Jeloł o tak później porze... Madziu coś M. nie jest czasem zdecydowany czego on tak naprawdę chce
Byłam ze swoim 3 godziny na ostrym dyżurze, ja już naprawdę siły nie mam na jego kamicę... Wpadliśmy bo podwiózł nas znajomy taksówkarz. Na izbie dużo ludzi nawet nie było, pielęgniarka zobaczywszy nas lekko zestresowanych pyta się z jaką sprawą, więc powiedziałam, że mój ma kamicę nerkową i może będzie rodził. Na to słowo, wszyscy którzy siedzieli na poczekalni popatrzyli się na nas. Skierowała nas do internisty, byliśmy drudzy w kolejce...ale się okazało, że ktoś wchodził inny wychodził, lekarka kilka razy wychodziła, a nas cofano w drzwiach ze 3 razy. Już nawet nie miałam siły się denerwować, co pewnie zauważyła ta pielęgniarka, z którą wcześniej rozmawialiśmy (nawiasem baaardzo miła kobieta, która naprawdę doglądała mojego P.), po czym wróciła z socjalnego z lekarzem chirurgiem i nas wzięli do chirurgicznego. Tak wybadał, powiedzieliśmy wszystko co mogliśmy, pokazaliśmy badania, powiedzieliśmy na czym sprawa stoi. Lekarz stwierdził, że istnieje możliwość, że w niedługim czasie tego kamyczka mój może urodzić, dlatego boli i dlatego zastrzyk przeciwbólowy i rozkurczający pomagał tylko na chwilę i tylko na trochę.
Dostał jedną kroplówkę, zrobił się zielony, ale był twardy! I tak siedzimy w małej sali, co jakiś czas przychodziła pielęgniarka i po jakiś 15 minutach do sali wchodzi pielęgniarka z naszym taksówkarzem! Powiedział, że poczeka na nas i odwiezie nas do domu, a że długo to trwało to wszedł do szpitala :-). Przejął się biedaczek też bo sam kilka lat wcześniej miał bardzo podobny problem, ale dostał serię kroplówek i wsio wysiurał. Biedny przejął się moim P.
Pod koniec kroplówki ten znów blady, wręcz biały (jeszcze brakuje nam żółci i fioletu do kompletu kolorów twarzy), trzęsie się jak osika, wszystek dygocze. Co prawda krótko to trwało, w międzyczasie przyszły wyniki z laboratorium z moczu i krwi. Ma zwiększoną kreatyninę, chociaż dostał opieprz od lekarza za zwlekanie wizyty u urologa. Powiedział, że tragedii nie ma ale musi bardzo szybko widzieć się ze specjalistą. Następny taki atak może skutkować tym, że mój wyląduje w szpitalu i tam będzie rodzić kamyczka (to tak śmiesznie brzmi, facet rodzący XD).
Drugą kroplówkę dostał już ketonalem i nagle ból złagodniał do totalnego minimum (chociaż ketonal w tabsach mamy ale nie pomagały aż tak), wiadomo forma podania też ma znaczenie. I już po chwili pewnie zaczął się dobrze czuć, bo ziewał i ziewał w nieskończoność, koloryt buźki też do normalności wrócił

.
Wyszliśmy wszyscy, wraz z naszym taksówkarzem, zimno że hej. Szybciorem w domu się znaleźliśmy, mój zjadł jeszcze dwie kanapki by mógł wziąć furagin (w moczu znalazły się bakterie), położył się do łóżka i w 5 minut już go nie było. Lewitował gdzieś po orbicie i pewnie teraz nic go nie obudzi. Cieszę się, że już lepiej z moim, nie boli go tak i nie cierpi. Najlepsze jest w tym to, że mój położył się koło mnie na wyrku i oglądaliśmy na lapie odcinki Gotowych na wszystko XD.
W poniedziałek z rana będę wydzwaniać i błagać któregokolwiek urologa o jak najszybszą wizytę, po prostu masakra.
Idę spać bo czas najwyższy się trochę wyspać w końcu. :-)