A ja uważam, że nie ważne cobyśmy my robiły, cobyśmy my chciały, dziecko i tak weźmie sobie to czego potrzebuje - prawda
Martussa (Hania znów zasypia przy cycu). Ja należę do mam, które nie potrafią słuchać płaczu swojego dziecka, dlatego nie udało mi się nigdy wprowadzić żadnej metody uczenia spania samemu, bazującej na przeczekaniu. Nigdy nie wychodziłam z pokoju, gdy mała jeszcze nie spała, ba gdy był okres że płakała jak ją odkładałam do łóżeczka, lulałam na rękach dopóki nie zasnęła. Próbowałam, ale w końcu dochodziłam do wniosku, że moje dziecko po prostu jeszcze nie jest na to gotowe. I wiecie co, ona do poszczególnych etapów dochodzi sama, teraz nie chce już zasypiać na rękach - chwilę się potuli i chce żeby ją odłożyć do łóżeczka. Nie zaśnie od razu, czasami chce żeby ją jeszcze na chwilkę wziąć na ręce, ale w końcu zasypia sama, bez płaczu, bez marudzenia, trzymając mnie za rękę. W nocy też chciałam zawsze więcej spać, próbowałam ograniczać jej jedzenie lub narzucać godziny, w których będzie jadła. Skutek był taki, że wstawałam częściej gdy się do tego stosowałam. Teraz, gdy mała budzi się częściej w nocy niż 2 razy (z czego jedno na jedzenie) wiem, że coś jej jest. Oczywiście kiedyś biegałam na każde kwęknięcie i tu się zgadzam, to jest błąd, ale na pewno jak mała zaczyna już płakać to wstaję i reaguję w zależności od potrzeby, nawet biorę na ręce i lulam. Jeszcze niedawno uważałam, ze skoro budzi się koło 24 - 1 w nocy to na pewno nie chce jeść. Nie dawałam butli, męczyłam się często 0,5 - 1 aż znów zasnęła by po godzinie była kolejna pobudka. Często zjadała mało i za 1,5 - 2 godz znów była pobudka. Teraz daję jej jeść właśnie w tych godzinach zjada około 200 ml i śpi do 6.30 - 7.30. Myślę więc, że autorka artykułu ma sporo racji mówiąc, że najważniejsze to zaufać własnemu instynktowi i dziecku

ależ sie rozpisałam ;-)
A tak z innej beczki. Wkurzają mnie sąsiedzi, tacy to oni niby kulturalni, tacy światowi (zwłaszcza ona), że my to plebs - tak ostatnio nam powiedziała, bo przewieszaliśmy przez barierkę balkonu dywanik z przedpokoju, na którym często kładzie się pies i który przez to niezbyt pachnie. Ok, rozumiem może wiatr poruszy i jakieś tak okruszki spadną te 2 piętra niżej na jej balkon. Oj awanturę nam zrobiła sromotną i oczywiście do każdego sąsiada obgadała - zresztą wszystkich wszystkim obgaduje. Mają synka - 12 lat, który nagminnie słucha Michaela Jacksona na cały regulator. Ogólnie takie rzeczy mi nie przeszkadzają, ale skoro oni tacy kulturalni, to powinni baczyć na to że nie wszyscy mają ochotę słuchać Jacksona. Na dodatek puszcza tą muzykę w pionie, gdzie my mamy sypialnię, czyli gdzie śpi Wercia

Chyba też jej zrobię awanturę, a co ;-) choć pewnie się nie przejmie, skoro nie przejęła się, gdy mąż powiedział że zadzwoni na policję, gdy ona nadal będzie parkować na miejscu dla niepełnosprawnych - nadal parkuje...
O to chyba dziś już nic nie napiszę, tyle teraz naskrobała
