Na razie nie mam wskazań do dalszej diagnostyki i też chciałabym wierzyć, że to jednak trzy różne pechy, bo każda sytuacja jednak inna. W pierwszej ciąży od początku źle przyrastała beta i w ogóle, biochemy są podobno bardzo częste, a badania w kierunku mutacji zrobiłam dopiero w maju. Także w sumie to jest pierwsza strata przy zabezpieczeniu lekami. Nie chcę popadać w taką paronoję, że będę biegać od razu po genetykach, bo nawet gdyby coś wyszło to i tak nie skreśla szansy na zdrową ciążę. Myślę, że dam jeszcze szansę.
Zarodka nie badałam, bo cokolwiek by wyszło nie dałoby to żadnej odpowiedzi na przyszłość - jestem jakoś wewnętrznie przekonana o tym, że miał wady i najwidoczniej tak być musiało. Ale to nie znaczy, że kolejny musi je mieć.