S
Silmiriel
Gość
Co do eko... w ciąży też jadły eko? I podczas karmienia też? A potem dziecko nagle nie dostanie eko i padnie...
Moja dziś biszkopty wcina bo nektarynka jest be.
Ja mu niby mogę powiedzieć i zapewne powiem, zresztą, napisał mu już smsa, nie odezwał się i zaczęłam się zastanawiać, czy ta jego nie przeczytała i nie kazała się tłumaczyć. Ale to jego życie, on je mebluje. Ja mogę tylko stać obok i ewentualnie pomóc mu przejść przez kolejny rozwód. Już jeden przerobiłam, mam wprawę. Tylko wiecie, wkurzyła mnie jeszcze, bo oni kupują mieszkanie i, pominę, że mówi do mnie "kochana" a widziałyśmy się pierwszy raz, to chce mój dom urzadzać i mój związek i moje życie. Bo jej mówię, że my ściany na początku będziemy mieć białe, bo A tak stwierdził a ja nie miałam argumentu przeciw. A argument, że potem ciężko przykryć do mnie przemawia. To mi wypaliła, że jak ja tak mogę się dawać mężowi. Doszło do kasy i ja się śmieję, że dach jest mój, a to najważniejsza część domu, więc prawie mój dom. To zapytała co zrobię jak się rozstaniemy, czy zabiorę dach. Na co ja, ze ryzyko jest, ale nie będę się o tą kasę kłócić. Taką minę zrobiła, że głupia jestem, że się inaczej nie dalo odczytać. Chyba nie rozumie, że dla mnie ten dach i ta kasa to byłoby nic w porównaniu z tym, że Jego by już nie było ze mną. ciekawe, co by zrobiła, jakby się dowiedziała, że dom jest tylko na A... no ale nie moje kredki, niech robią, co chcą. Jemu się kiedyś oczy otworza, byle nie za późno
Moja dziś biszkopty wcina bo nektarynka jest be.
Ja mu niby mogę powiedzieć i zapewne powiem, zresztą, napisał mu już smsa, nie odezwał się i zaczęłam się zastanawiać, czy ta jego nie przeczytała i nie kazała się tłumaczyć. Ale to jego życie, on je mebluje. Ja mogę tylko stać obok i ewentualnie pomóc mu przejść przez kolejny rozwód. Już jeden przerobiłam, mam wprawę. Tylko wiecie, wkurzyła mnie jeszcze, bo oni kupują mieszkanie i, pominę, że mówi do mnie "kochana" a widziałyśmy się pierwszy raz, to chce mój dom urzadzać i mój związek i moje życie. Bo jej mówię, że my ściany na początku będziemy mieć białe, bo A tak stwierdził a ja nie miałam argumentu przeciw. A argument, że potem ciężko przykryć do mnie przemawia. To mi wypaliła, że jak ja tak mogę się dawać mężowi. Doszło do kasy i ja się śmieję, że dach jest mój, a to najważniejsza część domu, więc prawie mój dom. To zapytała co zrobię jak się rozstaniemy, czy zabiorę dach. Na co ja, ze ryzyko jest, ale nie będę się o tą kasę kłócić. Taką minę zrobiła, że głupia jestem, że się inaczej nie dalo odczytać. Chyba nie rozumie, że dla mnie ten dach i ta kasa to byłoby nic w porównaniu z tym, że Jego by już nie było ze mną. ciekawe, co by zrobiła, jakby się dowiedziała, że dom jest tylko na A... no ale nie moje kredki, niech robią, co chcą. Jemu się kiedyś oczy otworza, byle nie za późno