Cześć. Nie wiem co mam ze sobą zrobić… mam 35 lat. po 6 latach starań podeszliśmy do procedury invitro. Długo zastanawialiśmy się ile komórek zapłodnić. Ze względu na nasze przekonania zapłodniliśmy 4 (12 zamrożonych). Lekarz prowadzący powiedział że to nasz wybór i oni każdy wybór szanują. Że przeważnie jest połowa komórek zapłodnionych. Niestety brak zarodków- komórki się zapłodniły i przestały się rozwijać. Wiedziałam że tak może być- zniosłam to powiedzmy „dzielnie”… jednak później zadzwoniłam do kliniki aby umówić się na kolejną wizytę i procedurę a tam poinformowali mnie że w tym roku nie jest już to możliwe… że dopiero na styczeń bo tyle mają chętnych… Pani z rejestracji powiedziała że lekarz prowadzący może się skontaktować w tej sprawie…. I zaczęło się…. Pytałam lekarza czy naprawdę nic nie da się zrobić i dopiero w styczniu mogę dalej działać…. Powiedział mi że on tego nie wie… że mogą to być dwa miesiące, trzy a może pół roku…. Bo tyle mają chętnych… mówię mu że ja nie dam rady czekać do stycznia bo mnie to zadręczy że te 12 komórek też się nie zapłodnią… a on do mnie że to „na własne życzenie”…. Że nie posłuchaliśmy jego rekomendacji (co nie jest prawdą bo powiedział że on szanuje i nic nie rekomendował), że inni też muszą mieć szanse. I pytam się czy może lepiej by było przenieść się do innej kliniki gdzie mają miejsce żeby mi doradził- a on „jak chcecie popełnić kolejny błąd to się przenieście”…. I że on musi kończyć… i że mam cierpliwie czekać na swoją kolej…. A ja jestem załamana, wściekła, nie wiem co mam ze sobą zrobić… pomóżcie mi proszę bo to tak okropnie boli…
reklama
loumarie
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 14 Marzec 2024
- Postów
- 2 669
Tak wogole, łap link do wątku dla in vitro: https://www.babyboom.pl/forum/temat/in-vitro-2024-refundacja.129122/
Dziewczyny są zaprawione w boju. Być może ktoś miał podobną sytuację i powie coś mądrego.
Dziewczyny są zaprawione w boju. Być może ktoś miał podobną sytuację i powie coś mądrego.
Artemida90
Fanka BB :)
Też tego nie rozumiem. Skończyła wam się pierwsza procedura i teraz musicie czekać w kolejce na kolejną - bo inni też chcą podejść ale czekają. Jak już się podchodzi do in vitro z refundacji to trzeba się liczyć z tym że chętnych jest sporo i nie zawsze od razu można podejść do kolejnej procedury. W ogóle pomyśl o mniejszym zapłodnieniu komórek wydaje mi nie do końca przemyślany. Teraz płacz nad wylanym mlekiem. Trzeba to przełknąć. Jak już się podchodzi do in vitro trzeba z niego wydusić ile się da, ale to moje zdanie. Nadmiarem zarodków można się martwić jak już osiągniecie to co zamierzone.
Nie wyobrażam sobie żeby moje dziecko (zarodek) leżało zamrożone, żebym myślała o nim że ono tam jest. Że czeka. A co jeśli wszystkie by się zapłodniły ? A np po pierwszej ciąży miałabym przeciwskazania do kolejnej…. To są nasze geny…. Adopcja ? Myśląc o tym czy nasze dziecko jest w dobrej rodzinie- czy o niego dbają, czy nie jest maltretowane, czy go kochają…. Różnie może być…. Miałabym myśleć o tym całe życie ?A tak z czystej ciekawości, jakie przekonania wami kierowały, żeby uszczuplić liczbę...? Zazwyczaj pary chcą mieć max prób.
Dlaczego przy rozpoczęciu procedury miesiąc temu można było wszystko zrobić od razu? A teraz nagle 5 miesięcy nie mają miejsca. To nie jest tak że „nadmiarem zarodków martwić się później” bo trzeba też czasami pomyśleć co by było gdyby się np zapłodniło 5? Ty byłabyś gotowa na to żeby Twoje geny Twoje dziecko leżało zamrożone wiedząc o tym że nigdy nie będzie go na świecie albo że po 20 latach trafi nie wiadomo do kogo…Też tego nie rozumiem. Skończyła wam się pierwsza procedura i teraz musicie czekać w kolejce na kolejną - bo inni też chcą podejść ale czekają. Jak już się podchodzi do in vitro z refundacji to trzeba się liczyć z tym że chętnych jest sporo i nie zawsze od razu można podejść do kolejnej procedury. W ogóle pomyśl o mniejszym zapłodnieniu komórek wydaje mi nie do końca przemyślany. Teraz płacz nad wylanym mlekiem. Trzeba to przełknąć. Jak już się podchodzi do in vitro trzeba z niego wydusić ile się da, ale to moje zdanie. Nadmiarem zarodków można się martwić jak już osiągniecie to co zamierzone.
Ja nie potrafię tego zrozumieć. Miesiąc temu przyszliśmy do kliniki. Po miesiącu była punkcja. A teraz gdy mamy u nich zamrożone komórki to mówią że mamy czekać 5 miesięcyTeż tego nie rozumiem. Skończyła wam się pierwsza procedura i teraz musicie czekać w kolejce na kolejną - bo inni też chcą podejść ale czekają. Jak już się podchodzi do in vitro z refundacji to trzeba się liczyć z tym że chętnych jest sporo i nie zawsze od razu można podejść do kolejnej procedury. W ogóle pomyśl o mniejszym zapłodnieniu komórek wydaje mi nie do końca przemyślany. Teraz płacz nad wylanym mlekiem. Trzeba to przełknąć. Jak już się podchodzi do in vitro trzeba z niego wydusić ile się da, ale to moje zdanie. Nadmiarem zarodków można się martwić jak już osiągniecie to co zamierzone.
loumarie
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 14 Marzec 2024
- Postów
- 2 669
Zazwyczaj idealny scenariusz się nie sprawdza. Dziewczyny podchodzą do wielu prób. Jak sama widzisz, z 4 zapłodnionych to masz obecnie 0 zdatnych do transferu. 
Blastki się rozwijają, może być transfer ale to też nie daje gwarancji, że on się przyjmie. Dlatego zwyczajowo dziewczyny biorą max możliwy.

Blastki się rozwijają, może być transfer ale to też nie daje gwarancji, że on się przyjmie. Dlatego zwyczajowo dziewczyny biorą max możliwy.
nieznośne_poplątanie
Moderator
- Dołączył(a)
- 3 Luty 2023
- Postów
- 2 881
Trochę się przeliczyliście z tym okrajaniem ilości zapładnianych komórek. Podchodząc do in vitro powinno się mieć na uwadze, że nawet najlepszy wynik stymulacji może nie dać zarodków lub może je dać, a one nie dadzą ciąży. Realia są jakie są, wiele par chce skorzystać z refundacji, a środki się wyczerpują. Realizacja pierwszej procedury nie oznacza, że na kolejną dostaniecie się z marszu i pieniądze będą dla Was zarezerwowane. Listy rezerwowe w klinikach są długie... Macie zamrożone komórki i zanim podejdziecie do drugiej stymulacji, będziecie musieli je wykorzystać (lub zutylizować, ale nie wiem jak to jest traktowane w programie). U mnie w pierwszej procedurze zapładnialiśmy 6 mrożonych komórek, z czego zapłodniło się 5, a tylko jedna przetrwała do etapu blastocysty. To też trzeba mieć na uwadze, że komórki gorzej znoszą mrożenie.Nie wyobrażam sobie żeby moje dziecko (zarodek) leżało zamrożone, żebym myślała o nim że ono tam jest. Że czeka. A co jeśli wszystkie by się zapłodniły ? A np po pierwszej ciąży miałabym przeciwskazania do kolejnej…. To są nasze geny…. Adopcja ? Myśląc o tym czy nasze dziecko jest w dobrej rodzinie- czy o niego dbają, czy nie jest maltretowane, czy go kochają…. Różnie może być…. Miałabym myśleć o tym całe życie ?
reklama
Podziel się: