reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Porodowo kiedys.... Porodowo dzis:)

No to czas i na mnie :) 17.09 była u mnie położna i po raz kolejny zrobiła mi masaż szyjki. Jakby nic się nie ruszyło to następnego dnia miała przyjechać z olejkiem rycynowym.Bałam się jak cholera i chyba to na mnie w końcu podziałało. Położyłam się spać gdzieś ok. 22 , a o 23 z minutami dopadł mnie pierwszy skurcz i poczułam że coś tak jakby mi poleciało. Pierwsze skojarzenie zesikałam się czy co ?? Nic , poszłam zmienić wkładkę i położyłam się dalej do łózka. Za kilka minut znowu to samo. Sama już nie wiedziałam czy to wody mi się sączą czy podczas skurczu popuszczam trochę. Nie wracałam już do łóżka bo nie mogłam wytrzymać skurczu na leżąco. Obudziłam A i mówię mu, że mam skurcze i że to chyba już. Zapytał się głupio czy są regularne i położył się dalej spać. Myślałam że go zamorduję. Zadzwoniłam do mojej położnej, kazała położyć mi się do wanny i jakby coś to dzwonić. W wannie nie wytrzymałam nawet 5 min. Skurcze były bolesne ale cały czas nie regularne. Zadzwoniłam do położnej że chcę do szpitala bo skurcze są bardzo silne. A zadzwonił do kolegi by mnie zawiózł do szpitala bo on musiał zostać z małą. Tak więc wyruszyliśmy do szpitala, skurcze były co 2-3 min.. Gdzieś około 00.05 byliśmy w szpitalu. Szpitalna położna zbadała mnie i miałam 6 cm rozwarcia, cieszyłam się że tak szybko idzie tylko nie miałam już szans na zzo . Odeszło mi reszte wód. Przenieśli mnie na porodówkę. Miałam 8-9 cm rozwarcia i musiałam przeć, nie potrafiłam inaczej. Położna cały czas mówiła że mam oddychać i nie przeć, kurde łatwo im się mówi. Zrobiła mi szybki masaż szyjki jeszcze bo widziała że naprawdę nie mogę inaczej. Zaczełam przeć. W porównaniu do pierwszego porodu szło szybko. Urodziłam główkę, czas na barki. Jednym słowem masakra, ból był niedoopisania. Czułam że mnie rozdarł. Ale nic już nie było dla mnie ważne, gdy go zobaczyłam był cudowny. Nie ma słów by opisać co w tedy czułam. Połozyli mi go na brzuch i całowałam i śmiałam się do niego na przemian. Mój mały synus. Była2.15 . Kilka minut pózniej weszła moja położna która jechała do mnie przez cały Berlin i nie zdążyła ;) Miała mi wszystko tłumaczyć bo jako tako znam niemiecki. Gdzieś ok. 5.00 przyszła położna go zważyć i zmierzyć. Jak mi pokazała kartkę, dostałam wytrzeszczu oczu. 4200g i 56 cm. Boże jak jak go urodziłam? Przyszła lekarka mnie zszyć. Gorszej baby nie widziałam, była młoda i chyba się dopiero uczyła. Czułam się jak kawałek świńskiej skóry na której się uczą . Kilka godzin po porodzie a ona wkłada mi kulkę waty w wielkości gdzieś nektarynki. Szyła mnie długo, najgorsze było jak zakładała szwy w miejscach gdzie nie podała mi znieczulenia i słyszałam tylko głupie przepraszam. Myślałam że ją zaraz kopnę, modliłam się by był już koniec. Zwolniłam porodówkę i przenieśli mnie kilka sal obok. Mąż był po mnie o 6 , byłam już ubrana i gotowa do wyjścia. Cały poród trwał 3 godzinki z groszem. bardzo się cieszę że położna do mnie jeździła i robiła mi te masaże. Gdyby nie to pewnie rodziłabym dłużej ;) Każdej życzę takiego porodu. Teraz mam swojego synka i jestem najszczęśliwszą mamą dwójki dzieci. :D
 
reklama
12.09 minął termin mojego porodu codziennie jezdzilam na ktg do szpitala mialam zglosic sie 19.09 ale kiedy18.09 pojechałam do szpitala na ktg okazało sie ze mała jest troszkę za ruchliwa i postanowili zostawić mnie już w szpitalu. Lezalam sobie środę i czwartek zrobili mi badania i monitorowali malenstwo, ja ciagle modlilam sie żeby poród sam sie rozpoczął ale niestety nic sie nie ruszyło. Najgorsze bylo to ze moja szyjka nie chciala wspolpracowac byla ciagle dluga i zamknieta mimo licznych przytulan z mezem. 20.09 pierwsza próba wywołania porodu- test oksytocynowy. W trakcie testu ktory trwał 3 godziny dostałam skurczy dość silnych i częstych które przeszły baaardzo szybko gdy tylko dołączyli mnie od pompy. Szyjka nadal zamknięta. Oczywiście sie zalamalam. Następnego dnia ok 9.00 założyli mi cewnik do szyjki żeby ja w końcu otworzyć. Samo zakładanie cewnika nie bolało chociaż nastawilam sie ze pewnie będzie. Pózniej gdy już balonik był napelniony czułam rozwieranie i duży dyskomfort. Dzięki cewnikowi dostałam skurczy o 12.30 były regularne co 10 min dość mocne. O 17 skurcze były co 5 min i niestety takie zostały aż do następnego dnia. Nie rozkrecily sie. 22.09 wstalam o 6.30 podpieli mi ktg byłam już zmęczona bo cała noc miałam skurcze co 5-7 min. O 7.30 podlaczyli mi oksytocyne skorcze od początku były co 2-3min rozwarcie na 4 cm ale szyjka niestety całkowicie sie nie skrocila. Już koło godziny 12 odplywalam ból był okropny. Oczy mi uciekaly, nie wiedziałam co sie ze mną dzieje. A no i oczywiście bóle były krzyzowe. Pamietam ze byłam pod prysznicem ktory nie przynosił żadnej ulgi. Dostałam leki przeciwbólowe i rozkurczowe dozylnie ale nie przyniosły nawet maleńkiej ulgi. Mój mąż jest wspaniały był przy mnie cały czas baaardzo mnie wspierał nie wiem jak dałabym sobie bez niego rade. Rozwarcie postępowalo powoli lekarz wchodził co godzinę na sale i podczas dwuch skurczy robił mi masaż szyjki, myślałam ze umrę. Ból okropny. O 18.00 podobno zmieniły sie położne ale ja już tego nie zarejestrowalam, dopiero dzien pózniej przypomnialam sobie ze inne położne były rano a inne były przy porodzie.
 
Pózniej koło 19.30 rozwarcie na 9 cm ja wylam z bólu i blagalam o cesarke, chciałam uciec z sali, mówiłam ze już nie chce rodzic. 19.50 rozwarcie pełne ale szyjka w jednym miejscu nie skrocila sie i lekarz kazał mi przec w skurczu i napychal szyjke na główkę dziecka to było najgorsze co mogło być byłam pewna ze za chwile umrę blagalam żeby przestał wylam z bólu. Na szczęście udało mu sie i o 20.28 po 20 min parcia w końcu urodziłam Aurelke. Dodam jeszcze ze przy kazdym skracaniu i rozwieraniu szyjki bardzo wymiotowalam. Poród był okropny od podlaczenia oksy trwal 13 godzin i moze to starszne co napisze ale póki co jestem pewna ze nie chce miec wiecej dzieci. Już jak urodziłam i lezalam jeszcze pod kroplowka to słyszałam jak lekarz rozmawiał z poloznymi i sam był w szoku ze dałam rade ze gdybym w przeciągu pól godziny nie urodziła to by robił cesarskie cięcie.
 
Agatix współczuję takiego porodu, to chyba najgorszy ze scenariuszy. Dziwię się że lekarze tak zwlekają z tą cesarką niby dla naszego i dziecka dobra ale gdzie tu dobro?? jak sama piszesz nigdy więcej. Z tego co słyszę i też czytam na forach to nagminnie to się zdarza, takie przetrzymywanie kobiet w niepostępującym porodzie.
 
Agatix boze co ty na jakis kurde rzeznikow natrafilas....

Lecz ja tez mialm bardzo ciezki porod.....
zaczelo sie w sobote 5 rano wody, skurcze nie regularne, nie przyjeli mnie wszpialu bo brak skurczy...skerowanie na wywolanie nastepny dzien 5 rano (niedziela), i no dostlam pozniej w sobote bardzo bolesne skurcze a;e rozwarcie ani drgnie ....wiec wrocilam w niedziele
po 6podlaczyli mi kroplowke... po prau gadzinach skurczybyczki sie ppjawily lec znow nie regularne....kolo9 rano sie zaczelo lecz rozwarcie tylko 3cm a skurcze co 3-4 min....
pilka nic.....po godzinie na niej.....rozwarcie4,5 bol masakra nie wiedzilam ze to tak wszytsko moze bolec....
poprosilam o gas, i cos jesce dali....odplynelam....rozwarcie ani drgnie kolo14 znow mnie badaj leki przestaja dzialc....
poprosilam o epidural...dostalam....
odlot....
lecz mody dostal bardzo duze tetnia serca....spanikowal...tetno mial okolo200
i w przeciagu 2 min bylma na sali.....
pamietam tylko ze wszytsko na tak i znieczulenie p jedniej strnie lepiej zadzialalo i czulam jak mnie kroja po 1 stronie...nie bolalo lecz czulam....
o 15:47 mlody sie urodzil.....nie odychal....sam od poczatku...lecz po paaru sekundach zaplakal iii dali go nam....
na sali poprodowej....
ale ja tez za bardzo nie pamietam wszytsko....bylam na bardzo duzych ilosciach lekow...

teraz wiem ze moj porod bylbardzo skomlikowany moja miednica odmowila wspolpracy....:cool:


i od wczoraj jestem w domku bo w szpitalu juz nie moglam wytrzymac za glosnoooooo!!!:confused2:
 
Do góry