reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Sześciolatek do szkoły, jakie jest wasze zdanie ?

Razer69gaming

Fanka BB :)
Dołączył(a)
29 Marzec 2018
Postów
477
Witajcie.
Jakie macie zdanie na temat puszczenia dziecka wcześniej do szkoły jako 6-latka ?
Czy może ktoś z was tak zrobił?
Czy jest w ogóle nadal taka możliwość ?
 
reklama
Rozwiązanie
Nigdy nie rozumiałam reformy i przeróbki na gimnazja.
Uczylam się starym systemem, w jednym budynku były siedmiu i piętnastolatki i to działało. Całkiem długo. Po co naprawiać coś, co działa?
Tak naprawdę piętnastolatki nigdy nie znajdowaly się w poblizu maluchów. Mieli zupełnie inne sprawy na głowie. Niejako zupełnie odrębny świat. Mali się do nich nie pchali a duzi się małym nie narzucali.
U nas było inaczej. Niby każdy miał swój korytarz, ale były momenty, gdzie się spotykaliśmy (np. przy maluchach była biblioteka dla wszystkich, a ubikacje na końcu korytarza starszych). W ogóle starsi zaczynali się od 4 klasy, więc różnica między 10- a 15-latkami też spora.
Pamiętam, że jak poszliśmy do 4 klasy, to chłopcy z najstarszych...
@Razer69gaming
Tytuł wątku powinien brzmieć nie czy puścić dziecko wcześniej do szkoły, ale jak poradzić sobie z toksyczną rodziną.

Bo tak, z tego co piszesz to twoja rodzina jest toksyczna. Twój ojciec, odziedziczył to też ten konkretny brat. Mama może nie, ale weszła w taki związek i nie poradziła sobie z tym, żeby się z tego wyplątać i teraz powtarza wszystko po ojcu.
Poczytaj czy poogladaj o tego typu relacjach. Na YouTube oglądałam kiedyś dobry filmik dobrej psycholog na ten temat. Otóż wnioski są dwa: nie jest to twoja wina i trzeba się odciąć.
Nie jest niczyją winą ani że jego rodzice tacy są, ani że urodzili takie dziecko, ani że weszli w związek z kimś takim nieświadomi niczego. Takie osoby po prostu się zdarzają i sprytnie sobie radzą w życiu kosztem innych.
Ważne, aby się w sytuacji zorientować i bez sentymentów się odciąć od tych osób. Z nimi nie da się relacji "ułożyć". Albo żyjesz na ich warunkach, albo daleko od nich. Przygotuj się po rozstaniu na dalsze szantaże emocjonalne i nie daj się.

Piszesz, że w przyszłym roku nowy dom, a że dziecko będzie miało szkołę obok domu. Rozumiem, że obok tej szkoły się budujecie? Blisko rodziców, brata, kochanej szwagierki i całego tego bajzlu? Radziłabym przemyśleć to raz jeszcze. Potrzebujecie mieszkać z 50 km od całej tej ferajny. Jeśli to ich nie powstrzyma od najazdów, to 100.
Wiem, że przykro będzie się rozstawać z domem zbudowanym dla siebie wg swoich upodobań i projektu, i zamienić go na cokolwiek byle dalej, ale przemyślcie to.
Wiem, że jest kiepski okres na sprzedaż na rynku nieruchomości. Za to lepszy na kupno.
Wiem, że może wam brakować pieniędzy, ale nawet w mojej gminie ludzie całymi latami mieszkają na działce letniskowej przy jeziorze jak w domu, z prądem, wodą, oczyszczalnią ekologiczną. Mają adres itd. Da się.

Oczywiście, że dziecko spotka w życiu innych dziwnych i pokręconych ludzi, którzy mogą mieć na nie zły wpływ. Właśnie dlatego rodzice zabraniają dzieciom bawić się z tym konkretnym chłopcem czy dziewczynką. Przed wszystkim dziecka nie uchronisz, będzie też trzeba nauczyć je radzić sobie z takimi ludźmi. Ale to co innego, niż codzienne wizyty "rodziny" w domu, niechcianą koleżankę łatwiej wyprosisz.

Posłaniem dziecka wcześniej do szkoły problemu nie załatwisz. Będą się widywać na korytarzu, będą po szkole. Nic się nie zmieni.

A co do tej szkoły wcześniej, jeśli twoja córka jest na prawdę wybitna, to sobie poradzi. Kumplowałam się z dziewczyną, która poszła wcześniej, gdy robiło się to na wniosek rodziców i po opinii zdaje się pedagoga? Jak już tu ktoś pisał - i tak była najlepsza w klasie, ale nie tylko kujon, ale też śmiała, ambitna. Jeśli poradzisz się specjalisty i stwierdzi, że może iść, poślij. Ale na to masz jeszcze czas.
Jeśli chodzi o ograniczenie kontaktu to napewno nastąpi, gdy będziemy mieszkać w swoim domu. Nie przychodzi mi nawet do głowy taki pomysł aby sprzedac swój dom.. mąż wszystko robi od postaw praktycznie sam. Trwa to kilka lat, razem na to pracowaliśmy i nie oddam tego nikomu tylko dlatego bo moja rodzina jest do niczego. Męża mam świetnego, super córkę i będziemy tam szczęśliwi . Akurat będziemy w jednej miejscowości ale oddaleni o 4-5 km , do szkoły będziemy mieć 1 kg od domu. My nie będziemy utrzymywać kontaktu z nimi wszystkimi, jedynie mam drugiego brata który chętnie nas odwiedza, jak również inna dalszą lub bliższa rodzinę. Mąż i tak nie odzywa się z moimi rodzicami, za dużo ja wycierpiałam więc on powiedział temu dość. Jesteśmy tu u nich z takiego powodu że ten dom rodzinny wybudował mój dziadek, babcia nadal żyje i dużo daje im na życie więc nie pozwolę żebym jeszcze musiała szukac dachu nad głową a oni całe życie mają tak dobrze i bez problemowo. Tyle już wytrzymam, to jest nic już tak naprawdę.
A propos decyzji o wcześniejszym pójściu do szkoły to faktycznie mam czas na podjęcie decyzji. Jeśli faktycznie córka będzie sama tym zainteresowana to dlaczego nie.. a jeśli nie to podejmę i tak jakieś kroki aby córka nie była w klasie z kuzynka. Inaczej wiem że będzie nie fajnie, wszystko będą wiedzieć o naszej córce a nie chce tego. Niech się zajmą sobą i swoimi dziećmi.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Ale co to ma wspólnego z sytuacja autorki i wyrażona przeze mnie opinia?
Twierdzisz, ze nie ma znaczenia, skoro dziecko i tak wstaje rano to równie dobrze może iść do szkoły a nie do przedszkola. Przynajmniej tak można twoje słowa zinterpretować.
Ale najwyraźniej ma to znaczenie bo pamietam, ze jak rząd w Polsce obniżył wiek edukacyjny to protesty rodziców i nauczycieli objęły cały kraj. Koronnym argumentem była niepewność czy dzieci są gotowe na edukacje o rok wcześniej i czy placówki są na to odpowiednio przygotowane. Tak wiec dla wielu rodziców ma to znaczenie czy dziecko wstaje rano do przedszkola czy do szkoły.
Tak, zdarzają się przypadki, ze ktoś poszedł do szkoły wcześniej i sobie dobrze poradził. Tez miałam takiego kolegę w podstawówce. Ale smutny fakt jest taki, ze on już sobie tego roku nigdzie nie odbierze. Raz jak się wpadnie w kocioł edukacyjny to już nie ma wyjścia. Skończysz podstawówkę idziesz do liceum/technikum/zawodówki. Potem na różne wyższe uczelnie. A jak nie to do jakiejś pracy. Tak czy siak już się dołącza do wyścigu szczurow. Niewiele osób ma możliwość zrobienia sobie roku przerwy np po maturze albo w ogóle siedzenia w domu na odwloku na garnuszku rodziców. Dzieciństwo ma się jedno, ono już nie wraca.

Odnoszę się wprost do sytuacji autorki, czy też jej przyszłej domniemanej sytuacji, ponieważ mówimy przecież o perspektywie kilku lat. Jeśli autorka skorzysta nawet z wszystkich dostępnych urlopów na dziecko, to i tak skończą się one w momencie skończenia przez dziecko 4. r. ż. Zostanie jeszcze około 2 lat do zagospodarowania do tych sześciu - w zależności od miesiąca urodzenia dziecka mniej lub więcej. Jeśli nie zrezygnuje się z pracy lub nie znajdzie innej opieki (ktoś z rodziny albo niania), to jest w przedszkolu.
I rzeczywiście nie widzę różnicy między wstawianiem do przedszkola a szkoły. Problemem niektórych osób jest to, że nie potrafią powiedzieć dokładnie, o co im chodzi, co mają na myśli. Mówią: bo dziecko będzie musiało wstawać do szkoły - gdy już też wstaje. Zamiast powiedzieć: bo w przedszkolu może się tylko bawić, a w szkole będzie musiało się uczyć, bo tu może siedzieć na podłodze, biegać, skakać, turlać się, a w szkole będzie musiało usiąść w ławce i wysiedzieć. Jakby od razu powiedzieli, o co im chodzi, to byłoby prościej [emoji854]

Nie utożsamiaałm się z protestami rodziców i nadal nie utożsamiam, ale też nie znam obecnego stanu szkolnictwa klas 1-3 i szybko sobie tym głowy nie będę zaprzątać. Może się jeszcze tyle zmienić, zanim moje dziecko będzie szło do szkoły. Zanim dziecko autorki - też. Gdy wchodziła reforma roku 1997 nagle dzieci do 3 klasy miały w ciągu dnia "siedzieć na kocykach". Może kiedyś będzie to przejście płynne?

Argumentów żadnych za moim stanowiskiem ci nie podam. Podejrzewam, że po prostu jestem pod wpływem liberalnej części sceny politycznej, która wmówiła mi, że tak jest dobrze, bo tak jest na zachodzie, czyli dobrze, i trzeba bezrefleksyjnie małpować, aby gonić Europę i w końcu złapać tego króliczka.

W ogóle dziwi mnie, że masz tak polskie poglądy na ten temat, myślałam że w Anglii to się nie zdarza. W ogóle mi na lekcjach angielskiego wmówili, że na Wyspach zrobienie sobie roku przerwy po szkole średniej a przed studiami jest bardzo popularne, wręcz powszechne. Wprawdzie się wtedy pracuje, ale np. równocześnie zwiedza świat (i zarabia na to na zmywakach Europy). To jak to jest?

A wyścig szczurów rozpoczyna się o wiele wcześniej. Posłaniem dziecka w wieku 6 lat do szkoły nic już się nie nadrobi, gdy wcześniej nie było edukacji, a szkoła też nie taka. Potem już tylko do końca życia wysłuchuje się, że nie ma się ambicji, że trzeba się rozwijać, to się będzie miało pracę, a nie robotę. [emoji23]

Chciałam po prostu powiedzieć, że jeżeli dziecko w wieku 5-6 lat nadal będzie wykazywało oznaki ponadprzeciętnego rozwoju, to warto - po uzgodnieniu z fachowcem - umożliwić mu wcześniej edukację. A motywowanie tego odseparowaniem od kuzynki jest niedobre.

PS znam też dziewczynę, która w 5 klasie przerabiała materiał że studiów, no ale to już członkini Mensy.
 
Podejrzewam, że po prostu jestem pod wpływem liberalnej części sceny politycznej, która wmówiła mi, że tak jest dobrze, bo tak jest na zachodzie, czyli dobrze, i trzeba bezrefleksyjnie małpować, aby gonić Europę i w końcu złapać tego króliczka.
Poniżej podaje przykład "dobrego" liberalnego zachodniego podejścia i dziękuję Bogu że nie byliśmy tak bezmyślnie zachodni.
 
Odnoszę się wprost do sytuacji autorki, czy też jej przyszłej domniemanej sytuacji, ponieważ mówimy przecież o perspektywie kilku lat. Jeśli autorka skorzysta nawet z wszystkich dostępnych urlopów na dziecko, to i tak skończą się one w momencie skończenia przez dziecko 4. r. ż. Zostanie jeszcze około 2 lat do zagospodarowania do tych sześciu - w zależności od miesiąca urodzenia dziecka mniej lub więcej. Jeśli nie zrezygnuje się z pracy lub nie znajdzie innej opieki (ktoś z rodziny albo niania), to jest w przedszkolu.
I rzeczywiście nie widzę różnicy między wstawianiem do przedszkola a szkoły. Problemem niektórych osób jest to, że nie potrafią powiedzieć dokładnie, o co im chodzi, co mają na myśli. Mówią: bo dziecko będzie musiało wstawać do szkoły - gdy już też wstaje. Zamiast powiedzieć: bo w przedszkolu może się tylko bawić, a w szkole będzie musiało się uczyć, bo tu może siedzieć na podłodze, biegać, skakać, turlać się, a w szkole będzie musiało usiąść w ławce i wysiedzieć. Jakby od razu powiedzieli, o co im chodzi, to byłoby prościej
emoji854.png

Ok, skoro nie widzisz to nie widzisz. Wolno ci.
Moje dzieci nie wstają. Mam taka prace, ze jedyne co muszę to się w niej pokazac między 7 a 10. Tak wiec moje dzieci póki co, nigdzie nie wstają. Zaczną jak pójdą do szkoły. Z mojej perspektywy nie ma potrzeby żeby je puszczać o rok wcześniej i zacząć o rok wcześniej budzić.



Nie utożsamiaałm się z protestami rodziców i nadal nie utożsamiam, ale też nie znam obecnego stanu szkolnictwa klas 1-3 i szybko sobie tym głowy nie będę zaprzątać. Może się jeszcze tyle zmienić, zanim moje dziecko będzie szło do szkoły. Zanim dziecko autorki - też. Gdy wchodziła reforma roku 1997 nagle dzieci do 3 klasy miały w ciągu dnia "siedzieć na kocykach". Może kiedyś będzie to przejście płynne?

Argumentów żadnych za moim stanowiskiem ci nie podam. Podejrzewam, że po prostu jestem pod wpływem liberalnej części sceny politycznej, która wmówiła mi, że tak jest dobrze, bo tak jest na zachodzie, czyli dobrze, i trzeba bezrefleksyjnie małpować, aby gonić Europę i w końcu złapać tego króliczka.

Ale ja cie o żadne nie prosiłam. Zacytowałaś moja wypowiedz, odniosłam się do cytatu ale dyskusja zaczęła zmierzać w kierunku, który nie ma nic wspólnego z problemem autorki wątku.
Staram się doradzać biorąc pod uwagę polskie warunki a nie zagraniczne. Na co komu porada, która nijak się ma do rzeczywistości?
Mogłabym powiedzieć, ze u nas dzieci idą do szkoły w wieku pięciu lat i nikt tragedii nie robi. Mogłabym zbesztać autorkę, ze robi z igły widły bo skoro w Anglii dzieci idą do szkoły mając piec lat to i jej córka tez może iść rok wcześniej. Ale u nas ten system działa od lat, pierwszy rok szkolny znacznie się różni od drugiego (to odpowiednik naszej zerówki) ale przejście jest płynne. Ale w jaki sposób to pomoże autorce wątku, której dziecko będzie uczęszczać do polskiej szkoły na polskich warunkach?
U nas w ogóle nie ma takiej możliwości żeby posłać dziecko do szkoły rok wcześniej. Nawet dla wnuków angielskiej królowej nie zrobiono by wyjątku. Nie i koniec. Ale nie o sytuacji w UK mowa w tym watku tylko o polskich realiach. A według tych realiów, ja osobiście bym dziecka do szkoły rok wcześniej nie posłała. A już napewno nie z powodu brata-trutnia i jego małżonki o innych poglądach.

W ogóle dziwi mnie, że masz tak polskie poglądy na ten temat, myślałam że w Anglii to się nie zdarza. W ogóle mi na lekcjach angielskiego wmówili, że na Wyspach zrobienie sobie roku przerwy po szkole średniej a przed studiami jest bardzo popularne, wręcz powszechne. Wprawdzie się wtedy pracuje, ale np. równocześnie zwiedza świat (i zarabia na to na zmywakach Europy). To jak to jest?

Jestem Polka, jakie niby mam mieć poglądy? Kanadyjskie?
Tak, na wyspach rok przerwy jest popularny ale nie zarabia się na podróże na zmywakach Europy. Te czasy minęły po kryzysie w 2008 roku.
Młodzież w UK, a przynajmniej większa jej cześć, po ukończeniu studiów może sobie zrobic rok przerwy ale podróże dookoła świata uskuteczniaja tylko ci, których rodziców na to stać. Rodzice płaca za to a nie student ledwo po ukończeniu studiów.
Studenci w UK pracują, żeby dorobić sobie do kredytu studenckiego, który wieksza cześć z nich musi wziąć jeśli chce ukończyć jakaś wyższa edukacje. Kredyt nie pokrywa wszystkich kosztów nauki, większość studentów na to dorabia. Dlatego większości studentów nie stać na podróże dookoła świata.
Opowiesci o studenckich podróżach dookoła świata są fajna, egzotyczna historia, która można karmic naiwnych uczniów w polskich czy innych ławkach.


A wyścig szczurów rozpoczyna się o wiele wcześniej. Posłaniem dziecka w wieku 6 lat do szkoły nic już się nie nadrobi, gdy wcześniej nie było edukacji, a szkoła też nie taka. Potem już tylko do końca życia wysłuchuje się, że nie ma się ambicji, że trzeba się rozwijać, to się będzie miało pracę, a nie robotę.
emoji23.png

W wyścigu szczurow nie trzeba koniecznie uczestniczyć. Wiele osób w krajach zachodnich zdaje sobie z tego sprawę i świadomie nie bierze w tym udziału. Edukacja jest ważna ale nie najważniejsza.

Chciałam po prostu powiedzieć, że jeżeli dziecko w wieku 5-6 lat nadal będzie wykazywało oznaki ponadprzeciętnego rozwoju, to warto - po uzgodnieniu z fachowcem - umożliwić mu wcześniej edukację. A motywowanie tego odseparowaniem od kuzynki jest niedobre.

PS znam też dziewczynę, która w 5 klasie przerabiała materiał że studiów, no ale to już członkini Mensy.

Wyjatek potwierdzający regule.
 
Poniżej podaje przykład "dobrego" liberalnego zachodniego podejścia i dziękuję Bogu że nie byliśmy tak bezmyślnie zachodni.

A jak to się ma do problemu autorki wątku? Bezdomna jest czy co?
 
A jak to się ma do problemu autorki wątku? Bezdomna jest czy co?
Nie odnosiłam się do problemu autorki wątku. Na ten temat to chyba już wszystko a nawet więcej zostało powiedziane. Czasem lubię nieco odbić od tematu a tu akurat nadarzyła się okazja, ponieważ nie rozumiem ślepego zachwytu zachodem. Jeśli ktoś ma coś przeciwko to sorki, wystarczy ominąć moją wstawke i tyle😉
 
Ok, skoro nie widzisz to nie widzisz. Wolno ci.
Moje dzieci nie wstają. Mam taka prace, ze jedyne co muszę to się w niej pokazac między 7 a 10. Tak wiec moje dzieci póki co, nigdzie nie wstają. Zaczną jak pójdą do szkoły. Z mojej perspektywy nie ma potrzeby żeby je puszczać o rok wcześniej i zacząć o rok wcześniej budzić.





Ale ja cie o żadne nie prosiłam. Zacytowałaś moja wypowiedz, odniosłam się do cytatu ale dyskusja zaczęła zmierzać w kierunku, który nie ma nic wspólnego z problemem autorki wątku.
Staram się doradzać biorąc pod uwagę polskie warunki a nie zagraniczne. Na co komu porada, która nijak się ma do rzeczywistości?
Mogłabym powiedzieć, ze u nas dzieci idą do szkoły w wieku pięciu lat i nikt tragedii nie robi. Mogłabym zbesztać autorkę, ze robi z igły widły bo skoro w Anglii dzieci idą do szkoły mając piec lat to i jej córka tez może iść rok wcześniej. Ale u nas ten system działa od lat, pierwszy rok szkolny znacznie się różni od drugiego (to odpowiednik naszej zerówki) ale przejście jest płynne. Ale w jaki sposób to pomoże autorce wątku, której dziecko będzie uczęszczać do polskiej szkoły na polskich warunkach?
U nas w ogóle nie ma takiej możliwości żeby posłać dziecko do szkoły rok wcześniej. Nawet dla wnuków angielskiej królowej nie zrobiono by wyjątku. Nie i koniec. Ale nie o sytuacji w UK mowa w tym watku tylko o polskich realiach. A według tych realiów, ja osobiście bym dziecka do szkoły rok wcześniej nie posłała. A już napewno nie z powodu brata-trutnia i jego małżonki o innych poglądach.



Jestem Polka, jakie niby mam mieć poglądy? Kanadyjskie?
Tak, na wyspach rok przerwy jest popularny ale nie zarabia się na podróże na zmywakach Europy. Te czasy minęły po kryzysie w 2008 roku.
Młodzież w UK, a przynajmniej większa jej cześć, po ukończeniu studiów może sobie zrobic rok przerwy ale podróże dookoła świata uskuteczniaja tylko ci, których rodziców na to stać. Rodzice płaca za to a nie student ledwo po ukończeniu studiów.
Studenci w UK pracują, żeby dorobić sobie do kredytu studenckiego, który wieksza cześć z nich musi wziąć jeśli chce ukończyć jakaś wyższa edukacje. Kredyt nie pokrywa wszystkich kosztów nauki, większość studentów na to dorabia. Dlatego większości studentów nie stać na podróże dookoła świata.
Opowiesci o studenckich podróżach dookoła świata są fajna, egzotyczna historia, która można karmic naiwnych uczniów w polskich czy innych ławkach.




W wyścigu szczurow nie trzeba koniecznie uczestniczyć. Wiele osób w krajach zachodnich zdaje sobie z tego sprawę i świadomie nie bierze w tym udziału. Edukacja jest ważna ale nie najważniejsza.



Wyjatek potwierdzający regule.
Przyznam rację, że mój pomysł z posłaniem dziecka wcześniej z powodu rodziny i bratanicy jest nie mądry.. mam nadal wiele czasu na przemyślenia i zawsze może uda się inaczej ominąć ten problem. Proszę zrozumieć , że czasem człowiek jest w takich emocjach i nerwach że myśli nie racjonalnie a jedynie tak aby szybko pozbyć się tych myśli które ciągle dręczą. A przyznam się.. że gdy wpadłam na pomysł puszczenia jej wcześniej to kamień spadł mi chwilowo z serca, pomyślałam że uwolnię się od nich wszystkich w późniejszym czasie, że nikt nie będzie miał wglądu w nasza córkę, w jej nauczanie itd. a wiadomo ,że gdy będą w jednej klasie - to wtedy wszystko ich córka zaniesie do domu.
 
Przyznam rację, że mój pomysł z posłaniem dziecka wcześniej z powodu rodziny i bratanicy jest nie mądry.. mam nadal wiele czasu na przemyślenia i zawsze może uda się inaczej ominąć ten problem. Proszę zrozumieć , że czasem człowiek jest w takich emocjach i nerwach że myśli nie racjonalnie a jedynie tak aby szybko pozbyć się tych myśli które ciągle dręczą. A przyznam się.. że gdy wpadłam na pomysł puszczenia jej wcześniej to kamień spadł mi chwilowo z serca, pomyślałam że uwolnię się od nich wszystkich w późniejszym czasie, że nikt nie będzie miał wglądu w nasza córkę, w jej nauczanie itd. a wiadomo ,że gdy będą w jednej klasie - to wtedy wszystko ich córka zaniesie do domu.

Alez ja cie rozumiem!
Przy tej całej pandemii tez miewałam takie dnie, ze się zastanawiałam, co mi odbiło, ze mi się dzieci zachciało? Ze różne rzeczy sobie w nerwach myślałam i ze różnie mi ciśnienie skakało. Tak wiec ja rozumiem twoja chęć posłania córki wcześniej żeby uniknąć bliższych kontaktów z rodzina brata i być może nieco odpocząć od tego wszystkiego.
Jak dla mnie, w twojej sytuacji, po prostu to nie tedy droga.
 
reklama
Jeśli chodzi o ograniczenie kontaktu to napewno nastąpi, gdy będziemy mieszkać w swoim domu. Nie przychodzi mi nawet do głowy taki pomysł aby sprzedac swój dom.. mąż wszystko robi od postaw praktycznie sam. Trwa to kilka lat, razem na to pracowaliśmy i nie oddam tego nikomu tylko dlatego bo moja rodzina jest do niczego. Męża mam świetnego, super córkę i będziemy tam szczęśliwi . Akurat będziemy w jednej miejscowości ale oddaleni o 4-5 km , do szkoły będziemy mieć 1 kg od domu. My nie będziemy utrzymywać kontaktu z nimi wszystkimi, jedynie mam drugiego brata który chętnie nas odwiedza, jak również inna dalszą lub bliższa rodzinę. Mąż i tak nie odzywa się z moimi rodzicami, za dużo ja wycierpiałam więc on powiedział temu dość. Jesteśmy tu u nich z takiego powodu że ten dom rodzinny wybudował mój dziadek, babcia nadal żyje i dużo daje im na życie więc nie pozwolę żebym jeszcze musiała szukac dachu nad głową a oni całe życie mają tak dobrze i bez problemowo. Tyle już wytrzymam, to jest nic już tak naprawdę.

Oj wysoki płot musicie mieć i puścić na ogród z dwie cziłały. [emoji23]
Trzymam kciuki, żeby to rozwiązało problem, a na razie pozostaje zamykać się w waszym pokoju.
Bo szanownemu bratu na bank się wydaje, że skoro wasz dom jest blisko, a ich daleko, to dziewczynki po szkole będą razem iść do was, tam dostaną obiad, odrobią lekcje, poogladają bajki i oni ewentualnie przyjadą po córkę o ósmej. A może nie, niech tam śpi. [emoji85]
 
Do góry