reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Poronienie po in vitro

Dołączył(a)
28 Marzec 2023
Postów
6
Witam chciałam podzielić się moja historia. Z mężem staramy się od 3.5 roku o dzieciątko. Od 2 lat jeździmy do kliniki leczenia niepłodności. Badania wychodzą ok drożność jest. 3 inseminację bezskuteczne jedna procedura in vitro zakończona na punkcji nie było co transferowac. Druga procedura in vitro zakończona sukcesem uzyskaliśmy w dniu transferu 2 blastocysty. I jeszcze 2 blastki są zamrożone. Po transferze bhcg w 9dpt 49. Po 48 h 114 kazali powtórzyć po 96 h i było 436. W między czasie wizyta u ginekologa bo zaniepokoilam się brązowymi skrzepami dostałam dodatkowe tabletki i miałam leżeć. Wizytę ustalił na poniedzalek i nie kazał powtarzać bhcg. Stosowałam się do zaleceń mąż o mnie bardzo dbał on od początku cieszyły się najbardziej. Ja gdzieś z tyłu głowy miałam cały czas myśli że coś pójdzie nie tak bo już byłam po jednym poronieniu. Doszukiwałam się jakichkolwiek oznak że jestem w ciąży i że wszystko jest ok. Ale plamienia nie ustawały nawet w dzień wizyty czułam się jeszcze gorzej. Już wiedziałam że nic z tego nie będzie. Bóle menstruacyjne i więcej krwi z rana się pojawiło. Lekarz zbadał mnie nie było widać pęcherzyka ciążowego ani miejsca krwawienia. Kazał zrobić bhcg i wizyta w piątek. Niestety bhcg spadło do 192. Ciąża przestała się rozwijać. Leki odstawiłam i czekam aż sama się oczyszcze. Mąż bardzo przeżył bo nie rozumie czemu tak się stało. Ja tez nie rozumiem dlaczego musiało paść na nas żebyśmy zmagali się z tym ciężkim dążeniem do rodzicielstwa. Gdyby było wiadomo czym jest spowodowana niepłodność byłoby łatwiej póki co nie znamy przyczyny. Co możemy jeszcze zrobić i jak sobie z tym wszystkim radzić?
 
reklama
Bardzo mi przykro. U mnie było tak wiedziałam od 9 lat że nie mogę mieć naturalne ciąży bo miałam obustronne zamknięcie jajowodów. W 2018 przeniosłam się z mężem zagranicę do Danii i od jakiś 2.5roku staraliśmy się tu o in vitro bo nie było mowy o innym sposobie miałam laparoskopie usunięcia jajowodów bo były strasznie zniszcone i po tym dopiero mogliśmy coś działac. W wrześniu tamtego roku mieliśmy pierwsze podejście i żadne jajeczko nie było zbyt dojrzałe by mogła być z tego ciąża dużo czekania i stresu. W styczniu tego roku mieliśmy 2 podejście z sukcesem doszło do transferu byliśmy szczęśliwy beta pęknie rosła byliśmy na usg i widzieliśmy nasze maleństwo 7tc. Ale w piątek zaczął się najgorszy dzień miałam dziwne uczucie niepokoju i lekko plamiłam gdzie dla nich to ok. Pojechałam na szpital gdzie kazali mi czekać 4h by mnie przyjęli a byłam w 11tc i dopiero na usg dowiedzieliśmy się że płód dla to jest dziecko zatrzymało się na 8 tc serduszko nie biło odczepiło się od pępowiny nie miałam samoistego poronienia dali mi leki na wywołanie skurczy gdzie wszystko przechodziłam w domu straszne bóle brzucha kręgosłupa co chwilę mężowi mdlalam i nie wiem co mam zrobić tak marzyliśmy o rodzinie
 
Witam chciałam podzielić się moja historia. Z mężem staramy się od 3.5 roku o dzieciątko. Od 2 lat jeździmy do kliniki leczenia niepłodności. Badania wychodzą ok drożność jest. 3 inseminację bezskuteczne jedna procedura in vitro zakończona na punkcji nie było co transferowac. Druga procedura in vitro zakończona sukcesem uzyskaliśmy w dniu transferu 2 blastocysty. I jeszcze 2 blastki są zamrożone. Po transferze bhcg w 9dpt 49. Po 48 h 114 kazali powtórzyć po 96 h i było 436. W między czasie wizyta u ginekologa bo zaniepokoilam się brązowymi skrzepami dostałam dodatkowe tabletki i miałam leżeć. Wizytę ustalił na poniedzalek i nie kazał powtarzać bhcg. Stosowałam się do zaleceń mąż o mnie bardzo dbał on od początku cieszyły się najbardziej. Ja gdzieś z tyłu głowy miałam cały czas myśli że coś pójdzie nie tak bo już byłam po jednym poronieniu. Doszukiwałam się jakichkolwiek oznak że jestem w ciąży i że wszystko jest ok. Ale plamienia nie ustawały nawet w dzień wizyty czułam się jeszcze gorzej. Już wiedziałam że nic z tego nie będzie. Bóle menstruacyjne i więcej krwi z rana się pojawiło. Lekarz zbadał mnie nie było widać pęcherzyka ciążowego ani miejsca krwawienia. Kazał zrobić bhcg i wizyta w piątek. Niestety bhcg spadło do 192. Ciąża przestała się rozwijać. Leki odstawiłam i czekam aż sama się oczyszcze. Mąż bardzo przeżył bo nie rozumie czemu tak się stało. Ja tez nie rozumiem dlaczego musiało paść na nas żebyśmy zmagali się z tym ciężkim dążeniem do rodzicielstwa. Gdyby było wiadomo czym jest spowodowana niepłodność byłoby łatwiej póki co nie znamy przyczyny. Co możemy jeszcze zrobić i jak sobie z tym wszystkim radzić?
Bardzo mi przykro wiem co czułaś bo sama teraz to przechodzę nie dochodzi do mnie fakt że co rano wstawałam czułam że rośnie we mnie nasz mały skarb nasze szczęście którego teraz go nie ma
 
Witam chciałam podzielić się moja historia. Z mężem staramy się od 3.5 roku o dzieciątko. Od 2 lat jeździmy do kliniki leczenia niepłodności. Badania wychodzą ok drożność jest. 3 inseminację bezskuteczne jedna procedura in vitro zakończona na punkcji nie było co transferowac. Druga procedura in vitro zakończona sukcesem uzyskaliśmy w dniu transferu 2 blastocysty. I jeszcze 2 blastki są zamrożone. Po transferze bhcg w 9dpt 49. Po 48 h 114 kazali powtórzyć po 96 h i było 436. W między czasie wizyta u ginekologa bo zaniepokoilam się brązowymi skrzepami dostałam dodatkowe tabletki i miałam leżeć. Wizytę ustalił na poniedzalek i nie kazał powtarzać bhcg. Stosowałam się do zaleceń mąż o mnie bardzo dbał on od początku cieszyły się najbardziej. Ja gdzieś z tyłu głowy miałam cały czas myśli że coś pójdzie nie tak bo już byłam po jednym poronieniu. Doszukiwałam się jakichkolwiek oznak że jestem w ciąży i że wszystko jest ok. Ale plamienia nie ustawały nawet w dzień wizyty czułam się jeszcze gorzej. Już wiedziałam że nic z tego nie będzie. Bóle menstruacyjne i więcej krwi z rana się pojawiło. Lekarz zbadał mnie nie było widać pęcherzyka ciążowego ani miejsca krwawienia. Kazał zrobić bhcg i wizyta w piątek. Niestety bhcg spadło do 192. Ciąża przestała się rozwijać. Leki odstawiłam i czekam aż sama się oczyszcze. Mąż bardzo przeżył bo nie rozumie czemu tak się stało. Ja tez nie rozumiem dlaczego musiało paść na nas żebyśmy zmagali się z tym ciężkim dążeniem do rodzicielstwa. Gdyby było wiadomo czym jest spowodowana niepłodność byłoby łatwiej póki co nie znamy przyczyny. Co możemy jeszcze zrobić i jak sobie z tym wszystkim radzić?
A badalaś się pod kątem immunologii? Zawsze jest jakaś przyczyna niepowodzeń.
 
Wejdź na wątek kto po in vitro.
Zobacz ile osób zmaga się z takimi przeżyciami jak Ty. Spotkasz tam.osoby w tej samej sytuacji.
U nas udał się dopiero 7 transfer. Wcześniej dwa poronienia i 2 ciążę biochemiczne.
Warto poszerzyć diagnostykę o immunologię i może histeroskopoe albo biopsja endonometrium z badaniem wycinka macicy. Można też zbadać zarodki pod kątem chorób genetycznych.
In vitro ma.tylko 30 % skuteczności rzadko udaje się pierwszy transfer.
Trzeba walczyć i próbować dalej. Będę trzymać kciuki ✊✊✊
 
Cześć dziewczyny.
Wczoraj byłam na USG żeby zobaczyć bicie serduszka. Niestety go nie było, a sam zarodek jest mniejszy niż na obecny tydzień ciąży. Wczoraj zaczął się 7 tydzień, CRL 0,54.
3 razy podchodziliśmy do procedury in vitro i uzyskaliśmy tylko jeden zdrowy zarodek.
Wcześniej 2 razy zaszłam w ciążę naturalnie ale poroniłam obie (najpierw puste jajo, a potem zarodek był - poronienie w 8 tc).
Zdecydowaliśmy się na in vitro bo chłopak ma nieprawidłowy kariotyp.
Mam powtórzyć badanie w czwartek u innego lekarza, ale jak w 7 tygodniu lekarz nie widzi bicia serca, to raczej nic z tego nie będzie.
Nie mam już siły...
 
Mam takie pytanie czy miałyście że po poronieniu jeszcze plamilyscie ile dni? Bo u mnie jest 5 tydzień po poronieniu i mam brązowe plamienia byłam tu w szpitalu i czekam na wyniki bo trochę dla mnie to dziwne. Proszę opowiedzcie jak było u was
 
Mam takie pytanie czy miałyście że po poronieniu jeszcze plamilyscie ile dni? Bo u mnie jest 5 tydzień po poronieniu i mam brązowe plamienia byłam tu w szpitalu i czekam na wyniki bo trochę dla mnie to dziwne. Proszę opowiedzcie jak było u was
Po łyżeczkowaniu plamiłam ponad 10 dni. Tzn. przez pierwszy tydzień było to konkretne krwawienie ze skrzepami i dużym bólem brzucha. Ale później było w miarę czysto... Dostałaś już okres w międzyczasie? Może to początek?
 
Mam takie pytanie czy miałyście że po poronieniu jeszcze plamilyscie ile dni? Bo u mnie jest 5 tydzień po poronieniu i mam brązowe plamienia byłam tu w szpitalu i czekam na wyniki bo trochę dla mnie to dziwne. Proszę opowiedzcie jak było u was
5 tygodni to jednak trochę długo. Ja od momentu samego poronienia krwawilam jak przy normalnej miesiączce. Trwało to może 1,5 tygodnia. Byłaś u lekarza,żeby sprawdził czy się oczyscilas?
 
reklama
Po łyżeczkowaniu plamiłam ponad 10 dni. Tzn. przez pierwszy tydzień było to konkretne krwawienie ze skrzepami i dużym bólem brzucha. Ale później było w miarę czysto... Dostałaś już okres w międzyczasie? Może to początek?
Właśnie ale zresztą bardzo ciężko to określić bo mam te plamienia dzień po poronieniu i tak do tej pory. Poroniłam 25 marca i te plamienia są do dziś
 
Do góry