Czasem jak tu siedzę to mam wrażenie, że uznajecie tylko jedną poprawną odpowiedź jak ten jeden mąż. Każde odstępstwo od uznanej normy, skutkuje tym, że się obrażacie.
Ja serio nie rozumiem, gdzie obrażam towarzystwo zwracając uwagę na to, że lekarze obierają sobie drogę "byle nie pozew, nieważne czy pomoże czy zaszkodzi", że ciąże nie kończą się zawsze szczęśliwie i nie zawsze mamy na to wpływ, że kobieta jest ważna a przynajmniej POWINNA moim zdaniem być w kwestii ciąży, bo to ona ten płód nosi a nie on sam siebie. Ani tym bardziej nie widzę fragmentu w którym mówię do kogoś, weź pierdziel swoje leki, dasz sobie radę.
A już totalnie zauważę, że ja nie walę do was ad personam - to, jak podchodzicie do ciąż, bo moje zdanie nie powinno na waszym podejściu rzutować, więc rzucanie mi "to się sama badaj, albo się nie badaj, urodź se w domu i wogóle jesteś średniowiecze" jest kiepską zagrywką. Żaden z moich postów, nie wyśmiał żadnej terapii konkretnych osób i nie krytykował otwarcie "ja na Twoim miejscu to bym..." - ja mówię zawsze za siebie bo tylko za siebie mogę odpowiadać, ale spoko.
Odpowiem tak ponad to, skoro moje podejście jest jakieś patologiczne, to ja zapraszam gorąco chętnych po pozyskanie danych moich prywatnych włącznie z adresem, na posilenie się w doniesieniu za wczasu do MOPS.

Skoro tak beznadziejnie podchodzę do ciąży, to na pewno będę równie beznadziejną matką, wniosek że sprawy nader banalny.
Nawet ich Kopikiem poczęstuję i kawą może nawet też.