reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Samotny poród

Przy pierwszym porodzie byłam sama, niestety ale nie wspominam tego dobrze, bardzo brakowało mi wsparcia bliskiej osoby. Drugi też będzie w samotności, niestety szanowny tatuś nie stanął na wysokości zadania. Mama nie żyje, siostry nie mam, nikogo bliskiego... Szczerze mówiąc bardzo się boję kolejnego porodu w pojedynkę bo wiem jak to jest. Polecam więc jednak rodzic z kimś
 
reklama
Moje dwie koleżanki rodziły same. Jedna z wyboru, bo nie wyobraża sobie żeby facet jej przeszkadzał 😉 (i to 2 porody), druga rodziła sama, bo nie jest z ojcem dziecka. Żadna traumy nie ma. Wręcz przeciwnie. Obie stwierdziły że przynajmniej mogły się skupić. Mój mąż był obecny, ale miałam nagle CC, więc to trochę inna sytuacja.
 
Ja rodzilam troje dzieci bez męża i uważam że to nic złego. Nie ma co patrzeć na modę tylko robić tak jak się czuje. A jak mąż nie może to już w ogóle nie ma się co zastanawiać. Ja uważam że poród po prostu trzeba przeżyć a potem starać się zapomnieć. Maluszek i tak przesłania wszystko. A już innych członków rodziny sobie nie wyobrażam przy porodzie. Nie miałam ochoty nikogo trzymać za rękę , położne były tylko ze szpitala te które miały dyżur i też dały radę 😉 . Ale to tylko moje zdanie...
 
Pierwsze i drugie dziecko urodziłam sama, bez męża. Trzecie z mężem- miałam rodzić sama ale w ostatniej chwili stwierdził, że chce iść. To poszedł z marszu. Z ip na blok pogodowy, ot co. Nie nastawialam się na rodzinny poród i tym razem a wyszło jak wyszło.
Porody samodzielne nie są jakąś traumą, całkiem miło wspominam. Chyba bardziej na sobie sie skupia człowiek. Połozne ok, wspierały. Nie ma co dramatyzować, denerwować się czy być smutną z tego powodu . Z mężem było troszkę inaczej, może raźniej, pewniej ale szału nie było, no może taki, że się może pochwalić że był...urodzić i tak musisz sama i przeżyć sama.
 
Ostatnia edycja:
Ja jestem konkretnym człowiekiem, miałam jakąś wizję porodu i miało być ok, w końcu miliony kobiet rodzą i żyją. Mimo wszystko chciałam żeby moja mama była przy porodzie, bo to moje pierwsze dziecko a z jego ojcem rozeszliśmy się dużo wcześniej. I dobrze że była, bo miałam tak nieogarnięta ekipę położnych że wróciłabym chyba bez dziecka gdyby nie moje +1. Po moich przebojach ze służbą zdrowia to już mam takie podejście, że musi im ktoś patrzeć na ręce.
 
Dzięki, od razu człowiekowi trochę lżej :p wiesz co, ja też do tematu podchodzę dość zadaniowo, że mam to zrobić i już, i, że dam radę. Do tej pory uważałam nawet, że nie potrzebuje męża i nie chce go (przynajmniej nie przy partych), a teraz jak zewsząd słyszę o wsparciu przy porodzie i o porodach rodzinnych + wiem, że nie będzie to na miejscu to łapie doła. Może to kwestia hormonów. :p

To rzeczywiście jest jakaś dziwna moda na te porody „rodzinne”. Kiepskie okresleniem, bo przecież nie towarzyszy nikomu cała rodzina plus różne pociotki i wujkowie. Co najwyzej mąż lub mama/siostra.
Ja w ogole chciałam być sama. Oba porody mielam przez cc ale u nas jedna osoba może towarzyszyć. Ja bym wolałabyc sama ale mąż się uparł jak świnia w truflach. No był ze mną ale jak ktoś to już napisał, szału nie było. Po pierwszym cc zjechałam (zła reakcja na znieczulenie) i mało do mnie docierało. Mąż mógł być lub nie.
Po drugim cc byłam tak zajęta maleństwem, ze szpital mógł stanąć w płomieniach a ja bym nie zwróciła większej uwagi. Maz tez mi umknął w tym wszystkim.
Porod w pojedynkę nie jest złym pomysłem. To, ze ktoś potrzebuje mieć pół rodziny uczestniczącej w tym doświadczeniu nie oznacza, ze wszystkim takie rozwiązanie pasuje. To twój poród, wspomnienie na całe życie. Zrób tak, żebyś jak najlepiej to wspominała. A nie patrz na jakieś mody, które mogą ci się czkawka i niestrawnością odbić..
 
Cześć Dziewczyny :)
Wiem, że ostatnio jest moda na porody rodzinne albo z kimkolwiek. I nawet jak mam teraz spotkania z położna to w kółko mi mówi, że jak będę rodzic z kimś tam, to...
No, a ja będę rodzić sama. Męża nie będzie w tym czasie na miejscu, mama zemdlalaby i potrzebowała intensywnej terapii. Nie mam z kim. I z tego powodu zaczęło mi się robić trochę smutno. No dobra, może nawet trochę bardzo.
Chciałam Was zapytać... Rodzilyscie same czy z kimś?
No i do dziewczyn, które rodzily same, zalujecie? Robi to jakaś różnice na porodowce?
Rodziłam 3 razy. Dwa porody rodzinne i jeden całkiem samotny. Przy porodach z partnerem nie było źle ale prawda jest taka że nie zwracałam na niego uwagi. Był bo był, a ja koncentrowałam się na porodzie. Nie wymagałam by mi pomagał a wręcz czasami mnie drażnił.
Co do porodu w samotności. Partner i tak zapowiedział ze nie bedzie przy mnie bo nie chce tego widzieć ( moj nowy facet, z ojcem starszych dzieci sie Rozwiodlam) a poród i tak Zaskoczyl mnie w innym mieście w 37 tygodniu i zakonczyl się cc. Kiedy wiemy ze możemy polegać tylko na sobie to nie jest to trudne zadanie, wiesz co masz robić i robisz to. Odeszly mi wody więc wsiadłam do samochodu i pojechalam do szpitala. Choć przyznam że położne były zbulwersowane ze nagle pojawiam się na izbie samotnie targajac swoją torbę z rzeczami ( dobrze że ja wiozlam w samochodzie). Po porodzie cały czas ktoś przychodził i pytał czy nic nie potrzebuje więc nie było tak do końca źle :)
 
Mi obecność męża pomogła. Mimo, że skupialam się głównie na parciu i podeszła zadaniowy, on zwilżał mi usta, przypominał o zamknięciu oczu w czasie parcia (tak poleciała położna by naczynka z wysiłku nie popekaly). Bezpieczniej czułam się mając go przy sobie w sytuacji, gdy bylam podpięta pod Ktg. W sytuacji np z dzieckiem coś by się działo, wtedy os towarzysząca może biec po personel, nie jestem zdana tylko na dzwonek.
Nie zaglądał mi w krocze, po porodzie był ze mną i dzieckiem na sali. Ja mogłam odpocząć a on zerknąć na dziecko gdy tego potrzebowało.
 
reklama
Moja mama rodziła mnie sama - twierdziła, że woli być sama bo jeśli cokolwiek by się działo to lekarze od razu zadziałają, a nie że jeszcze bedą tracić czas na uspokajanie spanikowanego męża, który 'kręci się pod nogami' 😅 i ja też wychodziłam z takiego założenia ;) ale narzeczony się uparł, że chce być przy porodzie i był - chociaż wcześniej dostał wytyczne, że nie ma mi sie w nic wtracać 😅 to i tak były momenty, że miałam ochotę go zabić ;) więc jakby go nie było też bym dała sobie radę ;)
 
Do góry