Co by podciągnąć temat ;-)

i nawiązać do historii
PrzyszłejMamusi z lekarzem, który zastępował jej gina, pomijając innych lekarzy z NFZ z których nigdy nie korzystam bo większość z góry uważam za patałachów i ludzi, którzy chyba lubią utrudniać sprawy, to podam jeden przykład ginki:
Kiedyś, jeszcze 6 lat temu miałam swoją fajną całkiem ginkę, ale wyjechała do Szwecji i przyszło mi szukać innego lekarza. Trafiłam państwowo do ginki w Pruszkowie (nie pamiętam nazwiska) na kontrolę.
Jakiś miesiąc wcześniej wylądowałam na ostrym dyżurze z powodu silnych bóli brzucha, badania i usg nic nie wykazały (powiedzieli mi, że mógł być to skręt jelit jedynie a ból największy w życiu jak do tej pory), ale przy okazji diagnosta usg powiedziała, że mam dużo mniejszy jeden jajnik i warto to sprawdzić.
No więc mówię tej gince, że usg ostatnio mi wykazało, że mam jeden jajnik dużo mniejszy i pytam czy i jak to będzie wpływało na moje przyszłe starania o dziecko. I co ona na to??? - ZAWSZE JEST DRUGI... (cała odpowiedź)
no ku..wa to jest odpowiedź???
I co ja jej miałam powiedzieć jako mało pyskata wtedy jeszcze 20-latka ?

Wiadomo - nic.
OCZYWIśCIE NIE MóWIę TU O WSZYSTKICH LEKARZACH bo np. w Centrum Onkologii na Ursynowie moją mamę prowadził taki lekarz, że no do rany przyłóż



i jeszcze na koniec ZAWSTYDZIł się, jak dostał od naszej rodziny kwiaty;
Moja kumpela z Gdyni ma świetną ginkę państwową (a miała ciążę z lekkimi problemami i tamta naprawdę się nią wspaniale opiekowała ) no i właśnie PrzyszłaMamusia ma świetną ginkę.
Ale Wam popisałam


