Współczuje kikolek chyba wiem o czym mówisz. Ja tez uważam ,że dzieciom nie można na wszystko pozwolić bo wejdą na głowe.
Ja w swoim pierwszym małżeństwie mieszkałam ze swoja mamą pomagała mi przy Szymonie bo mojego małżonka nie bardzo interesował niestety dotaro to do mnie później a tak kłóciłam się z nią i odpuściła w końcu . Po paru latach i tak skończyło sie rozwodem. Patrząc jednak z prspektywy czasu nie moge jej nic zażucić w opiece nad małym.Wtracała się ale może widział to czego ja wtedy nie chciałam widzieć.
Doceniłam brak mamy jak urodził sie mały nie było kogo spytać ,nie miał kto pomóc nawet przy głupim prasowaniu. Teściwa mimo ,że mieszka 20 minut odemnie nie bardzo mogę na nią liczyć. I powiem szczerze mam już dość wszystkiego . Miałam wrócić do pracy ale nie wyobrażam sobie zostawić dziecka z tą kobietą . Ona kompletnie nie ma wyobraźni, i ma manie całowania dziecka . Mimo tego ,że przy ostatniej chorobie lekarz zaznaczył aby nikt go nie całował i nie smakował jego jedzenia bo bakteria którą miał musiała zostać wywołana przez niosiciela. Wczoraj u nas byli myslałam ,że mnie coś trafi teraz ciągle go gila nosem po brzuchu i całuje po ubraniu. Przecież dziecko to nie zabawka. Jak ja go zabieram od drzwi żeby sobie nie przytrzasnął palców jej komentarz przecież i tak nic sobie nie robi z tego niewolno . Dla niej zajmowanie sie dzieckiem to ciągłe wygłupianie . Nauka mówienia to ciecianie sie . Jak będzie chciasł to sam powie. Nic dziwnego ,że jak pilnowała syna swojej córki mówił jak miał 2 lata i to jakimiś skrótami nie zrozumiałymi dla otoczenia. W pokoju były szafki na gumki a pokój zabaw to kuchnia i garnki oraz walenie w stół. A mój mąż na to no co ja Ci poradze taka jest. Jak Boga kocham trafi mnie szlak.
Ja w swoim pierwszym małżeństwie mieszkałam ze swoja mamą pomagała mi przy Szymonie bo mojego małżonka nie bardzo interesował niestety dotaro to do mnie później a tak kłóciłam się z nią i odpuściła w końcu . Po paru latach i tak skończyło sie rozwodem. Patrząc jednak z prspektywy czasu nie moge jej nic zażucić w opiece nad małym.Wtracała się ale może widział to czego ja wtedy nie chciałam widzieć.
Doceniłam brak mamy jak urodził sie mały nie było kogo spytać ,nie miał kto pomóc nawet przy głupim prasowaniu. Teściwa mimo ,że mieszka 20 minut odemnie nie bardzo mogę na nią liczyć. I powiem szczerze mam już dość wszystkiego . Miałam wrócić do pracy ale nie wyobrażam sobie zostawić dziecka z tą kobietą . Ona kompletnie nie ma wyobraźni, i ma manie całowania dziecka . Mimo tego ,że przy ostatniej chorobie lekarz zaznaczył aby nikt go nie całował i nie smakował jego jedzenia bo bakteria którą miał musiała zostać wywołana przez niosiciela. Wczoraj u nas byli myslałam ,że mnie coś trafi teraz ciągle go gila nosem po brzuchu i całuje po ubraniu. Przecież dziecko to nie zabawka. Jak ja go zabieram od drzwi żeby sobie nie przytrzasnął palców jej komentarz przecież i tak nic sobie nie robi z tego niewolno . Dla niej zajmowanie sie dzieckiem to ciągłe wygłupianie . Nauka mówienia to ciecianie sie . Jak będzie chciasł to sam powie. Nic dziwnego ,że jak pilnowała syna swojej córki mówił jak miał 2 lata i to jakimiś skrótami nie zrozumiałymi dla otoczenia. W pokoju były szafki na gumki a pokój zabaw to kuchnia i garnki oraz walenie w stół. A mój mąż na to no co ja Ci poradze taka jest. Jak Boga kocham trafi mnie szlak.