reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Październikowe Mamy 2010

Moje dzieci są z tych co ze zmęczenia nie potrafią zasnąć. Muszę ich pilnować, aby się wysypiali, choć dziwnie to brzmi w przypadku ośmiolatki :tak: Wojtek spał dzisiaj wyjątkowo długo, bo 8:30-10:20, 11:00-11:50 (na spacerku), 15:00-15:40, 16:40-17:20. Wieczorem miał kłopot z zaśnięciem o swojej porze, czyli przed 19:00, ale było to ewidentnie spowodowane zębami. Był śpiący, ale z bólu gryzł co się dało. Mało nie odgryzł smoczka z butli, jak go karmiłam przed spaniem (z jedzeniem też był problem).
dobranocka akurat ty się nie powinnaś denerwować, niezależnie od powodu. Niech mąż się podenerwuje za ciebie.
 
reklama
mała mi przytulam przytulam przytulam

Miśku naprawdę nie macie jak stamtąd uciec? wynająć coś? bo niedługo będziecie mieli tak wykończoną psychę że masakra.. ja wiem że tu ważne są pieniążki ale wiesz, my nie zarabiamy kokosów, teraz sam mąż pracuje i jakoś dajemy rade w tej naszej wynajmowanej kawalerce. Ale dla nas najważniejsze było żebyśmy byli sami, razem, tylko on, ja i teraz mała. I może nie są to luksusy ale jesteśmy tu bardzo szczęśliwi. Myślę że Wam przydałoby się właśnie coś takiego :żebyście wreszcie byli tylko Wy, tylko Wasza trójeczka. Nie ma żadnych szans na zmianę?
W czwartek poznaliśmy pewną ofertę mieszkania po znajomości, kawalerkę na sąsiednim osiedlu no i chodziło głównie o to że babka chciała żeby płacić jej głównie czynsz + opłaty i mała kwota za wynajem do tego.. no i już byliśmy ucieszeni że się uda, no ale zobaczyła że nam bardzo zależy na tym i podwyższyła kwotę co spowodowało że naprawdę nie byłoby nas stać i tutaj nie chodzi o to żeby mieć luksusy, bo my tak też nie żyjemy.. ale po prostu o zwykłe jedzenie, zapotrzebowanie rzeczy dla Łukasza + paliwo do auta żeby mąż miał jak jeździć do pracy. Po przeliczeniu tego wszystkiego musielibyśmy po prostu gryźć karton żeby przetrwać. Eh. Mąż teraz zaczął ostre poszukiwania lepszej pracy tak więc proszę trzymajcie kciuki żeby się udało!!

mała mi nawet nie wiem co na to powiedzieć. to poprostu przegięcie. wiesz ja też miałam podobne sytuacje ale nie od najbliższych. naprawdę nie wiem jak tak można. zamiast cieszyć się i pomóc to tak dowalać.. naprawdę mi przykro ale nie mozesz się załamać. przecież masz Łukaszka nie mów, że nie masz ochoty żyć. przecież twój maluszek to twoje życie najwspanialsze i najpiękniejsze. trzymaj się proszę i kombinujcie dalej jak się wyrwać od nich wszsytkich. przytulam mocno i trzymam kciuki żeby było tylko lepiej
Po tekście teścia po prostu mi się odechciało, ja rozumiem że może to nie ta kolejność z wszystkim u nas, ale stało się jak się stało i my broń boże tego nie żałujemy i nigdy nie będziemy. Zresztą powiem jedno- moja teściowa to tylko potrafi na wszystko narzekać i się boczyć o wszystko.

MałaMi- ja wiem,że gdybyście tylko mogli,to by juz dawno Was nie było w "rodzinnym domku" Twojego męża.Ale pisałaś kiedyś,że macie plan,jak skończysz studia i Łukaszek podrośnie.I tego sie trzymaj!Pociesz się,że wiosna tuż-tuż i będziesz mogła sobie chodzic z Łukaszkiem na długie spacery,żeby jak najmniej tam przebywać.I wyhoduj sobie grubą skórę,Ty za wrażliwa jesteś.Zacznij ich traktowac jak obcych,u których tylko mieszkacie tymczasowo,nie pozwól,aby ich zachowanie Cie dołowało.Uprzejmie,ale z dystansem.A że mąż zapalczywy...no,trudno...sama wiesz,że mu jeszcze ciężej,bo to jakby nie było jego rodzina.Ty masz chociaż wsparcie u rodziców,on nawet tego nie ma...Ja wiem,że łatwo tak sie pisze,jak sie nie jest w takiej sytuacji...ale my wszystkie tu jesteśmy z Tobą i zawsze możesz nam się wyżalić,może choc trochę ulży,jak z siebie wyrzucisz.Mocno przytulam.
Ciężko tak z dystansem i w ogóle bo jakby nie było spędzam tutaj sama z nimi całe dnie, teściowa jest dzień w dzień w domu i jesteśmy we dwie, mijamy się w domu i zachowywać się będziemy jak obce.

mala mi wiem, że to trudne, szczególnie, że jesteś wrażliwa, ale dziewczyny dobrze tu mówią, musisz po prostu ich olać, nie zwracać uwagi, nie rozmawiać.
a jest w ogóle możliwe tak żyć nie rozmawiając z kimś z kim się mieszka? :(


mała mi, ja sie podpisuję pod postem beti. pisałam Ci już kiedyś, że moja mama też była tak traktowana jak Twój mąż, całe życie w jednym domu z rodzicami, dla których the best były wszystkie pozostałe dzieci. odległość rodzi miłość... jak się mieszka blisko to zawsze się znajdą powody, żeby ponarzekać i wleźć za skóry, szczególnie dla takiego typu jak twoja teściowa. rozumiem,jak ciężko zacząć żyć na własny rachunek na swoim na szybkiego i to z małym dzieckiem. Twoi rodzice nie pomogliby wam finansowo na początku? a moze ty byś mogła jakieś korki udzielać z biologii czy cuś?
Myślałam o tych korkach i nawet miałam w planach wystawić takie ogłoszenie, ale musiałabym ich udzielać nie tutaj w domu, bo brak warunków tylko dojeżdżać.

Witajcie :)
Nie zaglądałam już tutaj od wieków, pewnie mnie już nie pamiętacie :)
pamiętamy, pamiętamy :):)

mała mi - ja rozumiem, że takie sytuacje jak z twoimi tesciami to są dołujące i generalnie do kitu, ale ty dla mnie brzmisz jakbys miala klasyczny przypadek depresji. prosze cię zrób sobie jakis test np Becka albo Burnsa (chocby taki online Psychologia.net.pl - portal psychologiczny ). i w razie czego szukaj pomocy u specjalisty, bo z depresją naprawde nie ma żartów. zajmowalam się tym kiedys dawno dawno temu i nie potrafie bagatelizowac takich przypadków.
Zrobię sobie taki test,ale wiem że kiedyś tak nie było ze mną, byłam pełna życią, tętniąca radością a teraz przygasła i najgorsze jest to że zaczyna mnie nic nie cieszyć. Patrzę na swoje dziecko i cieszę się że go mam, ale z drugiej strony przytłacza mnie myśl- jaki ja mu los zgotowałam, przeze mnie musi być świadkiem tego wszystkiego. Chęci do życia mam niewiele, chciałabym na razie zasnąć i przespać te ciężkie chwile i obudzić się po wszystkim.

Mała Mi, pakuj się do Wrocławia, podołujemy się razem :-)
Zaraz spakuje się, pójdę na dworzec i pojadę,eh.. bo to jest nie do wytrzymania.

hello :-)

Melduje się po dniu pełnym wrażeń.Ogólnie wszystko wyszło suuuuper :-). Jesteście wspaniałe i każdej z osobna podziękuję za słowa otuchy i życzonka, ale to jak będę Was nadrabiac. Teraz biegnę kąpac małego , bo on ma juz dość .... i zabieram sie do czytania :-)
Super,że chrzciny się udały!! :)

a tak poza tym to nie wiem co chciałam napisać jeszcze, ale w każdym razie powiem Wam, że mnie po mału jednak od siedzenia w domu lekka depresja łapie, takie myśli o przemijalności itd...
Ja też tak miewam, takie siedzenie w domu a w moim przypadku w pokoju- powoduje że psychicznie czuję się fatalnie, do tego mam przeczucie że zycie mi ucieka między palcami, synek rośnie , z dnia na dzień coraz starszy jest...

My byliśmy dziś u znajomych, fajnie było. Odstresowałam się trochę. Pogadałam dziś też trochę z mamą. Mały od godziny śpi, ja już zaraz chyba też id, bo mąż dziś nie gra w gry i chce żebym do niego do łóżka dołączyła..

Dobranoc dziewczynki. Postaram się jutro wpaść tutaj w lepszym nastroju.. chociaż obawiam się jutrzejszego dnia, bo będę musiała spędzić dzień z teściową w domu sam na sam.
 
witam wieczornie, jak zwykle relacje z dnia:
nocka do bani... jak juz kiedys mowilam maz daje butle kolo polnocy malej a ja ide wczesniej spac. wczoraj widzialam ze byl zmeczony i usypial mi wiele razy na filmie za moimi plecami. prosilam a pozniej krzyczalam zeby szedl spac albo zeby sie obudzil i czuwal do 23h i dal butle i lulu. to ten z geba na mnie ze nie bede mu mowic co dominuty co ma robic...wkurzylam sie i poszlam spac. za pol godziny cos mnie tknelo zeby wejsc do salony- patrze ten spi, budze go ze albo zeby dal butle albo zeby szedl spac bo takie cos mnie meczy bo ja zamkne oczy a wiem ze on sie uspi.takie uzeranie trwalo do 1.30!!! kuzwa jak zmeczony to do wyra, trudno dam se rade. ale jego sposob odgadywania mi tak mnei wpienil ze zrobilam haje w srodku nocy!!!! dosc tego!!! jeden gnoj w moim zyciu podnosil na mnie glos -inny nie ma prawa!!!! powiedzialam ze powim jego matce dzisiaj jak przyjedzie na obiad o jego zachowaniu i zapytam po kim to ma!!!!!!!!! od razu mu kicha zmiekla i stwierdzil ze traktuje go jak dzieciaka! ja mowie ze tak bo mialam wrazenie ze mam jedno dziecko a mam dwoje!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! wrrrrrrrrrrrrr Pozniej nie moglam sie uspic z nerwow.jeszcze mu dopieklam ze nie chce nic na walentynki bo nie zasluguje a po drugie nie chce nic bo on traktuje mnie jak przedmiot a nie jak kobiete czy zone,ze nie zycze sobie zeby do mnie odgadywal jak do psa!!!!! potem jak usnelam to mloda wstala o 4h!!!!!!! butla, pielucha i spac do lzoeczka. obudzila sie o 8h a ja skonana i wzielam ja do nas do lozka to jej sie nie podobalo bo juz wyspana...ryczalam ze zlosci i zmeczenia!!!!po tem gadalismy ja maz tesciowa i mama o moim zmeczeniu o zmeczeniu meza ( u niego w robocie powstal klan debili zazdrosnych ze maz nei robi pomylek w pracy i meza to tak meczy ta atmosfera ze bardziej niz sama robota), ryczalam jak bobr przy wszystkich musialam wywalic co mi lezy na flaku. tesciwoa mi mowi ze jak ona przestala karmic to depreche miala dwa miechy albo dluzej i ze pewnei przez to placze ciagle. bo ostatnio duzo wyje!!mam momenty ze popadam z euforii w rozpacz... wkurza mnie to. przy okazji tesciowa nieco wsiadla na meza zeby sie nie dziwil mi ze jestem zmeczona bo przy dziecku to nie jest tak ze dziecko samo sie zajmuje soba caly dzien tylko trzeba przynim byc, zabawic itp.

potem obiad robilam , dwie mamuski sie zlecialy. Leane chyba ma teraz etap zapamietywania ludzi bo tesciwoej nei widziala jakies 3 tygodnie i dzisiaj sie rozryczala na jej widok jak cholera.ale po 5 minutach chyba zakumala kto to bo zaczela sie usmiechac do niej i nawet wziela butle od tesciowej:))
najlepsze jaja byly jak mloda jadla marchewke. ubralam sie z okazji niedzieli (hahah) w czyste getry i koszulke. karmie ja a ta zakrecilo w nosie, kichnela mi marchewa 4 razy pod rzad na moje gole nogi, getry koszulke gebe i okulary:))))))))))))) moja mama sie poplakala ze smiechu:)

jak mamuski poszly to my poszlismy na spacer- pierwszy raz na spokojnie odkad sie przeprowadzilismy. po spacerze poszlam na drzemke 2.5h!!!!!!!!! a co!!!!!!!!!!!!!! maz nakarmil mloda przewinal bawil sie z nia itp. niech dziecko wie ze tatus tez jest!!!!!!!!!!


no ot chyba tyle...
 
doris czekamy na relacje...
Zrobię sobie taki test,ale wiem że kiedyś tak nie było ze mną, byłam pełna życią, tętniąca radością a teraz przygasła i najgorsze jest to że zaczyna mnie nic nie cieszyć. Patrzę na swoje dziecko i cieszę się że go mam, ale z drugiej strony przytłacza mnie myśl- jaki ja mu los zgotowałam, przeze mnie musi być świadkiem tego wszystkiego. Chęci do życia mam niewiele, chciałabym na razie zasnąć i przespać te ciężkie chwile i obudzić się po wszystkim.


Zaraz spakuje się, pójdę na dworzec i pojadę,eh.. bo to jest nie do wytrzymania.

Ja też tak miewam, takie siedzenie w domu a w moim przypadku w pokoju- powoduje że psychicznie czuję się fatalnie, do tego mam przeczucie że zycie mi ucieka między palcami, synek rośnie , z dnia na dzień coraz starszy jest...

mała-mi ja się naprawdę zaczynam o ciebie martwic. mam nadzieje, że po prostu jak siadasz do kompa to masz ochote się wyżalic i stąd taki ton i nagromadzenie złych emocji, a naprawdę jest trochę lepiej. bo jeśli cały czas masz taki nastrój jak w twoich postach to moim zdaniem naprawde masz depresję. z depresją to jest tak, że u niektórych ludzi to jest stan przewlekły, taka przypadłośc, wada genetyczna czy cos że nie potrafią byc szcześliwi. ale u większości jest to stan przejściowy, wynikający z sytuacji lub chwilowego poczucia baznadziei i braku sensu życia. i to jest wbrew powszechnej opinii bardzo bardzo groźna choroba, którą trzeba leczyc u specjalisty nierzadko farmakologicznie. proszę cię nie lekceważ tego!!!!!!!!!!!!!
 
MALA MI ja mam tez depreche i wrazenie ze ciagle jestem SAMA jak palec i zmeczona tiutjaniem do dzidziusia. mloda mimo ze jest bardzo kumata i rozumie juz duzo slow to i tak ilez mozna sie smiac i robic klauna na sile ... ja tak jak ty- zawsze ful szalona, a teraz jakos zrobilam sie przybita, nic mnie nie cieszy. wszyscy mi mowia ze za duzo dalam z siebie malej, ze swiat moj to ONA i oglnie ze zapiminam o sobie. jak mam myslec o sobie jak maz pracuje do 18h, na 19 jest w domu?? potem kapiel maalej, obiadokolacja nasza, ja pod prysznic, chwilka na kompie i koniec dnia... po poludniu nieraz odliczam czas az maz wroci zebym mogla sie nagadac w koncu. mozliwe ze moja tesciowa ma racje ze jak sie konczy karmienie cycem to spadek hormownow i deprecha... tez siedze po calych dniach w chacie bo przeciez nie bede spacerowac od 8-18h non stop. zreszta sama to tak do bani. przeprowadzilismy sie i tu nikog nie znam na dodatek. zreszta jakos na znajomosci z bloku nie mam ochoty.
Juz doczekac sie nie moge spotkania z AMELKA i naszymi dziecmi na zywo:) moze to mi doda radosci i energii.


po drugie zrobilam sie jakas wrazliwa i placzliwa nieraz o byle co. mam wrazenie nieraz ze bede krzyczec POMOCY w glos bo jakos se rady nie daje psychicznie ostatnio ze soba...
 
Ostatnia edycja:
dziewczyny przytulam! u mnie nie jest aż tak źle, ale po prostu momentami jakoś depresyjne myśli mnie łapią i nie do końca chodziło mi o to co Tobie rzutka, bo ja tam się spełniać nie muszę ;-) i nie chodzi mi, że czas ucieka, a ja nic nie robię, tylko czas ucieka tak szybko i życia coraz mniej :-( ja mam takie mocniej egzystencjalne rozterki, niestety prawie każdej zimy mnie to dopada :-(
i w tym mi pomaga rutyna i codzienne wyjście gdzieś (studia,praca), więc teraz ciężko.
mala mi wg mnie da się nie rozmawiać z kimś mieszkając z nim pod jednym dachem, z taką osobą to bym na pewno nie rozmawiała...
kahaaa jesteś psychologiem?
 
mała mi, można nie gadać:D sik prosty:"dzień dobry", "do widzenia". tyle.a i to za dużo, ale ty z tych uprzejmych więc niech teściowa-ropucha zna chamskie serce:p spróbuj!!! i poostaraj sie czerpać z tego przyjemność na zasadzie: "ty jesteś bitch, ale ja jestem lepsza od ciebie: kulturalna, dobrze wychowana, i jestem zajebiaszczą matką - wszystko to w przeciwieństwie do ciebie! i mam głęboko w poważaniu twoje opinie bo nie jesteś na moim poziomie i twoje zdanie znaczy dla mnie mniej niz zdanie żula spod osiedlowego sklepu" i to sobie powtarzaj jak mantrę!!! pamietaj : SIK PROSTY!!!

ehhhhh, piszecie o rozterkach, depresjach itp... temat rzeka jak dla mnie;) głównie zgadzam sie z natuśką, as always:))) "czas nie męskie przyrodzenie - nie stoi". z tym że mnie na dłuższą metę rutyna dobija, jeśli nie mam jakiejs odskoczni... a najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja sie jeszcze w tym życiu zawodowo nie odnalazłam: do pracy nauczyciela nie śpieszy mi się absolutnie,a poza tym zawodem nie wiem co mogłabym robić... zresztą jak pomyślę ile "pracy" nauczyciel "przynosi" do domu to już widzę tego mega wqrwa na starcie... czasem zazdroszczę takiej zwykłej pani "sklepowej" - zrobi swoje, wraca do domu i ma święty spokój... chociaż z drugiej strony jeśli naprawdę kocha sie swoją pracę to też jest inaczej. myślę o zrobieniu jakiegoś innego kierunku, ale nic nie przychodzi mi do głowy - czasem mam wrażenie że się cofam w rozwoju, masakra...
 
Iduś kochana... to teraz ja się oczywiście zgadzam z Tobą, i to dokładnie z tym co napisałaś, bo i ja potrzebuję odskoczni od rutyny, i ja się nie odnalazłam do końca w szkole, i ja nie lubię tego przynoszenia pracy do domu, i ja zazdroszczę pani w sklepie, co nie musi problemów i pracy do domu przynosić... także łączę się w bólu.
no i nadal czekam na okres, co mnie po mału wkurzu...
aha, i super napisałaś malej mi, dokładnie!!!
 
Mnie też przeraża wizja powrotu do pracy. Przy pierwszym dziecku czułam się podobnie jak ty natolin. W pewnym momencie myślałam, że oszaleję jeśli w końcu nie wyjdę do ludzi.Teraz mam odwrotnie. Faktem jest, że obecnie nie siedzę uziemiona w domu, często są u mnie rodzice (albo ja u nich), widuję się z koleżankami i jakimś cudem nie mam na nic czasu. Powoli zaczynam rozumieć kobiety, którym siedzenie w domku sprawia przyjemność. Wcześniej pracowałam i studiowałam. Jak mi się znudziło, to znalazłam sobie więcej pracy i przez ostatnie dwa lata pracowałam na 2,5 etatu przez 7 dni w tygodniu, znajdując czas na niemalże codzienne wożenie dziecka na zajęcia dodatkowe, odrabianie lekcji, itp. Oczywiście wieczorami padałam na twarz, ale było mi z tym dobrze. Teraz nie mam ochoty wrócić nawet na jeden etat. Gdybym mogła chyba zostałabym w domu przez najbliższe 3 lata, o ile nie dłużej :-)
Ja mam dokładnie tak samo. Przy pierwszym dziecku fajnie było wrócić do pracy i cieszyłam się, że mam inne zajęcie i widzę dużo osób, a teraz tego mi do szczęścia nie potrzeba, do pracy wracać mi się nie chce. Częściej wychodzę z domu niż przy pierwszym dziecku i w ogóle wszystko jakoś inaczej jest, lepiej.

a najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja sie jeszcze w tym życiu zawodowo nie odnalazłam: do pracy nauczyciela nie śpieszy mi się absolutnie,a poza tym zawodem nie wiem co mogłabym robić... zresztą jak pomyślę ile "pracy" nauczyciel "przynosi" do domu to już widzę tego mega wqrwa na starcie... czasem zazdroszczę takiej zwykłej pani "sklepowej" - zrobi swoje, wraca do domu i ma święty spokój... chociaż z drugiej strony jeśli naprawdę kocha sie swoją pracę to też jest inaczej. myślę o zrobieniu jakiegoś innego kierunku, ale nic nie przychodzi mi do głowy - czasem mam wrażenie że się cofam w rozwoju, masakra...
No to widzę, że jesteśmy w podobnej sytuacji, bo ja też nie wiem co mam ze sobą zrobić i do pracy w szkole mi się nie spieszy. Myślę o zmianie zawodu, ale nie mam pomysłu na jaki. Najchętniej własna firma tylko jakby mi ktoś dał pieniądze na rozruch...

Mała_mi bardzo Ci współczuję całej tej sytuacji. Ja po prostu przestałabym się odzywać, uwierz, że tak się da, bo ja tak potrafiłam przez kilka miesięcy z rodzicami się nie odzywać jak mnie mega wqrzyli, a mieszkamy w jednym domu. Obecnie odkładamy pieniądze na własne 4 kąty i za 3 lata mam nadzieję, że się stąd wyniosę. Oczywiście bez kredytu się nie obejdzie, ale jakoś damy radę. Wierzę w to i trzymam kciuki, że i Wam się uda.
Doris cieszę się, że chrzciny udane. My nadal chrzestnych nie wybraliśmy.
Concita oczywiście, że o Tobie pamiętamy.

A moja mała zołzunia zamiast spać to smoka wyciąga, piąstki pcha do buzi i się krztusi śliną. Idę ją chyba dokarmić, żeby dłużej spała. Cały dzień jakaś marudna.
 
reklama
doris chyba odpoczywa po przeżyciach dzisiajszych:D albo jeszcze nadrabia wątki;) może woda święcona podziała na Doriego i przegoni te różki co go budzą w nocy:D:D:D ja na to liczę, jeśli chodzi o moją córcię;)))

e-lona, a o jakim biznesie myslisz??? qrczę, nie mam żadnego pomysłu na siebie, a i rejon w którym mieszkamy nie sprzyja raczej rozwojowi... nie no, musi być dobrze:D:D:D

idę poczytać ksiażkę bo całkiem zapomnę o co w niej chodziło;)))
:*:*:*
 
Do góry