reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Szczepienie w ciąży! Dylemat

Z nerwicą to trochę cięższy temat i mało kto nie chce się leczyć, bo nie chce łatki wariata. A psychatrzy najczęściej wypisują leki i tyle. A tu potrzeba psychoterapii nie leków.
Wow, piszesz, że cięższy temat, a strzelasz takimi uogólnieniami.. Zajmujesz się zawodowo zdrowiem psychicznym?
Bardzo odważna hipoteza, że mało kto nie chce się leczyć z obawy przez stygmatyzacją. Sporą grupę pacjentów lękowych stanowią ci somatyzujacy, z lękiem o zdrowie, najpierw oblatujący lekarzy wszystkich innych specjalności, z kołataniem serca, podejrzeniem raka, bezsennością. Jak myślisz, jaka jest ich pierwsza reakcja na skierowanie do psychiatry?
A już w ogóle podsumowanie dużej grupy zaburzeń tekstem, że tu trzeba psychoterapii a nie leków... Czasem nie ma w ogóle możliwości rozpoczęcia psychoterapii bez włączenia farmakoterapii. Psychoterapia jest trudna, to nie jest złota metoda dla każdego na wszystkie zaburzenia i wymaga często dużych osobistych zasobów, które nie każda osoba z zaburzeniami psychicznymi ma, jak choćby samoświadomość czy refleksyjność.
Przepraszam za kolejny offtopic, ale uważam takie komentarze jak Twój za szkodliwe. Pogłębiasz stereotypy i uprzedzenia wobec leczenia psychiatrycznego i niechęć pacjentów do leków, które często najzwyczajniej ratują ludziom życie.
 
reklama
Wow, piszesz, że cięższy temat, a strzelasz takimi uogólnieniami.. Zajmujesz się zawodowo zdrowiem psychicznym?
Bardzo odważna hipoteza, że mało kto nie chce się leczyć z obawy przez stygmatyzacją. Sporą grupę pacjentów lękowych stanowią ci somatyzujacy, z lękiem o zdrowie, najpierw oblatujący lekarzy wszystkich innych specjalności, z kołataniem serca, podejrzeniem raka, bezsennością. Jak myślisz, jaka jest ich pierwsza reakcja na skierowanie do psychiatry?
A już w ogóle podsumowanie dużej grupy zaburzeń tekstem, że tu trzeba psychoterapii a nie leków... Czasem nie ma w ogóle możliwości rozpoczęcia psychoterapii bez włączenia farmakoterapii. Psychoterapia jest trudna, to nie jest złota metoda dla każdego na wszystkie zaburzenia i wymaga często dużych osobistych zasobów, które nie każda osoba z zaburzeniami psychicznymi ma, jak choćby samoświadomość czy refleksyjność.
Przepraszam za kolejny offtopic, ale uważam takie komentarze jak Twój za szkodliwe. Pogłębiasz stereotypy i uprzedzenia wobec leczenia psychiatrycznego i niechęć pacjentów do leków, które często najzwyczajniej ratują ludziom życie.
Ok, leki są potrzebne w ciężkich stanach, jak ludzie już nie potrafią funkcjonować. Chodzi mi bardziej o to, że leki nie wyleczą. To siedzi w głowie i bez terapii nie ma szans. A jak lekarz da tylko leki to niestety z tego się nie wyjdzie.
Nie pogłębiam stereotypów, sama mam nerwice, wiem niestety na czym to polega i bardzo dobrze wiem jak dają popalić somaty. Poznałam przez te kilka lat też wiele osób z nerwicą, byłam na wielu grupach. I prawie wszyscy byli u psychiatry. I wyszli z zaburzenia dopiero jak ułożyli wszystko w głowie, jak to przepracowali. W ogóle strasznie nadinterpretowałaś mój wpis.
 
Ok, leki są potrzebne w ciężkich stanach, jak ludzie już nie potrafią funkcjonować. Chodzi mi bardziej o to, że leki nie wyleczą. To siedzi w głowie i bez terapii nie ma szans. A jak lekarz da tylko leki to niestety z tego się nie wyjdzie.
Nie pogłębiam stereotypów, sama mam nerwice, wiem niestety na czym to polega i bardzo dobrze wiem jak dają popalić somaty. Poznałam przez te kilka lat też wiele osób z nerwicą, byłam na wielu grupach. I prawie wszyscy byli u psychiatry. I wyszli z zaburzenia dopiero jak ułożyli wszystko w głowie, jak to przepracowali. W ogóle strasznie nadinterpretowałaś mój wpis.
Ty uważasz, że ja nadinterpretowalam Twój wpis, a nie dostrzegasz, jak kilkoma wielkimi kwantyfikatorami dokonałaś olbrzymich uogólnień. Zobacz, że jak się buduje takie wielkie zdania, to one potem w ten sposób są odbierane.
Nie chcę minimalizować Twojego doświadczenia jako osoby chorującej, ale jeżeli pochodzi ono z grup wsparciowych, to już obracasz się w koncekcie ludzi, którzy mają diagnozę, rozumieją ją i szukają pomocy. Musisz pamiętać, że to nie jest reprezentatywna grupa.
Jestem psychologiem w trakcie szkolenia psychoterapeutycznego, pracuję w kilku kontekstach, zarówno w poradni, gdzie pacjenci są dobrowolni, jak i w pomocy społecznej, gdzie kontakt jest często narzucony przez osobę trzecią. Nie każdy klient jest w fazie kontemplacji swojego problemu, nie każdy ma zasoby na podjęcie terapii, u niektórych farmakoterapia jest podstawą leczenia przy na przykład lęku uogólnionym czy współwystępowaniu innych zaburzeń (co jest powszechne). To mit, że bez terapii nie ma szans - coraz więcej jest badań dotyczących choćby zastosowania stymulacji określonych obszarów w mózgu. Czasem wystarczy sama psychoedukacja, wsparcie. Powtarzam, to mityczne "przepracowanie" w terapii nie dla każdego człowieka jest dostępne i nie każdemu przynosi ulgę (i mówię to jako przyszły psychoterapeuta). Czasem wiedza, skąd mi się coś wzięło nie wystarczy, żeby to zmienić.
Cieszę się, że psychoterapia pomogła Tobie i osobom, które znasz, ale nie wiem, czy to uprawnia Cię to podważania sensu leczenia psychiatrycznego, które w wielu przypadkach jest bardzo skuteczne i przynosi pacjentom natychmiastową ulgę w objawach.
 
Temat trochę przeleżały, ale podejrzewam że nadal aktualny. Pracuję w szpitalu i sama miałam dylemat ze szczepieniem, ale nie dlatego że się obawiałam samej szczepionki. Kiedy zaczęły się szczepienia dla grupy zero, zaszłam w ciążę, wtedy szczepienia nie były rekomendowane dla kobiet w ciąży. Niestety ją straciłam. Następnie była niedostępność szczepionek, więc czekałam, a następnie zaczęliśmy się ponownie starać i bałam się zaszczepić w przypadku ewentualnej ciąży. Później covid w wakacje ucichł, miałam nadzieję że się to już skończy. Niestety nie, zaczęło się pogarszać i wiedziałam że idzie kolejna fala, a nam nadal nie udało się ponownie zajść, postanowiłam się zaszczepić bo do szpitala w ciężkim stanie trafiali tylko niezaszczepieni, do tego widziałam bardzo ciężkie przypadki kobiet w ciąży, oczywiście też nie szczepione, utraty maluchów już po połowie ciąży i wiele tragicznych historii. Sama zostałam dwukrotnie zdyskwalifikowana, raz ponieważ miałam alergiczny katar, odroczyli, następnie gdy w ankiecie na pytanie o ciąży zaznaczyłam "nie wiem", nie pozwolili się zaszczepić. Sama się bardzo bałam gdyż miałam ciężką reakcję alergiczną w przeszłości i miałam stracha. Dowiedziałam się że tam gdzie się zaszczepię mają zaplecze i w razie czego jest odpowiedni sprzęt w razie potrzeby podjęcia niezbędnych działań. Kolejnym razem pomimo nadal starań zaznaczyłam nie i w końcu zostałam zaszczepiona. Druga dawka wypadała mi chwilę przed spodziewaną miesiączką, na test mogło być za wcześnie, nie miałam dylematu czy się szczepić czy odroczyć w razie ewentulanej ciąży. Poznałam historie dziewczyn które się zaszczepiły jeszcze nie wiedząc o ciąży, są teraz w zaawansowanej bądź już urodziły i jest wszystko w porządku, więc też podjęłam takie ryzyko, nie bałam się o ewentualną ciążę. Chciałam być w pełni zaszczepiona mimo ewentualnej ciąży, bo wolałam być chroniona i przeżyć i nie mieć sobie nic do zarzucenia w razie gdybym później w ciąży zachorowała. I to oczywiste że zalety przeważają w sprawie zaszczepienia się. W ciąży nadal nie jestem, ale już czuję się bezpiecznie.
 
Temat trochę przeleżały, ale podejrzewam że nadal aktualny. Pracuję w szpitalu i sama miałam dylemat ze szczepieniem, ale nie dlatego że się obawiałam samej szczepionki. Kiedy zaczęły się szczepienia dla grupy zero, zaszłam w ciążę, wtedy szczepienia nie były rekomendowane dla kobiet w ciąży. Niestety ją straciłam. Następnie była niedostępność szczepionek, więc czekałam, a następnie zaczęliśmy się ponownie starać i bałam się zaszczepić w przypadku ewentualnej ciąży. Później covid w wakacje ucichł, miałam nadzieję że się to już skończy. Niestety nie, zaczęło się pogarszać i wiedziałam że idzie kolejna fala, a nam nadal nie udało się ponownie zajść, postanowiłam się zaszczepić bo do szpitala w ciężkim stanie trafiali tylko niezaszczepieni, do tego widziałam bardzo ciężkie przypadki kobiet w ciąży, oczywiście też nie szczepione, utraty maluchów już po połowie ciąży i wiele tragicznych historii. Sama zostałam dwukrotnie zdyskwalifikowana, raz ponieważ miałam alergiczny katar, odroczyli, następnie gdy w ankiecie na pytanie o ciąży zaznaczyłam "nie wiem", nie pozwolili się zaszczepić. Sama się bardzo bałam gdyż miałam ciężką reakcję alergiczną w przeszłości i miałam stracha. Dowiedziałam się że tam gdzie się zaszczepię mają zaplecze i w razie czego jest odpowiedni sprzęt w razie potrzeby podjęcia niezbędnych działań. Kolejnym razem pomimo nadal starań zaznaczyłam nie i w końcu zostałam zaszczepiona. Druga dawka wypadała mi chwilę przed spodziewaną miesiączką, na test mogło być za wcześnie, nie miałam dylematu czy się szczepić czy odroczyć w razie ewentulanej ciąży. Poznałam historie dziewczyn które się zaszczepiły jeszcze nie wiedząc o ciąży, są teraz w zaawansowanej bądź już urodziły i jest wszystko w porządku, więc też podjęłam takie ryzyko, nie bałam się o ewentualną ciążę. Chciałam być w pełni zaszczepiona mimo ewentualnej ciąży, bo wolałam być chroniona i przeżyć i nie mieć sobie nic do zarzucenia w razie gdybym później w ciąży zachorowała. I to oczywiste że zalety przeważają w sprawie zaszczepienia się. W ciąży nadal nie jestem, ale już czuję się bezpiecznie.
Dziwne, mnie bez problemu szczepili w trakcie KP, w możliwej ciąży i z ciężkim schorzeniem hematologiczym.
 
Dziwne, mnie bez problemu szczepili w trakcie KP, w możliwej ciąży i z ciężkim schorzeniem hematologiczym.
Widać trafiłam na strachliwą lekarkę. Jak poszłam na pierwszą dawkę to dr wypytał też o wszystko, rozwiał swoje wątpliwości i pozwolił się zaszczepić. Druga dawka to już inna lekarka nawet nie spytała o ciążką reakcję alergiczną, a tu już mogła mieć problem :D Ja się już prawie nie bałam, bo wiedziałam że po pierwszej mi nic nie było.
 
Widać trafiłam na strachliwą lekarkę. Jak poszłam na pierwszą dawkę to dr wypytał też o wszystko, rozwiał swoje wątpliwości i pozwolił się zaszczepić. Druga dawka to już inna lekarka nawet nie spytała o ciążką reakcję alergiczną, a tu już mogła mieć problem :D Ja się już prawie nie bałam, bo wiedziałam że po pierwszej mi nic nie było.
Nie ma się co bać :)
Ja sama w ciąży mam zamiar wziąć 3 dawkę
 
Dziwne, mnie bez problemu szczepili w trakcie KP, w możliwej ciąży i z ciężkim schorzeniem hematologiczym.
Ja się szczepilam dwoma dawkami Pfizera w ciąży. Bez żadnych problemów. Do wypełnienia była ankieta, gdzie było pytanie o to czy jestem w ciąży (na miejscu pani pielęgniarka przeprowadziła że mną szybki wywiad, jak się czuje, czy nie miałam kontaktu z nikim zakażonym, pytanie o kp nawet nie było. Powiedziała jedynie, że ona zaleca, żeby w miarę możliwości unikać szczepienia w okolicach organogenezy i w ciąży szczepić się Pfizerem lub Moderna. Zapytałam czy dużo kobiet ciężarnych się szczepi, powiedziala, że mnóstwo, na każdym etapie ciąży. Za miesiąc chce się zaszczepić jeszcze na krztusiec.
 
reklama
Ja się szczepilam dwoma dawkami Pfizera w ciąży. Bez żadnych problemów. Do wypełnienia była ankieta, gdzie było pytanie o to czy jestem w ciąży (na miejscu pani pielęgniarka przeprowadziła że mną szybki wywiad, jak się czuje, czy nie miałam kontaktu z nikim zakażonym, pytanie o kp nawet nie było. Powiedziała jedynie, że ona zaleca, żeby w miarę możliwości unikać szczepienia w okolicach organogenezy i w ciąży szczepić się Pfizerem lub Moderna. Zapytałam czy dużo kobiet ciężarnych się szczepi, powiedziala, że mnóstwo, na każdym etapie ciąży. Za miesiąc chce się zaszczepić jeszcze na krztusiec.
Ja najbardziej chciałabym szczepić się w 3, może w 2 trymestrze by dziecko miało jak najwiecej przeciwciał.
 
Do góry