Jak już siedzę przy kompie to skorzystam przy okazji z tego wątku. Muszę się wyżalic bo komu jak nie wam, nie mam nikogo innego:-(.
Wczoraj mój mąż umówił się z kolegą którego dawno już nie widził na flaszkę wiadomo jak to faceci bez alkoholu ani rusz.
Jestem tak na niego zła że nie macie pojęcia za przeproszeniem spieprzył mi ten walentynkowy dzień. Ciekawa jestem czy w ogóle bedzie pamietał ,że dziś walentynki
W nocy jak siedziałam przy Olce chciałam żeby mi podał chusteczki bo ona cała w kupie i nie mogłam jej tak puścić to 10 minut go budziłam jak się ocknął to nawet nie zrozumial co do niego mówie. Obrazliwym tonem wymemłał że poda mi to przescieradło ....
Ja do niego - jakie przecieradło - a on krzyczy na mnie no juz ci podaje. Normalnie co alkohol potrafi zrobic z umysłem człowieka szok. Ale w koncu mu przetłumaczylam poraz setny co ma mi dac i wstał ledwo ledwo i mi podał ale był zły jak niewiem.
Rano jak zadzwonił o 7 budzik szturcham go żeby wstał do Maciusia, ja akurat karmiłam jeszcze Olę. Oczywiście zero reakcji no i niesttey jak zwykle musiałam wstać.
Niewiem co z dzisiejszym dniem. Mam do niego prezent ale zasnanawiam się czy w ogole mu go dać. Jak się nie bedę do niego odzywac to on sie do mnie też nie odezwie bo rzadko kiedy nawet jak on jest winny to sie pierwszy odzywa, unosi sie zawsze meską dumą.
Niewiem czy wasi faceci też są czasami tacy bezmyślni. A jeszcze wczoraj przy tym spotkaniu chwalił sie koledze że za 1.5 tygodnia jedzie na narty.....:-(Ja mu kiedyś mówiłam że niezabronie mu tego ale w głebi duszy jest mi bardzo przykro. On pojedzie a ja jak zwykle bedę siedziec w domu.
Szkoda, że myśli tylko o sobie...:-
-
-(