reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poród Na Wesoło

Ja także miałam "wesoło" gdy nie chcieli nas przyjąć i kazali w śnieżyce jechać 40km do najbliższego szpitala, na szczęście mąż zachował zimna krew postawił na swoim i urodziłam w tym pierwszym szpitalu, poród przebiegł sprawie i prawie bez bólu najgorsze było łyżeczkowanie i zszywanie.
 
reklama
ja gdy rodziłam 8 godzin to przez ostatnią godzinę parłam, ale Madzik się cofał po każdym parciu, już taka wkurzona i zniecierpliwiona zapytałam położnika czy może mi powiedzieć jaki kolor włosów ma :) położnik uśmiechnął się i powiedział, że zobaczy nast razem jak wyjrzy do nas,mąż zaczął się śmiać, że co to doping, :) no i wyjrzała dostałam odpowiedz, że takie ciemne :) (jak większość dzieci) przy następnym skurczu Madzik był już z nami, do dziś się śmieje z tego :)
 
a ja pisałam właśnie maila do koleżanki (leżąc już w szpitalu po terminie), jak dziwnie by było, gdyby wody mi odeszły w miejscu publicznym.. jak odeszły mi wody.. A mój Krzysiek jadąc do szpitala po drodze dwa razy dostał mandat , tak się chłopina śpieszył.. Tłumaczenie, że do porodu jedzie niewiele dało..
 
Ja również miałam wesoły moment podczas porodu, ale za sprawą żartobliwego lekarza:-)
Jak odeszły mi wody i jechałam właśnie na salę,gdzie miał być poród rodzinny-lekarz powedział do mnie ze stoickim spokojem i uśmiechem,że "Niestety sala do porodu rodzinnego jest zajęta,więc urodzę tu na korytarzu" :baffled:
A później jak już leżałam na sali, dojechał mój mąż i też trafił na tego samego lekarza:rofl2: Biedny mąż biegł i szukał sali,a lekarz go zatrzymał i pyta: Gdzie panu się tak śpieszy??Na to mój mąż-Moja żona rodzi. A lekarz: to proszę tam biec i...skierował go na salę noworodków:laugh2:
Biedny zasapany mąż wrócił i w końcu trafił do sali,ale lekarz stanął w drzwiach i pyta się mnie: Czy to na pewno pani mąż? Bo pani teraz ma prawo niejasno myśleć. Mam go na pewno wpuścić? Jest pani pewna? I oczywiście śmiał się od uch do ucha:-D
Za to mój mąż się gotował i do tej pory wspomina,że miał ochotę mu przywalić :crazy:
W całej akcji porodowej był dzielny,ale chciało mi się śmiać jak opowiadał,że jak zaczęłam rodzić to podglądał jak dziecko wychodzi i stwierdził: To wcale nie jest tak jak mówią-nasza córcia nie była brudna,tylko troszkę główkę miała pomarszczoną :rofl2:
AHHH....teraz nie poddaje się-mówi,że przy drugim porodzie też chce być :-p
 
Z mojego porodu niewiele wesołych rzeczy zapamiętałam - ale coś tam jednak było. Np. tuż po porodzie (bardzo długim i trudnym) byłam tak wymęczona, że powiedziałam do męża stojącego obok - następne adoptujemy... Całkiem na poważnie. Przed porodem chciałam mieć piątkę ;)
A tymczasem już niecały rok po porodzie uparłam się na następne :)
A trakcie porodu, jak mi źle parcie szło, położna (a uzbierało się aż 5 osób wokół mnie) mówi do mnie "musi pani porządnie przeć jak pani chce urodzić". A ja na to "ja już nie chcę rodzić, wyjmijcie go jakoś". Parcie trwało 2h... Nie wiedziałam, co gadam.
Pamiętam też, że strasznie się darłam i że w którym momencie, między jednym parciem a drugim, zaczęłam za to przepraszać.
Coś tam pewnie jeszcze by się z takich drobnych rzeczy znalazło, ale generalnie mam nadzieję, że tym razem będzie weselej. :)
 
Dziewczyny opowiem wam historje którą usłyszałam na studiach opowiadał nam wykładowca ginekolog. Rodziła jego koleżanka robił jej cc już wyjmował bobaska wtedy pacjentka się zapytała czy wszystko oki a ona na to że tak tylko mały zębów nie ma na to pacjentka wpadła w histerje i zaczeła płakać lekarz nie mógł ją uspokoic tłumaczył ze noworodki nie maja ząbków jeszcze ale ona była w takim szoku ze do niej nie dochodziło to co on mówi. Lekarz powiedział że już nigdy nie bedzie wkręcał pacjentke nawet jeśli będzie to jego znajoma.:-)

Najlepsze! Hahahaahahahahaah
 
Przeczytałam wszystkie posty, od pierwszego do ostatniego i jeszcze wycieram oczy i nos, tak sie splakałam ze śmiechu.

Pierwszego porodu nie wspominam zbyt dobrze, przez komplikacje. Natomiast drugi miałam przy znieczuleniu zewnatrzoponowym. Pamietam, że anestezjolog po podaniu znieczulenia kazał mi lezec plasko, "zeby równo się rozlało". Ale kto rodził, wie że przy bolach nie da się grzecznie leżeć, wiec zwinęłam się i w efekcie znieczuliło mi tylko lewą strone.
Powiedziałam mu o tym, a że sporo w ciąży przytylam i ważylam ponad 100 dostalam drugą dawkę znieczulenia. Przespałam cały poród podłączona do maszyny rejestrujcej skurcze. Mąż stał nade mna i czuwał. Obudziły mnie bóle parte. :)

Po wszystkim pozbierałam sie i wyszlam z porodowki. Na korytarzu dogoniła mnie położna:
- Dokąd pani idzie? - spytała
- Na salę, przecież już urodziłam - odpowiedzialam

Zaczęła sie śmiać i kazala usiaść na wózku :)
 
reklama
Czytałam i ledwo co siusiu ze śmiechu nie zrobiłam u mnie też było na wesoło tyle że przy szyciu.Na wstępie chciałabym nadmienić, że jestem wierną kochającą żoną z małym minusem uwielbiam przystojnych młodych lekarzy.:-D Gdy byłam już szyta (mąż wyszedł na chwilę z sali) to strasznie mnie przy tym szyciu szczypało i mówie lekarzowi (normalnie takie ciacho wrrrr) panie doktorze szczypie niech pan podmucha no i ten dmucha heheh i ja się ostatkiem sił trochę pupką się przysuwam (nie miałam go jak za głowę złapać) i mówie niech pan mocniej dmucha bo szczypie. I w tym momencie wchodzi mój mąż z dziwnym spojrzeniem i mówi kurcze Ciebie to nawet na chwile nie można zostawić ....lekarz się zmieszał i już nie dmuchał.
 
Do góry