę on robi jej ciągle- fizycznie i psychicznie.powodem jest sms o rozstaniu,czy nieumyta lodówka,czy kolacja dla dziecka,czy przysłowiowa "za słona zupa"...A post oleny "to moja wina,że zniszczyłam nasz związek" świadczy o tym najdobitniej.Boimy się,że to,co mu zakomunikowała,może na niego podziałać jak płachta na byka.Ale tak może podziałac wszystko,bo wszystko może byc pretekstem do zrobienia awantury i bicia.Ja pamietam,jak mój ex urządził mi wielką awanturę kiedyś po koncercie o telefon,który sam zgubił po pijaku.No,ale to była MOJA WINA!!!!Że się narąbał zaraz po itd....
.Cos dziś nie idzie mi to pisanie...
Przepraszam,ale nie poodpisuję Wam:-(
Tylko dzięki dla Sariski za skład pierogów.:***
I :*** dla Mamyagusi ,bo tez się martwię,że jej smutno i cięzko...:-(
A, M. jeszcze został na jeden dzień- ciężko mu wyjeżdżać...ale dzis chyba juz naprawde nie ma odwołania...:-(


przypomnisz tak w dosłownie jednym zdaniu o co kaman? Bo jedynie prezerwatywy "zrzucają" odpowiedzialność na faceta. No chyba, że jest jeszcze coś innego o czym nie wiem?
a zagarek woła "pośpiesz się tra la laaa"