Witajcie Kochane!
Rany teraz na nic czasu bo tylko wokół małego... Na szczęście czuje się całkiem nieźle, trochę tylko obolała jestem i zmęczona...
Mały pomału oswaja się z nowym otoczeniem, dzisiejszą noc bardzo ładnie przespał, z poprzednimi było fatalnie, chyba jakieś bóle brzuszka miał biedaczek...
Powiem Wam, że z pobytu w szpitalu jestem naprawdę zadowolona. Udało mi się dostać na salę rodzinną, trafiła mi się też super położna - strasznie mi pomogła. Mały niestety nie chciał wyjść i strasznie się męczyliśmy, już myślałam, że skończy się cesarką, ale na szczęście obyło się bez tego. Sam poród to straszne cudowanie - a to skakanie na piłce (w pewnym momencie to już nawet sił nie miałam, więc dobrze, że mąż mi pomagał), potem w wannie, muzyka w tle, aromaterapia, jakieś materace na podłodze - cuda, wianki a tu żadnego postępu. Kroplówka z oxy, no spa dożylna - a postęp marny - to tak po krótce.
Sam szpital wspominam naprawdę pozytywnie. Salowe uwijały się z porządkiem, nawet jak coś zaniedbały to zgłaszało się i wracały posprzątać to co pominęły. Generalnie personel bardzo fajny. Wiadomo zdarzają się te super miłe osoby i te jędze, ale tych drugich było znacznie mniej. Panie z noworodków też dość sympatyczne. Co prawda jak dostałam małego to jakoś szczególnie nie pokazały mi co i jak, ale jak się poprosiło to coś pomogły...
Mimo tego ciężkiego porodu to cały pobyt w szpitalu oceniam bardzo dobrze...
Przepraszam, że nie przeczytałam waszych postów, ale póki co naprawdę nie miałam kiedy.
Pozdrawiam