Witam was Pilanki. Jestem na chorobowym, bo mam strasznie zawalone gardło, a jak to w ciąży bywa żadnych konkretnych leków brać nie mogę i leczenie idzie mi jak krew z nosa
Na dodatek chyba zaraziłam Witka, bo dziś przed południem to z nosa mu gile leciały i na dodatek miał 37,2 st. temp. Mam nadzieję, że uda mi się to uśpić w zarodku i dzecie nie rozłoży mi się bardziej
monika kiedy my sie spotkamy hmm )) kurcze tak bym chciała Cię poznac zanim zwiejesz na dobre z Zielonej co do wyprowadzki - mieszkam 3 lata na Zielonej i juz sobie nie wyobrażam przenosin np na górne choc ostatnio ładne mieszkanko do wyanajecia mi znajomy zaoferował po "kosztach" wynajem tylko...
ale ja kocham moją rzeczkę pod domem bo ja mieszkam zaraz przy rzece wiesz, przy tej tamie , tam gdzie konczy sie Ulica Nowa jest tylko jeden biały domek z czerwonym dachem i tam pomieszkuje sobie wiec do rzeki mam pare metrów ahhh
Chyba wiem gdzie mieszkasz, ale tak dawno nie byłam w tamtych regionach, że nie jestem pewna na 100% ;-) Ale spoko, damy radę się spotkać. Co prawda jestem teraz w domu, ale nie chcę zarażać (a widać po moim dziecku, że coś rozsiewam)
Ale od 19 lipca mam urlop i nigdzie nie wyjeżdżam. Więc jeśli ty będziesz w domu to spokojnie możemy umówić się na przedpołudniowy spacerek (a nawet popołudniowy ;-)). Może inne pilanki z naszego regionu by się do nas dołączyły ;-)
Roxeen ja na Zielonej bardzo często jestem:-) Moja mama mieszka na Światowida, a teściowie na Jadwiżynie wiec to sa też takie moje rejony
Jak byś chciała to ja sie z chęcią spotkam
Zresztą to ja sie z kazda Mamuśką BB mogę spotkać. Mój R. jechał do pracy, wraca za 2 tygodnie to mi sie nudzi bardzo i nie mam nieraz co robić wiec z miłą chęci a bym sie umówiła na spacerek
Ja też mieszkam na Światowida, w tym różowym bloku
;-)
No to ja się melduje
Niestety będziemy mieszkać osobno.Dzisiaj pakuję już swoje i małej rzeczy.Strasznie mi się nie chce,bo tego nie jest mało.Ehh...ale wydaje mi się,że mój mąż ma już wszystko w nosie,bo zostawia mnie ze wszystkim samą.Nawet taszczenie tobołków do samochodu zostawił mi i mojemu tacie.Dobra praca pracą,ale wieczorem przecież mógłby znaleść trochę czasu,żeby mi pomóc.Dodam,że ma pracę w której sam może decydować o tym ile pracuje i kiedy pracuje.Ale nie...zachowuje się tak jakbyśmy się mieli rozstać-ja mam zadbać o swoje,a on o swoje.Nawet transport załatwił sobie osobny (busa na jutro) i stwierdził,że ja nie mogę z niego skorzystać,bo on za to płaci :/ Chciałam,żeby też i moje rzeczy przewiózł,bo mój tata nie był zbytnio skory do pomocy.
Moja mama stwierdziła,że jak będziemy mieszkać teraz osobno to mam od niego żądać pieniędzy na dziecko.Ale ja nie wiem co mam o tym myśleć.Przecież ostatecznie się nie rozwodzimy.
Ehh...wszystko mi się wali.Ciekawe czy nasz związek to przetrwa...
Mili, współczuję ci. NIe podoba mi się za bardzo to co piszesz o tym jak zachowuje się twój mąż
Dziwne ma facet podejście do sprawy. Mam jednak nadzieję, że wasz związek przetrwa to rozstanie i jakoś życie wam się zacznie w końcu układać po waszej myśli. Życzę ci powodzenia!
Moniko, kiedy zmykacie z Zielonej?
Olu, jesteśmy do końca sierpnia. Chyba. ;-) Dokładnie zależy to od faktu jak nam pójdzie remont na nowym mieszkaniu. Ale to na Zielonej mamy opłacone do końca sierpnia
Mam nadzieję, że uda nam się razem spotkać. A zresztą przecież nie wyprowadzam się z Piły
Zawsze będzie można zorganizować jakieś spotkanie w większym gronie. Od sierpnia zamierzam być na dłogotrwałym chorobowym, więc na pewno znajdę czas na to by być na pilskim spotkaniu mamusiek
;-)