Ogólnie to mam ten pcos ale w niewielkim stadium. I to się stało dosłownie w ciągu tyg-dwóch. Doszłoby do owulacji, ale pęcherzyk nie dojrzał i nie pękł i pojawiła się torbiel krwotoczna. I dostałam metformax 500 żeby owulacja przebiegała dobrze i żebym mogła zajść w ciążę, bo jeszcze glukoza ją zaniepokoiła bo wyszła dość wysoka. Dostałam euthyrox 50 na zbicie tsh i ft4. I w sumie to zalecenia takie, że czekam na miesiączkę która według lekarza będzie do tygodnia (powiększone endometrium) potem dzwonię i ustalamy termin (biorąc metformax 500) i będę miała monitoring czy dojdzie do owulacji, czy dojrzewają pęcherzyki i odliczamy bezpieczne dni. W tym czasie mogę się starać cały czas. A torbiel powinna się wchłonąć do miesiąca i będziemy kontrolować. Ogólnie to czułam, że coś jest nie tak bolała mnie cała prawa strona, od jajnika, miałam skurcze macicy, spuchnięty brzuch i twardy, do tego wymiotowałam co jakiś czas, raz mocniej raz słabiej i miałam temperature. I dziś była masakra bo od rana wymiotowałam i nic nie jem praktycznie, jeden posiłek dziennie bo czuje się w kit. Chciałam wizytę odmówić dziś nawet [emoji29]