muszynianka21
Zaciekawiona BB
A u mnie poród wyglądał tak...
Przebywałam w szpitalu od poniedziałku bowiem ciśnienie mi skoczyło niebezpiecznie w góre, obrzęki, złe samopoczucie. od poniedziałku do niedzieli - próba wywołania porodu(oxy, plaster jakiś, zastrzyki)skurczy brak. W sobotę wydawało mi się, że się posikałam-moze to wody myślałam-pytam położną-nie to czop(odchodził już 2 tygodnie)(dla mnie coś za mokro było).to było o 10.koo godziny 18-plama na łóżku-to pewnie wody odeszły-zgłaszam w szpitalu-skurczy brak a reakcja personelu nijaka.
W niedziele dopiero o 9 znów kroplówka-mocniejsza, zaczęły się skurcze-rozwarcie na 4 cm, 6 i ja pytam czy to skurcze porodowe-bo jakieś takie słabe-spodziewałam się czegoś mocniejszego (skakałam na piłce, to wykonywałam taniec bioderkami w trakcie skurczy-co 2-3 minuty). Później kolejna kroplówka,prysznic, później znów tance na piłce i tak kolejna godzina.w koncu przeniosłam się na sale do porodów rodzinnych-miałam się odpręzyc i nabrac sił w wannie bo akcja porodowa nie postępuje.od 9 do 15 było ok-później zaczęły się skurcze-boli jak cholera-ale w plecach.Mąż masuje mocno bo tak mi lepiej, dre się w niebogłosy-położna stwierdza brak skurczów, ten ból to krzyżowe.I męcze się tak do 20:05.Przy okazji dostałam 3 kroplówkę.Kazali mi przec, ale mała nie chce wychodzic, zaklinowała się.Pytaja mnie ile na usg było- nieco ponad 3200.Ściskają brzuch, nacinają i karzą przec ... kilkanaście takich parc... w koncu położna wyciąga ze mnie Kasie i takie plum... i już jest na moim brzuchu.Nie była sina, nie była skrwawiona(wody odeszły 30 godzin przed porodem), miała jedynie taki biały nalot na skórze-spodziewałam się gorszego widoku. Kasia popłakuje a mąż nagrywa. Ach jak ogladam ten krótki film to aż mnie za serce ściska.POród trudny-12 godzin w sumie trwało wszystko-oprócz tego łożysko nie chciało wyjśc.straszne bóle krzyżowe, omdlenia w trakcie porodu-pamietam jak mnie po buzi tłukli zebym się ocknęła hezszywanie po nacięciu itd...Nie chce już pamiętac o tym... ciężko było ale się udało.Urodziłam 4 kg kruszynkę, 56 cm długości-10 punktów.
Problemy były po porodzie-ja grupa 0, Kasia po ojcu A i konflikt, bardzo nasilona zółtaczka, kolejny tydzien w szpitalu, naświetlania, codzienne pobieranie krwi,oprócz tego antybiotyk bo wody odeszły 30 godzin przed porodem.
W trakcie bóli krzyżowych krzyczałam, ze nie chce już rodzic, chce cc, jak było gorzej krzyczałam-nie chce już jej, wyciągnijcie ja ze mnie...
KASIU-PRZEPRASZAM ZA TE SŁOWA.Jesteś najcudowniejszym dzieckiem,naszym dzieckiem i kocham Cie.
Mężu mój-dziekuje Ci za wsparcie-byłeś przy mnie i razem daliśmy rade...Ciebie też kocham.
Przebywałam w szpitalu od poniedziałku bowiem ciśnienie mi skoczyło niebezpiecznie w góre, obrzęki, złe samopoczucie. od poniedziałku do niedzieli - próba wywołania porodu(oxy, plaster jakiś, zastrzyki)skurczy brak. W sobotę wydawało mi się, że się posikałam-moze to wody myślałam-pytam położną-nie to czop(odchodził już 2 tygodnie)(dla mnie coś za mokro było).to było o 10.koo godziny 18-plama na łóżku-to pewnie wody odeszły-zgłaszam w szpitalu-skurczy brak a reakcja personelu nijaka.
W niedziele dopiero o 9 znów kroplówka-mocniejsza, zaczęły się skurcze-rozwarcie na 4 cm, 6 i ja pytam czy to skurcze porodowe-bo jakieś takie słabe-spodziewałam się czegoś mocniejszego (skakałam na piłce, to wykonywałam taniec bioderkami w trakcie skurczy-co 2-3 minuty). Później kolejna kroplówka,prysznic, później znów tance na piłce i tak kolejna godzina.w koncu przeniosłam się na sale do porodów rodzinnych-miałam się odpręzyc i nabrac sił w wannie bo akcja porodowa nie postępuje.od 9 do 15 było ok-później zaczęły się skurcze-boli jak cholera-ale w plecach.Mąż masuje mocno bo tak mi lepiej, dre się w niebogłosy-położna stwierdza brak skurczów, ten ból to krzyżowe.I męcze się tak do 20:05.Przy okazji dostałam 3 kroplówkę.Kazali mi przec, ale mała nie chce wychodzic, zaklinowała się.Pytaja mnie ile na usg było- nieco ponad 3200.Ściskają brzuch, nacinają i karzą przec ... kilkanaście takich parc... w koncu położna wyciąga ze mnie Kasie i takie plum... i już jest na moim brzuchu.Nie była sina, nie była skrwawiona(wody odeszły 30 godzin przed porodem), miała jedynie taki biały nalot na skórze-spodziewałam się gorszego widoku. Kasia popłakuje a mąż nagrywa. Ach jak ogladam ten krótki film to aż mnie za serce ściska.POród trudny-12 godzin w sumie trwało wszystko-oprócz tego łożysko nie chciało wyjśc.straszne bóle krzyżowe, omdlenia w trakcie porodu-pamietam jak mnie po buzi tłukli zebym się ocknęła hezszywanie po nacięciu itd...Nie chce już pamiętac o tym... ciężko było ale się udało.Urodziłam 4 kg kruszynkę, 56 cm długości-10 punktów.
Problemy były po porodzie-ja grupa 0, Kasia po ojcu A i konflikt, bardzo nasilona zółtaczka, kolejny tydzien w szpitalu, naświetlania, codzienne pobieranie krwi,oprócz tego antybiotyk bo wody odeszły 30 godzin przed porodem.
W trakcie bóli krzyżowych krzyczałam, ze nie chce już rodzic, chce cc, jak było gorzej krzyczałam-nie chce już jej, wyciągnijcie ja ze mnie...
KASIU-PRZEPRASZAM ZA TE SŁOWA.Jesteś najcudowniejszym dzieckiem,naszym dzieckiem i kocham Cie.
Mężu mój-dziekuje Ci za wsparcie-byłeś przy mnie i razem daliśmy rade...Ciebie też kocham.