Lilu - hahhahahaa

)))) moje dzieci są oporne na wszystko

)) Jak same nie zechcą to nawet ich kijem



Z córką to jeszcze na porodówce był seksik

i dupa - trzy razy podchodziłam do porodu, aż w końcu poszło po zastrzykach, którymi to szprycowali moje gładkie i jędrne mięśnie pośladkowe

))) łaziłam po schodach, piłam tran, herbatkę z liści malin, cudeńka wyczyniałam i co tylko...i dwa tygodnie się tak męczyłam w szpitalu.
Z synem to było tak, że do 36 tc byłam czynna jeszcze zawodowo, i gdyby nie święta to pewnie jeszcze bym pracowała, ale dobrze się czułam, nie myślałam tak o porodzie więc wolałam pracować jak najdłużej. Po świętach już byłam na L4 - z rozwarciem na 3 cm i prawie, że szyjką zgładzoną, ale do szpitala nie chciałam, bałam się, że znowu spędzę tam dwa tygodnie i nic, i sobie czekałam, i czekałam, i czekałam.....aż 19 stycznia na "M jak miłość" odeszły mi wody

))))) Jaka ja byłam szczęśliwa....wykąpałam się jeszcze, dopakowałam kilka rzeczy do walizki i przed północą pojechaliśmy do szpitala - 2 godz. i Maniek był już ze mną

)))))) Fantastyczny poród !!! Szybko, bez nacinania, zupełnie inaczej.
Lilu - jak mi telefon jeszcze funkcjonował, to wymieniłyśmy z Kocurkiem kilka sms'ów. Miała małe problemy z Małą Kotką i z sobą, ale okazały się przejściowe chociaż ma zalecenie dużo odpoczywać. Nie ma dostępu do internetu bo są w trakcie przeprowadzki. Jak tylko się jako tako zadomowią to do nas wróci

))